Jak ja tęskniłam za tym debilem

14 2 0
                                    

Lin

Moje pierwsze chwile świadomości po obudzeniu były dosyć rozmazane. Nie wiedziałam gdzie jestem i ci się działo ale po chwili zrozumiałam gdzie jestem. Jestem w starym domu naszej rodziny gdzie jak się okazało mieszkał mój kuzyn Oliwier. Wszyscy sądziliśmy że nie żyje a jednak. Przez to zaczęłam się zastanawiać nad tym czy nie ma innych, którzy żyją. Może Emma, Tomir, Sasha, Lesław, Marian... To tylko kilku bo było ich o wiele więcej. Eh. Co ja się oszukuje. To że Oliwier żyje to ogromne szczęście. Są bardzo małe szanse że żyją. No cóż. Muszę się z tym pogodzić a na razie jestem głodna.

Próbowałam wstać ale poczułam kogoś koło mnie. Szybko się zorientowałam że to Babs. Była ze mną w łóżku bo było ich mało i nie wiadomo czy by się wszyscy zmieścili. Dlatego zdematerializowałam się i powoli by jej nie obudzić wstałam. Poszłam na dół gdzie już czułam bardzo przyjemny zapach. Okazało się że to Oliwier, który coś smaży.

Lin: Cześć oliwo.

Usłyszałam ciche parsknięcie po czym odwrócił głowę do mnie z uśmiechem. Ta. Ksywki w tej rodzinie to było coś co każdy sobie nadawał a ja byłam mistrzynią.

Oliwier: Cześć słoniu morski.

Lin: Ej. Schudłam... trochę bo trochę ale schudłam badylu.

Oliwier: Raz w życiu miałem anoreksje i teraz będziesz mi to wypominać?

Lin: Nie byłabym sobą gdybym tego nie robiła. A pomóc ci w czymś?

Oliwier: Jak możesz zrobić tosty to byłbym wdzięczny. Chleb i opiekacz jest w półce pod piekarnikiem.

Kiwnęłam głową i poszłam po to o co mnie prosił. Wyciągnęłam i zaczęłam je robić. Babs najbardziej lubi tosty z masą sera więc zrobiłam je właśnie takie. Cadance mówiła coś o normalnych grzankach więc też to zrobiłam. Reszcie zrobiłam z ludzionom oprócz mamy bo ona najbardziej lubi zwykłe salami. Zajęło mi to kilka minut ale wpakowałam chleb do opiekaczy i czekałam. W tym czasie Oliwier się do mnie uśmiechnął.

Oliwier: Więc... dwadzieścia cztery dziewczyny. Poznam je? Oprócz Babs.

Lin: Pewnie tak. One tez cię z chęcią poznają.

Oliwier: No dobra. A jak się nazywają... jaki mają charakter? Od czego się wszystko zaczęło? Mów. Nie będę cię ciągnąć za język. Szczerze zawsze myślałem że jesteś gejem.

Lin: Miałam taki okres gdzie też tak myślałam ale jednak nie. A chcesz długą czy szczegółową wersję?

Oliwier: A ile trwa szczegółowa?

Lin: Minimum godzinę.

Oliwier: To dawaj krótko. Nie skupiłbym się aż tyle czasu.

Lin: No dobra. To przyjechaliśmy z Nowego Jorku do Metropolis. Tam poznałam Babs. Czyli Batgirl. Zee czyli Zatanne. Kare czyli Supergirl. Karen. Wasp. Jessice Green Lantern i Dianę czyli Wonder Woman. Nadążasz?

Oliwier: Tak. Nie jestem Emmą żebym zapominał co się do mnie powiedziało kilka sekund temu - zaśmialiśmy się - Chyba po prostu jestem akustyczny.

Lin: Szczerze to mnie nie dziwi. Po walce z Electro... moją ex przyjaciółką, uciekłam po kłótni i znalazła mnie Babs. Oboje wyznaliśmy sobie miłość i na następny dzień dziewczyny.

Oliwier: Ok... był deszcz?

Lin: No.

Oliwier: Dramatyczny romans... Wszystko czego potrzeba. Anna pewnie była zadowolona.

Lin: Bardzo... Zaledwie kilka dni po tym dołączyła Lois, która dostała Venoma. Następnie była sprawa z innymi wymiarami. Uratowała mnie Barbi czyli Chetach. Następnie była Natascha Stark. Czyli Nat. Ona i Babs uratowała mnie przed Misterem Negativem.

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz