Prima apsikulis!

31 3 10
                                    

Lin

Ach wiosna. Ptaszki śpiewają, kwiatki kwitną... w dni takie te. Ludzie tacy jak ja mogą robić jedną rzecz. Jest pierwszy kwietna a to oznacza jedno. Prima apsikulis. Tak wiem że jest to to samo co Prima aprilis ale w Nomaracie przyjęła się taka nazwa. Nie wiem skąd ale tak jest. Właśnie wszyscy jesteśmy na dole w korytarzu. Anna obok mnie ma na głowie garnek, rękawice kuchenne na rękach, poduszki wokół ciała i wiele przyrządów kuchennych jako obronę. Inny też wyglądają jakby urwali się z MasterChefa dla opornych. Tylko mamie dałam wybór czy chcę uczestniczyć w tym piekle bo jest nowa. Biedaczka się zgodziła. Ojoj. Rude rodzeństwo i Julia na czas gry poszli na miasto ale Blitzo i Loona dołączyli. Biedni. Cały dom jest zaminowany żartami. MJ zabronił moim dziewczynom przychodzić tu bo się nie kontroluje w tym dniu. Cóż. Co mam powiedzieć. Ma racje. Zrobię wszystko by dostać koronę. Ktokolwiek wygra to będą mu kupować żarcie przez cały cały rok nie ważne jak drogie. Huehuehuehue. Co prawda liczba odstrzelonych też się liczy ale to bez problemu.

Co dziwne parę dziewczyn przyszło by spróbować z nami walki. Pożałują tego natychmiast. I tak jak co roku to robiliśmy. Kto dostanie jakimś żartem odpada. Jako że w tym roku jest nas dużo to postanowiliśmy rozdzielić się na dwójki. Będzie mniej zabawnie ale będzie więcej celów. A drużyny plasują się następująco. Ja i Anna, Mama i Ewa, Elon i MJ, Blitzo i Loona, Diana i Selina, Doris i Kara, Nat i Kitty oraz Barb i Barbie. Co prawda na początku bo później by trochę pomieszać pomieszaliśmy drużny losowo. I tak wyszło nawet ciekawie. Ja i Kitty, Mama i Loona, Blitzo i Nat, Doris i Elon, Anna i Selina, MJ i Diana, Kara i Barb oraz Barbie i Ewa. SIMON ma wyłapywać tych co dostaną i tak. Mam zamiar wygrać BEZ-KOM-PRO-MI-SO-WO.

MJ: Dobra. Czyli chyba znacie zasady - wszyscy pokręcili głowami - Eh. Byle nie mocno okaleczyć. A i Lin.

Lin: Tak braciszku?

MJ: Spróbuj nie przegiąć.

Lin: Nie obiecuje.

MJ: Eh... Co do waszych partnerów. Są waszymi partnerami do czasu gdy nie zostanie na tyle mało osób by rozwiązać sojusze i każdy przeciw każdemu. SIMON to stosownie obwieści... Tak ci cholernie zazdroszczę Kitty...

Kitty: He he.

MJ: Jakieś pytania? -mama podniosła rękę - Tak?

Carmen: Można używać nieswoich pułapek przeciwko wrogom? Czy będzie to zaliczane na przykład na konto Lin?

MJ: Nie. Jak ty użyjesz pułapki na kimś innym to będzie twój punkt. Jeszcze jakieś pytania - nic - Nic? Super. Dom będzie zmieniać cały czas swoją strukturę i wielkość przez wszelką paranormalność. Macie pięć minut na przygotowanie od... teraz!

Wszyscy się rozbiegli w popłochu a ja z Kittym na ramieniu powiedziałam MJ że powodzenia i pobiegliśmy w bliżej nieokreślonym kierunku. Dom przez to że jest tak jakby żywy i nawiedzony jest teraz istnym labiryntem ale to bez problemu bo znam ten układ dzięki Kit, która praktycznie cały czas się porusza po takich przestrzeniach. Ona na czas walki znikła do mojej podświadomości by pić herbatkę i się śmiać. Weszliśmy do pomieszczenia w piwnicy zsynchronizowaliśmy zegarki. Tak. Wiedziałam że wylosuje Kittiego a on że mnie. Po prostu obiecałam mu mniejszy żart. No co? Trzeba grać czasami nieczysto. Moja klątwa Damiana Szalonego nie przeszkadza mi. Dzięki Wilkonowi potrafię sobie z tym radzić.

Kitty: Dobra. Mamy obraz domu, zmiany przestrzeni w czasie rzeczywistym i kanały wentylacyjne. Nie wiem dlaczego nie możemy włączyć śledzenia celów.

Lin: Cała zabawa by straciła sens - usłyszeliśmy sygnał rozpoczynający zabawę - no to dawaj. Zaczynamy.

Kitty: Już wiem że to będzie dobre.

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz