Babs
Dobra. Jest już piątek wieczór, lin wyzdrowiała ze wszystkiego i tylko jest lekko zajebana ale to u niej normalne. Każda z nas wzięła tabletki więc takie jajo u Lin nie jest groźne.
Babs: Dobra dziewczyny. To jest ten dzień. Nareszcie to zrobimy i w końcu każda z nas będzie to mogła robić z kim chcę i kiedy chcę.
Zee: Ja tam bardziej jestem ciekawa Lin w takiej sytuacji ale to też prawda. A ja to w ogóle robimy... i gdzie jest ta aspołeczna dzikuska?
Babs: Za chwilę ma przyjść ale najpierw to będę ja żeby ją nie przytłoczyć. Później wy.
Kara: Zdajesz sobie sprawę że raczej się nie przytłoczy. Raczej się położy na łóżku i każe ci robić z nią co chcesz.
Babs: Gdybym tego nie chciała to bym tego nie robiła. Zawsze chciałam... dominować.
Barbi: Zdominowanie Lin będzie raczej łatwe. Ona totalnie jest zbyt leniwa żeby się choć trochę postarać.
Babs: To prawda ale tego właśnie chciałam. Może uda mi się ją podjudzić by zdominowała Kare.
Kara: Ha! Powodzenia.
Lois: A dzisiaj przypadkiem nie zaczyna się jej ruja?
Diana: Jej ruja wychodzi różnie. Jest dopiero początek miesiąca a jak dotąd miała ją tylko Ewa.
Babs: Jeżeli będzie ją miała to tym bardziej będę musiała się jej pytać czy na pewno tego chcę. MJ mówił że u każdego ruja przechodzi inaczej. Nie chcę żeby to wyglądało jakbym chciała ją zgwałcić. Dobra. Nie ważne. Zobaczę jak zadzwonię - wyszły a ja do niej zadzwoniłam - Lin?
Lin: Tiak?
Babs: Gdzie jesteś? Czekam na ciebie.
Lin: Eeee. Na dworze?
Babs: Ty w ogóle pamiętasz co dzisiaj planowaliśmy?
Lin:... Tak?
Babs: To co?
Lin: Fasole?
Babs: Nie masz pojęcia. Przyznaj się.
Lin: Tak.
Babs: Mieliśmy się dzisiaj ruchać! Wiem że ci się nie chcę ale chociaż ten jeden raz.
Lin: Ok. Niech ci będzie.
Babs: Gdzie ty w ogóle jesteś?
Lin: Wcale nie chciałam się opić do nieprzytomności krwią i żreć słodycze grając w gry w kryjówce.
Babs: Miałaś zamiar opić się do nieprzytomności krwią i żreć słodycze grając w gry w kryjówce?
Lin: Tak.
Babs: Po prostu tu przyjdź. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.
Lin: Ok...
Rozłączyła się a ja miałam ochotę krzyczeć. Ona jest tak wkurzająca a jednocześnie słodka i nie wiedzieć czemu bardzo pociągająca. Mam chyba skrzywiony gust ale cóż. Nic na to nie poradzę. Może być jak jest. Poszłam gdzieś jeszcze ale szybko wróciłam. Po tym czekałam na tą idiotkę jeszcze dziesięć minut nim przyszła z bubble tea w ręku i pasztecikiem w ustach. Spojrzałam się na nią zła gdy sama zaczęła się rozbierać.
Lin: Czo?
Powiedziała z pasztecikiem w ustach, którego szybko dokończyła.
Babs: Dobrze się bawiłaś?
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...