Lin
W szpitalu trzymano mnie jeszcze dwie godziny. Zrobiono mi kilka badań, których mam dość. Oczywiście że jeszcze serce coś odwaliło ale do dla niego normalne. Przy prawie każdym była Babs i mama. Babs była prawie tak opiekuńcza jak Elon kiedyś. Cały czas pytała się po co to badanie. Chyba zdetronizowała mamę, która dowiedziała się że mam wadę serca. Tsa. To było problematyczne ale na szczęście nie aż tak.
Po tym wszystkich w końcu zostałam wypisana ze szpitala. Chcieli dać mi kule Ale MJ kiedy mnie odwiedzał przyczepił mi coś do pleców co pomogło mi chodzić. Boli dalej ale mniej. Czuje się jak wydmuszka po takim czasie kontaktów międzyludzkich. Na szczęście to koniec.
Mama zabrała nas do domu. Na szczęście zna już trasę. Kiedyś przez przypadek kiedy jeszcze nie znała miasta zawiozła nas w sam środek wojny gangów i to ja musiałam uciekać. Na szczęście to się nie powtórzyło. Babs cały czas mnie przytuliła i była dziwnie szczęśliwa, Znaczy zwykle jest dziwnie szczęśliwa ale dziś wyjątkowo. Wyszliśmy z samochodu i rudowłosa pomagała mi iść. Mama otworzyła drzwi do domu, w którym panowała ciemność. Gdy SIMON zapalił świtało prawie dostałam zawału.
Wszyscy: NIESPODZIANKA!!! WITAJ W DOMU!!!
Z zaskoczenia skoczyłam na sufit ale nie zdołałam się przyczepić. Od razu spadłam w ramiona mamy, która mnie przytuliła. Spojrzałam kto chciał mnie posłać do piachu i były to wszystkie moje dziewczyny, rodzeństwo, nowe mamy i przyjaciele... łał. Jak to dziwnie brzmi. Wśród nich był Blitzo z trzema innymi, których nie znałam. Spojrzałam się na Babs w zaskoczeniu gdy już zeszłam na ziemie. Ona tylko posłała mi dumny uśmiech gdy Zee teleportowała się do mnie zamykając moje ciało w niespodziewanym przytulasie. Krzyknęłam z zaskoczenia ale już ostatecznie się dałam.
Zee: No weź dzikusko. Chociaż na chwilę kochanie.
Lin: Ok ok po prostu mnie zaskoczyłaś - dobra nie powstrzymam się - Kochanie? Łał. Kocham was Ale nie jestem pewna czy nie też.
Zee: Brakowało mi twoich żartów.
Dosłownie słyszałam chichot Harley w tle i MJ, który się dusił. Ewa w tle po prostu się od niego odsunęła.
Selina: Jak się czujesz tygrysico?
Lin: Na pewno lepiej niż przedtem - chciała się coś zapytać - Spokojnie. Tego mi oszczędził.
Selina: Już się bałam - pocałowała mnie tak ostrożnie jak nigdy - Tęskniłam za tym. Myślę że reszta też chcę.
W jednym momencie wszystkie moje dziewczyny zbiegły się wokół mnie żeby ku dziwu pojedynczo wyprzytulać i ewentualnie pocałować. Łał. To nowość ale pewnie niestety przelotna... W tle zobaczyłam Gwen, która nie wiedziała co robić. Dopiero po chwili Yuri ją zauważyła.
Yuri: Dziewczyny. Dopuśćmy może nową i niech się przyzwyczai do naszego pierdolnika.
Wszystkie jak jeden mąż odwrócili się do niej. Dosłownie widziałam strach w oczach Gwen, który te wszystkie pary oczu zaczęły ją osądzać. Tak. To może być dosyć przerażające szczególnie jeśli dzieje się to pierwszy raz. Każda z nich jest wyjątkowo opiekuńcza do mnie oczywiście o ile nie robi sobie ze mnie wtedy jaja jak z każdej.
Barb: No to mamy kolejną pajęczyce?
Carol: Najwyraźniej. Ah pierwsza miłość.
Karen: Powodzenia stara. Przyda ci się - łał. Od kiedy ona jest taka śmiała? Nie że to źle. To bardzo dobrze ale to coś nowego.
Kara: Widzę w niej Electro. Mam nadzieje że nie oszalejesz i nie dasz nam wpierdolu.
Jess: Cóż. Mamy inną baterie do tego.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...