V 112-Walka.

134 12 4
                                    

DAMIAN:
Chwyciłem katanę mocniej i rzuciłem się na tego faceta.
-Damian, nie!-Krzyknęła Azaratka.
Było już za późno. Chciałem wbić w niego ostrze, ale wytworzył wokół siebie tarczę, a mnie odrzuciło na przeciwległą ścianę.
Anders zaczęła miotać w niego swoją mocą, podobnie jak Jaime i Zatanna. Beast Boy podbiegł do mnie i pomógł mi wstać.
-Szybko!-Wskazałem na Kruka.
Zielony skinął głową i rzuciliśmy się w stronę przykutej nastolatki, ale wróg strzelił mocą tuż pod nasze stopy. Nastąpił pod nami mały wybuch, jednak nie groźny. On tylko nie chciał dopuścić nas do Tytanki. Byliśmy zmuszeni do walki.
Spojrzałem zmartwiony na pół demona. Ona też mi się przypatrywała. Widziałem że była przerażona, ale najpierw musieliśmy unieszkodliwić wroga.
Złoczyńca był potężny. Pokonał Zatannę.
-Ona i tak zginie!-Krzyknął.
-Już jej nie skrzywdzisz!-Wykrzyknął Bestia.
Mężczyzna zaśmiał się. O co mu chodzi?
Był tak zajęty Batmanem i resztą Tytanów, że nie zauważył jak zaszłem go od tyłu. Chciałem dźgnąć go mieczem, ale w porę się zorientował. Zrobił unik, a ja przeciąłem powietrze. Zed'en uśmiechnął się triumfalnie. Chwycił ostrze i rozgrzał miecz do tego stopnia, że musiałem go upuścić, z powodu oparzenia.
-Ty!-Nie wytrzymałem. Byłem w furii i zrobiłem coś, co robię bardzo rzadko, bo prawie nigdy się nie sprawdza. Uderzałem na oślep. Gdzie popadnie.

|DAMIRAE| Po prostu mnie nie kochaj... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz