Lin
Wiecie co? Posiadanie dziewczyny czarodziejki, która dopiero się uczy jest nawet fajną rzeczą. Niestety z dużym naciskiem muszę powiedzieć że się uczy. Poprosiłam ją czy by się nie dało zdjąć ze mnie mojej przypadłości szybciej. Ona powiedziała że ok i kiedy już znalazła coś w księdze to rzuciła od razu. Od razu kurwa! Teraz jestem na wysokości jej kostek zmieniona w czarnego królika. Tupię nogą w złości ale nawet to nie wydaje dźwięku bo moje futerko je niweluje. Staram się wyglądać poważnie ale mój wygląd skutecznie mi na to nie pozwala.
Zee: Chyba pomyliłam zaklęcia.
Lin: No co ty nie powiesz?
To tak brzmiało w moich myślach jednak gdy tylko się wydobyły słowa z mojego gardła to... były to cholerne piski króliczka. Czy mogę niżej upaść?
Zee: Spójrz na pozytywy. Jesteś najsłodszym człowiekiem królikiem na świecie.
Lin: Gdybym mogła to bym cię teraz utopiła...
Znowu. Wydobył się tylko mały uroczy pisk, który był tylko kolejnym powodem bym się już nigdy nie pokazywała przed nią.
Zee: Posłuchaj. Nie wiem co mówisz.
Lin: Piiii!
Nawet w moich myślach? No weźcie! Eh. To miała być cholerna groźba a zabrzmiało jakbym chciała marchewkę... W sumie to jestem głodna.
Zee: Dobra. To było urocze jak na ciebie. A teraz nie mogę Cię próbować zamienić z powrotem bo będzie gorzej. Tak będzie przez jakiś czas.
Lin: Sqiek.
Znowu w myślach?! No kurwa! Jebłam głową o podłogę i natychmiast się zatoczyłam z jej bólem pod ścianę. Zobaczyłam dwie Zee i starałam się pokazać jej fucka ale niestety moje małe króliczę łapcie sprawiły że pokazałam jej tylko poduszki....
Zee: Wiem co chciałaś mi pokazać ale wybacz. Nie mogę brać Cię taką na poważnie. Muszę iść Ale nie mogę Cię zabrać. Komu Cię dać? Wiem Karze.
Karze? Dlaczego kurwa Karzę? Niestety nie mogłam zapiszczeć bo teleportowała nas do niej po czym zniknęła nim mogłam ją ugryźć w kostkę. Próbowałam jeszcze uciec Ale nie mając swoich mocy mogłam tylko próbować się wdrapać na parapet, który był dla mnie za wysoko. Zdyszałam się bardzo ciężko i wtedy usłyszał jak ktoś się zbliża. Rozglądnęłam się i ukryłam pod startą brudnych ubrań. Śmierdzą i są przepocone... zupełnie jak u mnie. Cóż... Dlaczego też jak u mnie są tu moje bokserki? Przecież nie nocowałam nigdy u niej. Co ona ma za jakieś fetysze?
Lin: Co do chu...?
Drzwi się nagle otworzyły ukazując Kare. Chyba szukała swojej gitary a ja starałam się ukryć jak najlepiej. Niestety wzięła stertę ubrań pod którą się schowałam i wzięła je. To był moment gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy. Jej mina była zdziwiona a moja... królicza? Na początku się tylko patrzyła Ale później zrobiła coś czego nigdy jej nie wybaczę.
Kara: O mój Boże, o mój Boże! Jesteś taki słodki!
Lin: Nawet się nie waż...
Nie dokończyłam nawet swojego mózgo zdania bo ona mnie wzięła i zaczęła mną szorować twarz, miziać i czochrać. Glitch nie działa więc zaklęcie działa na swój sposób. Starałam się uciec od tego piekła fizyczności ale nawet mnie nie puściła. Za co mnie tak karasz Alfo?! Za co?!
Kara: Jak się tu dostałeś mały kolego? Nie sądzę że jesteś Zee bo one zwykle są białe A Ty jesteś czarny.
Lin: Co... czy to jest jakaś forma rasizmu? Bo jak tak to czuje się urażona.
CZYTASZ
Multivers: początek
Fiksi PenggemarLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...