Czy na to zasłużyłam?

59 3 2
                                    

Elon

Zaczął padać deszcz. Pogoda musiała się rozpierdzielić akurat teraz. Nie mogę się uspokoić i chodzę w te i z powrotem czekając na jakiekolwiek wieści od niej lub Anny która pobiegła jej szukać z Ewą. Minęło już pół godziny a jej dalej nie ma. Nerwy dalej mnie trzymają i nie potrafię się skupić na niczym. Czekam pod oknem w jej pokoju w nadziei że sama przyjdzie ale powoli zaczynam tracić nadzieje. Jak mogłem tak powiedzieć... to było wręcz paskudne. Teraz jest Alfa wie gdzie a ja nie wiem co się z nią dzieje. Może zrobić coś głupiego przeze mnie.

Elon: Jestem idiotą!

Krzyknąłem z całej siły w sposób że zabolało mnie gardło. Szczerze jednak mnie to nie obchodzi. Teraz jest ważna moja siostra, którą zraniłem. Chcę usłyszeć jej głos, chcę ją przytulić i poczuć jej dotyk. Chcę ją pocałować w czoło i wiedzieć, że nic jej nie jest. Nie mogę już wytrzymać i biorąc komórkę zadzwoniłem grupowo do Anny i Ewy, które po chwili odezwały.

Elon: Halo? Macie ją?

Anna: Elon. Dzwoniłeś do nas dziesięć minut temu. Jeżeli ją znajdziemy to zadzwonimy. Pa.

Ewa: Poza tym nawet ja bym nie była taką bezduszną szmatą! Pa!

Elon: Pa...

Szczerze mówiąc Ewa ma racje. Jestem bezduszną szmatą. Zasługuje na wszystko co teraz przeżywam ale teraz najważniejsza jest Lin. Zacząłam szukać w liście kontaktów do kogo mogłem jeszcze zadzwonić aż zatrzymałem się na jednym imieniu. Ta jedna osoba prawdopodobnie będzie zdolna ją uspokoić lepiej od nas.

Babs

Ja i dziewczyny jesteśmy w Sweet Justice. Stwierdziły że takie zwycięstwo należy świętować ale żadna z nas nie mogła nic jeść. Każda z nas nie mogła nic przełknąć przez tą walkę. I tu w sumie nawet nie chodziło o to że walka nas wyczerpała a o to z kim walczyliśmy. Gwen, która pojawiła się znikąd dostała jakiś super mocy, oszalała i prawie zabiła Lin, której mina złamała mi serce kiedy zginęła.

Nie mogąc patrzeć na jedzenie po prostu odstawiłam miskę jak reszta po chwili. Popatrzyliśmy na siebie i westchnęliśmy. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć aż Kara nie zaczęła.

Kara: Mocno mnie obiła skubana - lekko się uśmiechnęła prezentując lekkie siniaki - Jakim cudem była aż tak silna?

Babs: Tylko Lin to pewnie wie.

Diana: Teraz nasza siostra będzie potrzebowała odizolowania żeby się pozbierać.

Zee: Boje się że coś sobie zrobi. Już drugi raz widziała jej śmierć.

Babs: Musimy być dla niej silne. Ona była dla nas wsparciem nawet jeśli tego nie chciała a teraz... my musimy być dla niej.

Karen: Pomogła mi zaakceptować blizny po Hrez... będę za to jej wdzięczna zawsze.

Jess: Ta... jest bardzo dobrą przyjaciółką...

Znowu poczułam dziwne uczucie w sercu. Nie chcę żeby była tylko moją przyjaciółką. Kocham ją i nie potrafię tego stłamsić. Ba. Jej ruja od niedawna stała się dla mnie wręcz pięknie drażniąca. Eh. Muszę im to powiedzieć. Może mi pomogą w tym.

Babs: Słuchajcie - spojrzały się na mnie - Muszę wam coś powiedzieć... Bo ja - nagle zadzwonił telefon. Poważnie... - Halo?

Elon: Babs? Jak dobrze - powiedział ledwo mogąc stłumić szloch. Elon nie jest tym typem geja, który rozkleja z byle powodu chyba że umrze jego ulubiona postać w telenowel

Babs: Elon? Co się stało. Dlaczego płaczesz - wszystkie spojrzały się na mnie z małym szokiem gdy powiedziałam to.

Elon: Lin... Ona uciekła.

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz