Lin
Spanko jest boskie. Wszyscy o tym powinni wiedzieć. Ja właśnie takie mam. Jest bosko. Jest mi tak wygodnie. Żadnego hałasu żadnego gadania i snów. Tak. Od czasu gdy miałam ten jeden sen w Nomaracie to nie było innego. I dobrze... Aczkolwiek ktoś zaczyna mnie szturchać. Jęknęłam na to ale nie poskutkowało. Głos i szturchanie nie kończyło się. W końcu nawet Kit powiedziała że nie wytrzyma. Z ciężkim serduszkiem otworzyłam oczy i przed moją twarzą pojawiły się oblicza mamy Cadance. Łał. Jaka jestem poetyczna...
Lin: Mamo. Dlaczego mnie budzisz tak wcześniej?
Cadance: Lin. Jest dwunasta.
Lin: Czyli w dalszym ciągu poranek. Daj jeszcze godzinkę...
Cadance: Skarbie. Kazałaś mi się obudzić o tej porze...
Lin: Byłam głupia...
Cadance: Zaraz ma przyjść Babs na trening.
Lin: Dlaczego mnie nie ostrzegłaś przed wyjazdem żeby jej nie brać bo może zyskać moce super czepialstwa?
Cadance: Chyba jeszcze nie za bardzo kontaktujesz skarbie.
Lin: Nie. Jest dobrze. Rozumiem co się do mnie mówi...
Cadance: O rany... to może tak. Carmen przygotowała specjalnie dla ciebie naleśniki z boczkiem i szpinakiem - od razu wstałam.
Lin: Naleśniki?
Cadance: Tak. Czekają na ciebie.
Lin: Już idę - dałam jej całusa w policzek przez co się lekko zaśmiała ale wtedy usłyszeliśmy pukanie - Ta?
Azerta: To ja. Azerta. Możemy pogadać?
Lin: Już idę - zaczęłam się przebierać
Cadance: O co jej chodzi?
Lin: Pewnie o Sashe.
Cadance: Dlaczego nie może po prostu jej powiedzieć?
Lin: Z tego co mi mówiła próbowała. I to nie raz. Za każdym razem kończyło się gej paniką.
Cadance: Gej panika?
Lin: Wariuje i nie może nic powiedzieć. W naszym przypadku to by była pan panika.
Cadance: Rozumiem. I ty przejęłaś pałeczkę po Annie w swataniu?
Lin: Udało mi się kiedyś. Uda mi się teraz.
Cadance: Uuuu. Kim byli ci szczęściarze?
Lin: Mama Carmen, Ivy i Julia... oraz ty.
Zaniemówiła gdy dałam jej szybkiego całusa w czoło. Kit najwyraźniej nie chce się wstawać. Wyszłam do gadziny, która wyglądała jakby miała wybuchnąć ze stresu. No. Tak bywa.
Lin: A więc?
Azerta: To dzisiaj ciąg dalszy naszego planu?
Lin: Wybacz Az Ale dzisiaj obiecałam trening Babs. Inaczej mnie zamęczy, ale wysyłam was do kina na dwudziestą.
Azerta: A jaki film?
Lin: Horror. Mam dwa bilety.
Azerta: Jak ją przekonasz i wytłumaczysz, że masz tylko dwa bilety?
Lin: Ja mam dwa bilety? - dałam jej - Ty je masz. Zaproś ją. Poza tym będę tam incognito.
Azerta: J ja mam ją zaprosić n n na r rranddke?
Lin: Nie wpadnij tylko w gej panikę.
Sasha: Cześć. O czym rozmawiacie?
Azerta: O ccześć. Ssssasha.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...