Co ja zrobiłam...

19 4 3
                                    

Lin

Cóż. Nie wiem szczerze jak opisać ostatnie trzy tygodnie. Głównie to były bardo pracowite i irytujące bo nie mogłam odpocząć przez dłuży czas dlatego założyliśmy wspólną grupę na messengerze gdzie one zwykle piszą a ja albo ignoruje albo czytam. Zarówno od walki jak i ludzi było potwornie. Praktycznie codziennie a nawet w nocy musiałam lecieć by albo wykurzyć ludzi Negativa, Hammerheada itd. W piątek musiałam pomóc Jess z jakąś dziewczyną, która władała roślinkami. Swampthing i Manthing powinni ją pozwać za nie bycie oryginalną ale ok.

Idąc dalej to przez kilka dni ścigaliśmy świetlika, którego dorwałam gdy próbował podpalić remizę. Ostro dostał więc było git.
Niestety kilka dni temu odkryliśmy strasznie zmasakrowane ciało, którego praktycznie nie dało się zidentyfikować. Myśleliśmy że to pojedynczy przypadek ale w przeciągu kolejnych kilku dni znaleźliśmy trzy inne podobne ciała. Jess i Karen ledwo mogły to wytrzymać więc reszta musiała się tym zająć. Świetnie. Więc teraz oprócz gangsterów, Giganty, Pani roślinki, Kotka i Świrniętej latarni grasuje jeszcze seryjny morderca. Zajebiście.

To miasto zaczyna być bardziej niebezpieczne od Nowego Jorku a to już osiągnięcie. Szczególnie że zostało uznane za najniebezpieczniejsze od czasu inwazji kosmitów w 2059. Wtedy jeszcze nie miałam mocy... ba dopiero wyjeżdżaliśmy z Nomaratu. Nie mam pojęcia dlaczego akurat tam... ale Elon wyjaśnił to tym że tam będzie trudniej nas znaleźć.

A teraz właśnie wracam z wieczornego spaceru. Musiałam uspokoić nerwy po tym jak jakiś mutant z Watahy prawie wywołał u mnie Siguna... tsa. Jestem pewna że on może wyjść. Jeśli wyjdzie to nie będzie pewnie za dobrze. Pomogła mi się uspokoić Babs i Zee. Zee wie o Sigunie i jestem jej wdzięczna ale Babs? Czy ona domyśliła się po tym jak powiedziałam że moja stara osobowość może wzmagać agresje? No cóż. Możliwe i to było dla mnie dziwne.

Kiedy mnie uspokajały... z resztą nie tylko one. Wszystkie mnie przytuliły. Niby mi to w cholerę przeszkadzało i chciałam końca ale... nie byłam w stanie się szarpać. Poczułam się jakbym miała znowu te kilka lat gdy moja rodzina była cała i ktoś mnie przytulił. Tak. Dałam im się i zrozumiałam że... kocham je. Tsa... kocham je wszystkie a szczególnie Babs, która mnie zawsze wspierała i nie chciała odpuścić.

Szczerze mówiąc gdyby nie oni i ta posrana drużyna to by już mnie nie było. Nie jestem niezniszczalna. Zbudowałam wokół siebie potężną skorupę by żaden człowiek nie mógł mnie zranić ale one... jakimś cudem przez nią przenikły. Nie wiem jak i nie chcę wiedzieć. Dlaczego nie mogę po prostu stłumić tych uczuć jak zawszę? Dlaczego nie mogę być po prostu sobą?! Co ja myślę? One mają mnie w drużynie i wytrzymują tylko dlatego że jestem Spider-girl. Przecież nikt nigdy nie chciał się ze mną przyjaźnić bo jestem sobą.

Nie mam zamiaru udawać kogoś kim nie jestem więc mówię to co myślę i najwyraźniej wielu ludzi tego nie chcę słuchać... oprócz ich. Chyba im to nie przeszkadza a nawet to doceniają. Ba. Żadna z nich nie próbuje udawać kogoś kim nie jest i to głównie sprawia że je lubię. Eh. Po prostu muszę stłamsić to uczucie jak zawsze. Chyba znowu mi depresja przez to się nawraca. 

Dobra. Nie ważne. Są ważniejsze rzeczy. Sprawa morderstw, Wataha, inne gangi czy... Gwen. No właśnie. Gwen. Ona zaczęła się pojawiać coraz pojawiać głównie wtedy gdy jestem Spider-girl. Wydaje mi się jakby mnie obserwowała. Może to albo jakaś moja paranoja... o dostałam coś? Co jest? Nikt praktycznie do mnie nie piszę oprócz mojego rodzeństwa. No dobra... to Babs. Wysłała mi zaproszenie na messie. A właśnie. Wszystkie mają do siebie numery telefonów oprócz mnie... no co? Nie będę ryzykować że będą mi przeszkadzać jak gram.

Messenger

Ja: Tak?

Babs: Chciałam się tylko spytać czy wszystko dobrze.

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz