Carmen
Lecimy właśnie do doków. Stresuje się strasznie bo to od nas zależy czy Lin przeżyje. Mimo że mamy przewagę liczebną to i tak mam wątpliwości. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Po prostu nie możemy popełnić żadnego błędu. Jeżeli byśmy jakikolwiek popełnili to może zadecydować czy cały nasz wysiłek pójdzie na marne czy nie. Eh. Muszę się skupić na tu i teraz. Wierzę że wygramy ale dalej gdzieś tam głęboko są wątpliwości... łooo! Ivy wleciała przede mną i Babs w budynek trochę go rozwalając.
Babs: Uważaj jak latasz!
Ivy: Staram się!
Anna: Ty na pewno potrafisz tym latać? Ktoś może cię wymienić.
Ivy: Nie pochodzę z 2066 roku jakbyś nie zauważyła. Nigdy nie sterowałam machiny bojowej!
Elin: Potrafisz chociaż odróżnić laser od działek sonicznych?
Ivy: Tak. Guziczki są oznaczone bardzo czytelnie. Laser wygląda jak głowa Kary a działka soniczne Ewy.
Kara: Kto to projektował?
MJ: Lin. Jej dziwny umysł to wymyślił.
Carmen: Przynajmniej jest czytelne. Te działka są i tak potrzebne w jednym celu. Kiedy ją uwolnimy musimy zabić to coś. Fale soniczne go unieruchomią A prąd zabiję.
Spider Noir: Cały czas musimy mieć na uwadze że Carnage mówił prawdę z jej śmiercią.
Karen: Nie możemy tak myśleć. Musimy ją uwolnić.
Tatsu: A jeżeli to się naprawdę stanie?
Leslie: Nie pozwolimy na to.
SIMON: Jej śmierć jest wysoce prawdopodobna. Przez wyczerpanie może umrzeć.
Pam: Jak to przez wyczerpanie?
MJ: Symbionty, które przejmują władzę nad gospodarzem czerpią moc z jego energii życiowej. Żywią się tym, Ale także wspomnieniami i strachem. Carnage ma teraz pewnie pożywkę. Lin się go boi. Kiedy ją uwolnimy będzie musiała iść do psychologa.
Dobra. To mnie jeszcze bardziej zmartwiło. Nie wiedziałam że symbionty pożerają energie życiową. Jakim cudem Lois posługuje się swoim nie wiem ale najwyraźniej to opanowała. Carnage za to się z tym pewnie nie hamuje. Jeżeli czegoś szybko nie zrobimy moja córka może umrzeć. Ah... Znowu mnie boli brzuch. Tak jest gdy się denerwuje.
Harley: Ja mogę. Uczę się jej. To nie będzie problem.
Anna: Naprawdę? Dziękujemy. Ile będziesz chciała.
Harley: Nawet o tym nie mów.
Carmen: Też mocno liznęłam ten temat. Będę tam gdy będzie mnie potrzebowała.
Nat: Ludzie... widzę go. Przesyłam obraz.
W masce zbroi, którą miałam nagle pojawił się obraz tego potwora. Był taki jak wczoraj. Nie robił absolutnie nic. Po prostu stał i się nie ruszał. On coś planuje tego jestem pewna. Spodziewa się ataku z naszej strony.
Jess: Co on robi?
Elon: Absolutnie nic. Najpierw my, później wy. Mamo...
Carmen: Tak - popatrzyłam się na nich najbardziej złowrogim spojrzeniem jakie mogłam stworzyć.
Elon: Przodem?
Carmen: Ale z ciebie gentleman.
Wiem że to moja rodzina ale nie pozwolę by sami walczyli z nim. Ja też tam pójdę czy tego chcą czy nie. Więc ja, MJ, Elon, Anna i Babs jako pierwsi stanęliśmy za nim. Od razu nas wyczuł i się zaśmiał. Stanął dalej będąc odwrócony do nas.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...