Sasha
Pierwszy raz od dawna było mi tak bardzo wygodnie. W pierwszych chwilach świadomości poczułam się wręcz bosko. Łóżko, na którym byłam dorównywało tym ziemskim... Zaraz. Otworzyłam oczy tylko po to by się zawieść. Dalej jestem na Solarzywrze. Ogromny zamek, w którym się skryłam przed tamtymi potworami dalej tu jest a pierwsze promienie słońca sięgają moich oczu. Eh. Czyli to tylko głupia nadzieja a głos Leo to tylko sen. No nic. Muszę z tym żyć. Spojrzałam się na ścianę za mną ale widziałam tylko mrok, który stworzył jakby wokół mnie szczelną barierę. Koszmar... znaczy Darklight cały czas patrzy się na mnie i uśmiecha się. Lekko zdezorientowana nie wiedziałam co robi aż zrozumiałam.
Sasha: Broniłeś mnie całą noc - kiwnął cienistą głową - Dziękuje... Czy mogę coś dla ciebie zrobić?
Przez chwilę nic nie odpowiedział. Wydawało mi się że pytanie do niego nie dotarło. Jednak po chwili jakby przyłożył otwartą trójpalczastą dłoń do ściany. Zrobiłam to samo a ten się uśmiechnął i pokazał na część rozwalonego fresku. Było tam księżyc i słońce lecz rozdzielone pęknięciem. Chyba rozumiem o co mu chodzi.
Sasha: Jesteś samotny - stwierdziłam a on kiwnął - Nikt od dawna się z tobą nie widział? - kiwnął - Chcesz bym tu przychodziła i rozmawiała z tobą? Dotrzymywała towarzystwa?
Pierwszy raz widziałam żeby ten cień zaczął tak energicznie kiwać głową. Zgodziłam się na to bez problemu. Ten jak szczęśliwe dziecko latało po ścianie. Zaśmiałam się gdy ten skakał z pęknięcia na pęknięcie i robił różne inne akrobacje. To nawet uroczę... jednak gdy tylko słońce zaczęło na niego świecić on wyglądał jakby był ranny. Upadł niby na podłogę. Trząsł się i bał. Próbował się schować ale ściana została zniszczona tak że gdziekolwiek by się nie ukrył światło go znajdzie bo jest skierowana na wschód. Gdy go tylko dotknęło oparzyło go i jakby lekko zniknął. Nie mogłam na to patrzeć. Wzięłam swój frak i łuk. Skoczyłam na ścianę, przywiązałam linę do strzały i strzeliłam w tą naprzeciwko. Szybko na tej linie zawiesiłam frak tak by zasłaniał i dawał jak najwięcej cienia.
Sasha: Darklight! Tu!
Pokazałam mu na zacieniony obszar. Ten z lekką niepewnością pobiegł do tego miejsca. Lekko się przysmażył ale poczuł ulgę w cieniu. Ja jeszcze się przekonałam że cokolwiek by się nie stało to słońce go nie dotknie. Kiedy to zrobiłam usiadłam głęboko oddychając przez stres i szybkość, którą musiałam wykorzystać do tego. Ten pojawił się przy mnie z pytającym się wzrokiem.
Sasha: Ocaliłeś mnie. Tylko tyle mogłam zrobić by się odwdzięczyć.
Nie wiem jakim cudem ale poczułam coś na ramieniu. Spojrzałam się tylko po to by zobaczyć że to mój nowy towarzysz położył głowę na moim ramieniu. Jednak widziałam też że pojawiły się u niego cieniste łzy. To mnie lekko zmartwiło więc dotknęłam ściany w miejscu jego polika.
Sasha: Darklight. Co się stało? Czy zrobiłam coś nie tak?
???: Pierwszy raz ktoś nie traktuje go jak potwora.
Znowu ten głos. Rozglądnęłam się ale tym razem zobaczyłam małego ducha Tatzerwurwy czyli podłużnej wężowatej rasy z łbem podobnym do Sminodona z rogami do tyłu. Jakim cudem nie żyje? Przecież ta rasa ma bardzo twarde łuski i są najlepszymi kowalami w krainie. Ich bronią walczą miliony.
Sasha: Jesteś Tatzerwurwem... Jakim cudem nie żyjesz? Myślałam że jesteście nieśmiertelni.
Jontes: Jestem Jontes. Naprawdę nie pamiętam jak zginąłem... A ty kim jesteś?
Z jego spokojnego głosu mogę wywnioskować to że jest on młodym chłopcem. Prawdopodobnie młodszym ode mnie a mam czternaście lat. Nie wygląda na przerażonego Darklightem więc chyba o nim wie... zaraz. To on mnie do niego zaprowadził.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...