Lin
Od walki w wyzwaniach ze Screwball minął tydzień. Niestety Carmen dalej nie wróciła. Czuje że już nigdy jej nie zobaczę. Szkoda... była z nią fajnie, ale dobra. Nie teraz o tym. Jestem właśnie na patrolu z Dianą i Barb z bardzo ważnego powodu. Tombstone zaczął być bardziej aktywny a konkretniej jego ludzie. Zaczęli się bardziej pokazywać. Zaczęli okradać tutejszy Alchemax nie wiedzieć czemu. Jeżeli oni coś planują a pewnie planują to mamy przejebane.
Diana: Jak niebezpieczny jest ten Tombstone?
Lin: Bardzo. Jeżeli go spotkamy to zostawcie go mnie.
Barb: Batarangi chyba wystarczą. Nie?
Lin: Nie. On jest niezniszczalny. Trzeba sprawić żeby był śmiertelny. Inaczej walka z nim jest bezcelowa.
Diana: A jak mamy to zrobić?
Lin: Na razie nie wiem. Musiałabym wiedzieć z czym miał do czynienia przed staniem się nieśmiertelnym.
Diana: I dzięki temu go pokonamy?
Lin: Tak. Chyba tak. Powinien - zadzwoniła do mnie Yuri - Halo? O co chodzi?
Yuri: Spider-girl chyba mamy trop dotyczący Tombstona. Wschodni magazyn. W okolicach widziano podejrzanie wozy. Możesz to sprawdzić?
Lin: Ok - rozłączyłam się - musimy lecieć do wschodniego magazynu. Tam coś jest.
Barb: W końcu dam komuś w mordę!
Diana: Ale cię nosi...
Poszliśmy tak tak szybko jak to możliwe. Po chwili tam byliśmy i zauważyliśmy że jest tam masa uzbrojonych ludzi. Pokazałam im migowym że każdego musimy zdjąć nim wejdziemy do środka i możemy zabijać bo wszyscy to przestępcy z wyrokami. Wtedy bezszelestnie zakradliśmy się tam i zaczęliśmy powoli eliminować. Barb rzuciła w dwójkę batarangami, Diana mieczem, ja udusiłam pajęczyną. Po tym skoczyłam na dźwig z którego chwyciłam kilku ludzi z mniejszymi wyrokami. Ich nie zabijam bo nie zabili nikogo jeszcze. Jednak rzucając fragmentem włóczni z Assasyna teleportowałam się do jednego gościa i rozwaliłam dwójkę po bokach czarem wiedźmińskim igni. Więcej nie widziałam bo reszcie wybiły dziewczyny.
Czyli wszyscy. Weszliśmy do środka przez okno na dachu. Ku dziwu nikogo tu nie było. Jest pusto.
Barb: To dziwne. Nikogo tu nie ma.
Lin: To pewnie pułapka. Uważajcie - poczułam pajęczy zmysł gdy nagle zobaczyłam jak Tombstone czyli duży gość albinos rzuca w nas beczką pewnie wybuchową - na dół!
W ostatniej chwili udało mi się ją chwycić, obrócić kilka razy i rzucić w naszego przeciwnika. Nie był chyba zaskoczony bo uniknął to bez problemu.
Tombstone: Wìtaj ponownie pajęczyco. Widzę że masz posiłki.
Lin: Cześć bałwanku. No jak widzisz. To co? Poddasz się?
Tombstone: Nie jestem z tych co cię zobaczą i się poddają.
Lin: Wiem ale warto było spróbować. Mamy szczęście że nie ma zimy. Inaczej trudno było by cię zobaczyć.
To go najwyraźniej wkurzyło bo przywołał swoich ludzi. Diana i Barb mają to wziąć na siebie a ja go. Kiwnęłam do nich i zaczepiając się i ściany wleciałam w niego z kopa. Wleciał przez drzwi do pomieszczenia w ścianę i tylko się zaśmiał. I o to dlaczego ze wszystkich wrogów on jest najbardziej upierdliwy... uniknęłam ciosu typiary, której złamałam nadgarstek i kopnęłam w kierunku Barb.
Tombstone: Zmieniłaś stylówkę co? Nawet niezła.
Lin: Tak. Ale to cię nie uratuje. Dobrze o tym wiesz? Mimo że to prawda. Sama wybierałam.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...