V 107-Płonne nadzieje.

125 10 3
                                    

RAVEN:
Mężczyzna wbił mi kolejny raz nóż w ciało. Zawyłam z bólu i pozwoliłam moim oczom uronić kolejne fale łez.
-Cieszy mnie, widok Ciebie, cierpiącej.-Uśmiechnął się.
-Nienawidzę mojego ojca tak jak Ty...-Zaczęłam.-A mimo to mnie torturujesz. Sam jesteś potworem...
-NIEPRAWDA!-Wykrzyknął i wbił broń głębiej w mój brzuch.
Jęknęłam.
-Jedynymi potworami tutaj jest Twój ojciec i Ty!
-Nigdy nikogo nie skrzywdziłam... Nigdy nie chciałam skrzywdzić...
-Nie wierzę Ci! Czego można się spodziewać po kimś, kto jest dzieckiem międzywymiarowego demona, który nie zna litości i niszczy światy! Jeden po drugim!
Milczałam. Oprócz fizycznego bólu odczuwałam też psychiczny. Ludzie oceniają po pozorach. Nigdy nie chciałam być jak mój ojciec. Nie lubię gdy ktoś mnie do niego porównuje...
Usłyszeliśmy dźwięk chodzenia po szkle, na zewnątrz. Czy to odsiecz? Poczułam nadzieję.
M wyszedł to sprawdzić.
Gdy wrócił po kilkunastu minutach, moja nadzieja zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
-Dziewczynka uciekła przez okno, które zbiłaś. Zapomniałem o nim.-Powiedział.
-Poszuka pomocy. Znajdą nas...
-Nie.-Odparł.
-Dlaczego..?-Zaniepokoiłam się.
Chyba nie zamierza z nimi walczyć..? Nie dadzą rady... Jest potężny! Zabije ich..!
Może sam ucieknie i mnie zostawi? Albo będę mieć spokój, albo umrę z głodu lub utraty krwi.
-Naprawdę myślisz że nie mam planu b? Znam inną kryjówkę.
-Nie pomogę Ci mnie przenieść, jeśli o to Ci chodzi. Nie będę współpracować.
Mężczyzna zbliżył się do mnie.
-Coż.-Sięgnął po nóż.-Twój wybór.
Poinformował, po czym wbił mi go w oko.
Wrzasnęłam.

|DAMIRAE| Po prostu mnie nie kochaj... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz