R U C H A N I E vol3/lol

30 2 0
                                    

Lin

Jako iż krew jeszcze nie działa i mi nie specjalnie się chcę robić cokolwiek to główna napalona przejęła pałeczkę i pchnęła mnie na łóżko. Kit oczywiście patrzy jak na nie wiadomo co.

Lin: Wiesz pierwszy raz jestem w twoim domu. Ta twoja od wynajmu się nie przypieprzy. Nie chcę mi się później tłumaczyć.

Diana: Ona tak w zasadzie to ma gdzieś co robię o ile nie rozwalam domu. Raz przyszłam cała zglithowana a ta po prostu się spytała czy chcę herbatę. W sumie to ją nawet pewnie nie zdziwi że takie coś jak ty to Spider-girl.

Lin: Pewnie masz racje - coś zaczęłam czuć - Chyba zaczynam się odpalać.

Diana: Mmmm znakomity zapach.

Miała zamiar mi zdjąć koszulkę ale zatrzymała się i spojrzała na mnie pytająco. Kiwnęła głową i to zrobiła. Żeby później nie było ja zrobiłam to samo. Krew powoli zaczęła działać i z coraz większą śmiałością przejmowałam dominacje nad pocałunkami.

Kit: Co jak co ale bimbały ma sporę... Ty a weź je wymacaj.

Spojrzałam się na nią z ukosa z lekką irytacją ale nie mogę zaprzeczyć że do tego chyba dążyłam.

Lin: Czy mogę?

Diana: Krew naprawdę działa na ciebie bosko. Nie musisz się pytać.

Lin: Ale żeby było równo. Ty mnie też.

Diana: Równo czy nie chcę ci się sama wszystkiego robić?

Lin: No.

Chciałam to zrobić... a bardziej coś mnie do tego zmuszało ale nagle moja ręka stanęła w bez ruchu jakbym się wstydziła. Spojrzałam się na Kit, która jakby mi tą rękę zatrzymała.

Kit: Imersja kochana. Pokaż imersje.

Diana: Czyli krew jeszcze na ciebie aż tak nie działa? Ok. Pozwól że ci pomogę.

Dlaczego ona jest aż taka napalona? Chwyciła moją rękę i przyciągnęła do stanika, i mogłam wyczuć dokładnie to samo co kiedyś. Mięsiste górki na skórze. Chciałam jej to powiedzieć ale po Kit zobaczyłam że nie mogę. Eh. Będziemy musieli pogadać na temat prywatności i ciała.

Diana: Bądź bardziej śmiała - chwyciła jego krocze przez co podskoczyłam - ja jestem.

Lin: Kurwa kobieto! Mam cię jebnąć biczem w dupę?!

Diana:To miała być jakaś propozycja? Tym bardziej mnie zachęcasz.

Lin: Ty masz fetysz bicia?

Diana: Być może...

Lin: Uznajmy to za normalne.

Diana: Tak uznajmy. A teraz mam nadzieje że nie chcesz dominować?

Lin: Pewnie że chcę. Chyba widać jak się do tego pcham.

Diana: Nie musisz być sarkastyczna...

Wzięła mnie z łóżka i przycisnęła do ściany namiętnie całując. Jedyną dominacje na jaką mi się chciało walczyć to ta języków a i tak z nią przegrywałam. Nawet Kit jest tym zaskoczona.

Kit: Laska jest pojebana. To chyba moja ulubienica.

W końcu po kilku minutach intensywnego całowania ona się oddzieliła dając szanse na oddech.

Diana: Może pójdziemy trochę dalej.

Lin: Jak chcesz.

Diana: Tylko przejmij chociaż lekko inicjatywę.

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz