Lin
Nie wiem jakim cudem przeżył uderzenie łomem w głowę ale jakoś to się stało. Może dzięki jego mocom. Eh. Bardzo nie chcę tego robić ale skoro nie mam wyboru to muszę. Zablokowałam tarczą pięść Alexa. Podrzuciłam go w górę i zaczepiłam pajęczyną by huknąć nim o ziemie. Niestety on je chwycił i zmienił w wodę. To mu pomogło wystrzelić się prosto we mnie. Zasłoniłam się tarczą ale siła uderzenia wystarczyła by mnie odepchnąć w ścianę wgniatając się w nią. Zrobiłam unik by nie dostać pięścią z ostrzem z metalu na niej. Zablokował się w niej a ja z całej siły walnęłam w tą rękę tak że złamałam ją otwarcie. Nie krzyknął tylko spojrzał na mnie z szokiem. Dzięki pięści Kratosa odrzuciłam go kilka metrów dalej. Ja... znam tę moc co ma. To dar kreacji rzeczywistości. Tylko dwie osoby w historii miały taki dar. Andromeda Wygnaniec i Damian Szalony.
Już wiem że ta walka będzie trudna. On jest w stanie manipulować rzeczywistością bardziej niż ktokolwiek inny. Nawet jest w stanie teraz zregenerować sobie rękę bez mrugnięcia okiem. Stworzyłam miecz z Dooma wymierzając w niego. Niestety jego moce są chyba zbyt potężne. Stworzył z podłogi miecz, który nasączył energią z żarówki.
Hrez: Cudny co nie? Miałam farta że miał takie moce. Mój drogi. Pokaż jej na co naprawdę cię stać.
Lin: Alex! To ja! Nie chcę z tobą walczyć.
Alex: Kim do cholery jest Alex?
Kit: Bucky?
A. No tak. Wyprała mu mózg. Dlaczego to mnie nie dziwi. No dobra. Jeżeli tak się sprawy mają to może uda się siłowo aczkolwiek on porusza się bardzo szybko i nie wiem z jakiej strony uderzy. Ha! Zamachnęłam się mieczem ale on go chwycił za ostrze niszcząc. Przebił moją klatkę piersiową. Krew mi poleciała z ust po czym rozpadłam się na piksele.
Hrez: Cóż. To było szybkie. Fajnie że tak ładnie sobie poradziłeś.
Alex: Nigdy nie zawodzę matko.
Kit: Gość ewidentnie jest mocno psychiczny.
O tak. To prawda. Ona musiała mu zrobić spore pranie mózgu. Ale dobra. Teraz jestem w tym swoim lobby. Ustawiłam się żeby wystrzelić prosto w niego. Poczekałam aż w końcu to się stało. Wleciałam w niego uderzając w klatkę. Uderzyłam z nim w ścianę. Stworzyłam Gaster blastery przed Hrez i przed nami.
Lin: Alex! To ja! Opamiętaj się!
Hrez: Jakim cudem - spojrzała na moje serca - Aha. Trzeba cię więc zabić jeszcze dwa razy. Opamiętaj się. On nie jest jednym z was.
Lin: To mój brat!
Alex: Moją rodziną jest Wataha. Nie wy.
Kit: No to już jest sztampowe...
Poczułam jak oboje planują do mnie strzelić. Dlatego pozwoliłam strzelić blasterom. Uniknęłam ich odskakując w bok. Unoszące się kłęby dymu sprawiły że nie widziałam co się stało. Przez chwilę myślałam że wygrałam dopóki nie poczułam pajęczego zmysłu. Stałam się niematerialna i dosłownie sekundę później przeszły przeze mnie dwa pociski. Jeden jako niebieska energia od Alexa, który wychodził się z dymu a drugi z pistoletu od Hrez, która najwyraźniej przeżyła. O. Super. Czyli to też. No dobra. Pora na walkę.
Babs
Ja, Tip i Cadance staramy się przebić strzelających do nas gangsterów. Chcemy dostać się do pomieszczenia kontrolnego. Jeżeli tam bym się dostała to mogłabym przejąć cały system bezpieczeństwa. Wieżyczki, droidy bojowe, które też tu są i wykryć netrunnerów. Jednak Wataha po prawie roku porażek zmagazynowała tu całą siłę jaką miała. Jest tego masa i tylko tarcza Cadance nas chroni przed kulami. Tip stara się strzelać piorunami ale do wody i ziemi potrzebuje tych żywiołów. A na razie nic tu takiego nie ma.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...