V 114-Przestań!

139 11 3
                                    

DAMIAN:
W oczekiwaniu na karetkę myśleliśmy co możemy zrobić.
-Nie zdążą!-Krzyknąłem wystraszony.
-Wymioty!-Bestia doznał olśnienia.
-Co?-O co mu chodzi?
-Musi zwymiotować. Pozbędzie się tego z organizmu.-Opisał Mroczny Rycerz.
-Ale nie możemy jej odpiąć!-Zauważyła Anders.-Połamie się!
-To zróbmy to bez odpinania!-Reyes zbliżył się do dziewczyny.
Mój ojciec wyjął z laska patyczek lekarski. On chyba ma tam wszystko.
Blue przytrzymał jej głowę, a Tamaranka wetknęła do przełyku mojej dziewczyny patyk.
Próbowali, ale jak na razie nie skutkowało. Zacząłem się jeszcze bardziej denerwować.
Usłyszałem cichy śmiech.
-Ty jesteś chory!-Krzyknąłem do złoczyńcy, bo to on się śmiał.
-Może, ale to ona umiera.
Zacisnąłem pięści i podszedłem do niego.
-Jeśli ona umrze, gwarantuję Ci że będziesz następny.-Wysyczałem.
-Nie masz na to jaj.
Czułem prowokację.
-Czyżby..?-Wyszeptałem wściekle i kopnąłem go w brzuch.
Jęknął i, mimo skutych przegubów, skulił się.
-Jesteś Robinem. Jesteś dobry...-Wybełkotał w szoku.
-Może, ale teraz jestem wściekły!
Facet chyba zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Jednak było już dla niego za późno. Czułem wściekłość. Przez niego ona umrze! Nie będę się łudzić!
Zacząłem go kopać gdzie popadnie.
-Przestań!-Wykrzyknął.
-A ONA ILE RAZY CIĘ O TO PROSIŁA?!
Chwyciłem go za te blond kudły i rzuciłem jego łbem o ścianę, na której powstała smuga krwi. Mężczyzna osunął się na podłogę, ale ja i tak kopałem. Byłem jak w transie.
-PRZEZ CIEBIE ONA UMRZE!-Wrzeszczałem. W końcu przestałem. Podparłem się o ścianę i wyszeptałem:
-Ona umrze...

|DAMIRAE| Po prostu mnie nie kochaj... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz