V 118-Będzie dobrze.

125 11 2
                                    

DAMIAN:
Gdy dotarliśmy natychmiast zabrali Azaratkę na dokładne płukanie żołądka, a następnie zostały podane jej leki.
W karetce powiedzieli że wciąż może umrzeć i żebym się nie nastawiał. Chociaż brzmiało to chłodno, wiem że chodziło im tylko o to żebym był przygotowany. Ciągle trzymałem ją za rękę. Chciałem żeby wiedziała że jestem. I że ją kocham. Nie wiem czy usłyszała przeprosiny. Nie wiem czy się obudzi. Optymizm nie jest moją mocną stroną, ale w tej chwili wolałem nie myśleć co będzie, jeśli umrze. Obiecałem jej.
Siedziałem pod odziałem intensywnej terapii. Obserwowałem jak ją podłączają do apartury. Ciągle z duszą na ramieniu nasłuchiwałem. Może szklane drzwi przepuszczą urywek rozmowy lekarzy..?
Po godzinie, jeden z lekarzy wyszedł. Od razu go zatrzymałem.
-Co z nią?-Zapytałem zmartwiony.
-Pani Roth jest w ciężkim stanie.-Odpowiedział.
Posłałem mu błagalne spojrzenie. Niech powie coś więcej!
-Ale przeżyje.
To, jak ogromną ulgę odczułem, nic nie odda.
-Jest w śpiączce farmakologicznej. Za 48 godzin ją wybudzimy.
-A oko..?-Dodałem cicho.
-Z tego co mi wiadomo, umie się uleczać. Mówiąc waszym językiem: wyliże się.
-Czyli jest bezpieczna?-Spytałem z nadzieją.
-Tak. Powinno być wszystko w porządku.
-Mogę tam wejść?
-Za dwa dni, gdy ją wybudzimy.
I odszedł.
Zsunąłem się po ścianie i odetchnąłem z ulgą. Emocje wciąż skakały, podobnie jak serce, a oddech był szybki, jednak ciągle w uszach odbijały się słowa doktora.
Będzie dobrze.


Jeszcze tylko dwa rozdziały! Może dziś skończymy te i zaczniemy nowa książkę..? ❤️✌️

|DAMIRAE| Po prostu mnie nie kochaj... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz