Pierwsze kroki zemsty

16 3 0
                                    

Lin

Pogadanka z mamą dosyć mi pomogła. Czuje się nieco lepiej i nieco bardziej szczęśliwsza. Coraz realniej myślę o powiedzeniu innym o ostrzach. Nienawidzę ich ale mają prawo wiedzieć. Szczególnie że to moja rodzina i dziewczyny. Nie wiem co się ze mną stało ale dziewczyny sprawiły że stałam się nieco bardziej... tfu otwarta. Muszę się z tym niestety pogodzić. Bardzo nie chcę ale muszę. Dalej jestem taka jak wcześniej ale będę z nimi gadała o moich problemach. Nie cierpię tej przemiany szczerze mówiąc ale jedno na prawdę mnie uszczęśliwia. Mama... a raczej jej uroczę nieogarnięcie.

Od kiedy przyznała mi się że lubi zarówno Ivy jak i Julie minął prawie miesiąc i poczyniliśmy postępy w tej kwestii szczególnie że Anna bierze w tym udział. Wiemy że na pewno nie przeszkadzałby im trójkąt a nawet bardziej by go wolały. Anna od razu wyczuła że Ivy i Julia czują swego rodzaju mięte do Carmen ale boją się tego powiedzieć. Nie mówimy tego mamie bo jak to Anna określiła... ich wyznanie musi być niepewne dla każdej ze stron bo inaczej romantyzm szybko zaniknie. Nie spieram się z nią bo... to Anna. Specjalistka od parowania. Do naszego planu dołączyła się Carol, której moce dosłownie polegają na miłości i Doris bo jak się okazuje jest także lekką yuri otaku. Nie tak potężna jak Anna ale czyta mangi. Szczerze się tego nie spodziewałam.

Teraz właśnie jesteśmy na wspólnym patrolu i omawiamy plany shipowania. Dopiero niedawno się też zorientowałam że jeżeli ten plan wypali to będziemy mieli trzy matki z trzema różnymi charakterami. Carmen to ta nadopiekuńcza, Ivy to ta cool a Julia najbardziej odpowiedzialna. W sumie nie mogę się tego doczekać. Fajnie w końcu jakiegoś rodzica a co dopiero trzy.

Lin: Więc taki jest plan.

Carol: Czyli chcecie je wkręcić w mega romantyczną randkę tak?

Lin: No tak.

Doris: I każda podkochuje się w każdej?

Lin: Dokładnie.

Kit: To brzmi jak jakaś średnia komedia romantyczna z lesbijkami.

Doris: To dlaczego żadna z nich nie spyta się reszty?

Kit: To jest dobry pomysł ale trzeba to rozciągnąć. Nie czytała żadnych romansideł?

Lin: Nie da rady. Mama jest dosłownym bi bałaganem przy Juli i Ivy. Ivy plączą się słowa gdy ma przy nich mówić coś o miłości a Julia cała czerwienieje.

Carol: To nie łatwiej powiedzieć im że każda każdą lubi?

Lin: Zrobiłabym to ale... Anna mi zabrania a ten plan jest jej.

Carol: Masz racje. Nie mieszajmy jej...

Kit: Dziewczyna dobrze wybrała. Gdyby przeciwstawiła się jej to by było słabo.

Lin: Bez przesady. Najwyżej rzuciła na nią klątwę k-popu.

Dwójka się na mnie dziwnie spojrzała po czym chyba zrozumiała o co chodzi. Gadam z Kit. A no właśnie. Zapomniałam wspomnieć że powiedziałam im o niej. Nie dość że były zaskoczone to jeszcze chciały z nią pogadać. I pogadała. Babs zadała tyle pytań że wiecznie ekstrawertyczna Kit zmęczyła się ludźmi. Schowała się we mnie i nie chcę wychodzić. To było nawet uroczę.

Carol: Anna może rzucić na kogoś klątwę k-popu - przytaknęłam - jak to działa?

Lin: Sprawia że bez opamiętania śpiewasz k-pop.

Doris: Jestem słabą mangozjebką ale nawet dla mnie było by to straszne...

Zaśmialiśmy się z niej po czym skoczyliśmy na dalsze budynki. Minęliśmy nowy port nad rzeką gdzie walczyłam z Gwen. Trochę to bolesne wspomnienia ale już się z nimi pogodziłam. Co dziwne ciała Kwannon nigdy nie znaleziono więc albo przeżyła albo ją ktoś zabrał. Tego nie wiem. Eh. Nie powinnam o tym teraz myśleć. Właśnie mam patrol z dwiema z kilkunastu moich dziewczyn. Jest nawet fajnie i podoba mi się to. Właściwie niczego mi nie brakuje. Jesteśmy względnie bezpieczni, mam dziewczyny, rodzinę, w końcu matkę. Mam wszystko to dlaczego czuje jakby czegoś mi brakowało.

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz