Lin
Lin: Udało się!
Carmen: Ledwo!
Ja i mama wbiegliśmy przez portal do domu. Byliśmy na jej misji gdzie miała oddać coś tere fere i dobre zakończenie. Ja wzięłam parę łupów więc było fajnie bo mam ładne rzeczy. Niestety na końcu pojawił się alarm i ochrona prawie nas dorwała. Na szczęście zdążyliśmy. Weszliśmy akurat do salonu gdzie średniowieczni i Anna oglądają telewizje. Są bardzo w nią zapatrzeni. Oglądają akurat film fnafa. Chyba się im podoba sądząc po ich zainteresowanych minach.
Carmen: Ledwo się udało ale nie do końca. Nie zdążyłam złapać tego kryształu.
Lin: Masz na myśli tego kryształu - pokazała jej a ona z otwartymi ustami pokiwała - Jestem kleptomanką lubiącą błyskotki. Brałam wszystko co ładne i świeciło. Mam tego dużo więc proszę.
Carmen: Dziękuje kochanie - krzyknęła całując mnie w polik i biorąc kryształ - Jutro już go zwrócę. Najważniejsze że jest. A co zrobisz z tym worem kosztowności?
Lin: SIMON. Bądź tak miły i weź to do skarbca.
Pojawiły się mechaniczne łapy, który wziął wór ale natychmiast po jego zabraniu mechaniczne ręce się oderwały. Meh. To nie takie ciężkie. Wziął to w pole grawitacyjne przez, które narzekał. Usłyszałam w tym czasie dzwonek do drzwi, które otworzył Oliwier.
Oliwier: Lin! Jess przyszyła.
Do pokoju weszła dziewczyna, która miała już coś powiedzieć ale jej uwagę wzięły mechaniczne ręce, które zaczęły skakać w kierunku windy.
Jess: Nawidzone czy co?
Lin: Powiedzmy że SIMON to cienka pała - strzelił mi w brzuch kulką z metalu - Szmata... dobra. Co tam?
Jess: Moje mamy chcą cię spotkać. Pamiętasz?
Lin: A no tak. Zapomniałam. Sory.
Jess: Lin. One rozumieją. Wiedzą o tym, że mam moce i powiedziałam, że mam dziewczynę z mocami, która nienawidzi ludzi.
Lin: To się zgadza. Kiedy mam być?
Jess: Bądź dzisiaj dwudziesta u mnie. I nie przestrasz się ich. Są bardzo opiekuńcze ale też dziwnie szczęśliwe kiedy ja kogoś lubię.
Lin: Tylko lubisz - Tak. Zaczęłam być dziwnie uczuciowa.
Jess: Oj wiesz o co mi chodzi głuptasko - zaśmiałam się a Anna wypluła picie.
Anna: Podmienili ją kurwa!
Lin: Szczym ryj mangozjebie.
Anna: Dobra. To ona.
Lin: A jeśli mnie nie polubią.
Jess: Polubią cię. Na pewno - spojrzała na wpatrzonych w TV średniowiecznych - Widzę, że polubiliście telewizje.
Azerta: Nie potrafię zrozumień jak to się dzieje ale to fajne. Jaki jest twój ulubiony film?
Jess: Wydaje mi się, że nowa trylogia Planety małp. Ale Indiana Jones też jest fajny. Polecam. A właśnie. Azerta, Hedwi, Lazer. Może chcielibyście się przejść po Metropolis?
Lazer: Ja nie wiem. Te dziwne potwory na ulicach są przerażające.
Jess: Lazerto tylko samochody. Ludzie się nimi przemieszczają. Lin, Sasha. Idziecie?
Sasha: Mogę iść. Ostatnie miasto jakie pamiętam z ziemi to moje rodzinne.
Lin: Ja idę się przygotować na wyrok lesb.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...