Lin
Prima apsikulis już za trzy dni a dzisiaj miałam jakieś apogeum bólu głowy. Nie wiem o co chodzi ale nie byłam w stanie nawet gadać. Mama zmusiła mnie bym nie szła do szkoły i cały dzień siedziała ze mną. Jestem jej za to wdzięczna bo zrezygnowała nawet z jednej swojej misji na rzecz tego. Ku dziwu ból ustał tak szybko jak się pojawił i koło siedemnastej było git. Nie wiem od czego to zależało ale od czegoś na pewno. Teraz jestem na patrolu, który wzięłam za Dianę by przewietrzyć łeb. Jest spokojnie ale czuje się niesamowicie zmęczona. Nie wiem dlaczego. To rzadko się zdarza. Mało ludzi dzisiaj spotkałam więc raczej to nie to.
Lin: Może to dalsze skutki uboczne gluta... byle na apsikulis być git.
Teraz stało się coś dziwnego. Gdy strzeliłam po raz kolejny pajęczyną w budynek i chciałam się przyciągnąć to przestałam nad tym panować i wleciałam w okno rozpłaszczając się na nim. W środku zobaczyłam dosyć straszną dziewczynkę, patrzącą się na mnie gdy odrywała głowę lalce bardzo powoli. Po tym spadłam na ziemie i to dosyć boleśnie.
Lin: Przynajmniej plecy całe...
Strzeliłam po raz kolejny i skoczyłam... lekko nad ziemie. Bujnęłam się tak że wleciałam w znak. Co do cholery?
Lin: Co jest? Może poskacze po budynkach.
Podeszłam do ściany gdzie chciałam się wspiąć ale po małym skoku na ścianę nie przyczepiłem się jej. Aha. Czyli przestał mnie boleć łeb ale straciłam moce. Nie no zajebiście. A co jeśli... nie. Moce growe też nie działają.
Lin: To jakieś kurwa żarty? No ja jebie. Może MJ coś z tym zrobi. Nie mam hajsu. Zwykle jeżdżę na gapę... Czyli została jedna opcja... społeczna...
Na samą tą myśl zrobiła mi się cofka ale musiałam. Nie chcę mi się iść przez pół miasta do domu nie mając mocy. Mogę się jeszcze zmęczyć czy coś. A to są dla bez mocowych lamusów... Błe. Wzięłam telefon i spojrzałam na numery i lokalizacje.
Lin: Hm. Barbie mieszka najbliżej - zadzwoniłam - Halo?
Barbi: Kobieto jest druga w nocy. Czego chcesz?
Lin: I tak nie spałaś. Przyznaj się.
Barbi: No nie ale przeszkadzasz w oglądaniu filmu. Ten creep patrzy się na nią gdy śpi...
Lin: Ta. To był dziwny typ... Nie ważne. Podjedziesz po mnie?
Barbi: Masz pajęczyny dziewczyno. Po co ci ja?
Lin: Eh. Obejrzę z tobą całą sagę o błyszczących wampirach... - nawet z telefonu byłam w stanie wyłapać to że się krztusi.
Barbi: Ok. Gdzie jesteś?
Lin: Koło Daily planet.
Barbi: Zaraz będę.
Już po pięciu minutach usłyszałam ryk samochodu, który sygnalizował że jedzie Barbie. Tylko ona tak gazuje więc już ją widzę. Prawie mnie przejechała gdy dotarła na miejsce... Będę żałować tej decyzji. Wsiadłam do samochodu i zaczęliśmy jechać.
Barbi: Więc... dlaczego wyciągnęłaś mnie spod ciepłej kołderki?
Lin: Nie uwierzysz ale chyba straciłam moce.
Barbi: Jak straciłaś moce? Na pewno - pstryknęła mnie w nos co mnie lekko zabolało - Jesteś miękką fają.
Lin: Żebym ja ci zaraz nie pokazała że nią też jesteś... ale dobra. Napisałam do MJ i zaraz tam będzie by przygotować jakieś testy.
Barbi: Masz jakieś sugestie przez co to?
Lin: Nie wiem. Może Carnage, może te dziwne bóle głowy czy coś. Nie mam pojęcia. Będę musiała walczyć w zbroi Nat.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanficLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...