Lin
Od poznania dziewczyn i mojego rodzeństwa minął dokładny miesiąc. W tym czasie za dużo się nie wydarzyło oprócz odkrycia i zniszczenia paru dziupli gangsterów i to nie tylko Watahy. Są tu ludzie Kingpina, Mister Negativia, Hammerheada i pewnie wielu innych. O ile ludzie Kingpina czy Negativa byli tu tylko jednorazowo lub też dopiero planowali się wprowadzić i nie było z nimi większego problemu... tak ludzie młoto łba muszą tu być od dawna. Mają bazy i tajne przejścia w całym mieście. Nie byłam w stanie sobie sama poradzić pod względem rozplanowania przestrzeni więc musiałam prosić dziewczyny żeby mi pomogły co zrobiły. Niestety bez rui ledwo z nimi wytrzymałam i wtrąciły się w sprzątanie baz.
Zawsze działam solo dlatego kiedy Diana, która jest niby liderką mówiła mi co mam robić to myślałam że mnie pokurwi. W połowie misji przestałam się jej słuchać i pokonałam wszystkich na cichego dzięki czemu odkryliśmy że planują coś dużego. Nie było z tym problemu ale później zrobiła mi awanturę dlaczego nie potrafię działać w zespole a ja normalnie powiedziałam prawdę. Nigdy nie chciałam być w zespole. Z nerwów powiedziała że mogę odejść. W sumie to się zgodziłam ale reszta wręcz zmusiła mnie bym została.
Z niechęcią przystałam na tą prośbę i zostałam. Diana mnie przeprosiła a ja po prostu byłam ok a ona że nie jest ok ale ja byłam że jest ok ale ona była że nie ok aż w końcu kazałam jej zamknąć mordę bo jestem zmęczona ludźmi i jeszcze trochę integracji społecznych i kogoś zabije...
Wtedy się zamknęła a ja mogłam odpocząć.To było kilka dni temu kiedy jeszcze nie miałam rui. Teraz jest jej ostatni dzień i akurat prosiła mnie o wspólny patrol. Od razu się domyśliłam że nauczyły się rozpoznać moją ruje i to wykorzystują. Eh. Muszę wyssać czyjąś krew żeby nie była aż tak milutka. Teraz akurat przytuliliśmy się na przeprosiny i pobiegliśmy dalej na patrol. Chcę mi się rzygać.
Diana: Siostro - zaczęła gdy siedzieliśmy na jednym budynku.
Lin: Tsa?
Spytałam się telepatycznie gdy plunęłam na kogoś kto szedł i go trafiłam. Spojrzał się na mnie i stałam się niewidzialna. Spojrzał się na Dianę lekko zły po czym poszedł dalej a ja się pojawiłam. Zaśmiałam się co bardzo rzadko się zdarza. Diana spojrzała na mnie z małym przerażeniem po czym się otrząsnęła.
Diana: Wybacz... za wszystko co powiedziałam te kilka dni temu - spojrzała się w dół - Byłam wtedy zła. Po prostu przez to że jestem amazonką nie jestem przyzwyczajona żeby ktoś z drużyny działał samodzielnie.
Lin: A ja nie jestem przyzwyczajona do pracy zespołowej, jestem introwertykiem i aspołeczna a w dodatku nienawidzę ludzi. Coś jeszcze?
Diana: To nie pora na bycie wredną...
Lin: Oj weź tak wyrażam sympatie...
Diana: Czyli nie jesteś zła?
Lin: Nie wiem czy to ruja, która już się kończy czy po prostu fakt że cię lu... że cię lu... że cię nie nienawidzę ale nie. Jestem pamiętliwa ale przy okazji dopiekłam tobie a to uwielbiam. Wkurwiać ludzi. Widziałam jak ci powieko lata.
Diana: Tak... Wtedy wyjątkowo byłam wkurzona ale dzięki temu zrozumiałam że jest bardzo cennym członkiem drużyny. Jesteś... chyba najbardziej doświadczona z nas wszystkich. Wiem ile mam lat ale ty stawiłaś czoła tylu niebezpieczeństwom.
Uśmiechnęła się do mnie a mnie lekko zemdliło słysząc tak miłe słowa idące do mnie. Nigdy mi nie mówiono tak miłych słów więc moja introwertyczna dusza zaczęła krzyczeć a ja poczułam jak coś chcę się wydostać z brzucha, który zaburczał jak szalony. To spowodowało że wyplułam zielone coś, które uformowało się w małego demona, który uciekł.
![](https://img.wattpad.com/cover/235562594-288-k45750.jpg)
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...