D&D w realu

10 2 0
                                    

Lin

Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Lecę właśnie z niesamowitą prędkością przez jakiś kolorowy świetlny tunel, który zdaje się jakby nie miał końca. Karen jest obok mnie ale nie możemy się złapać. Jakby jakaś siła nam tego zabraniała i dawała złudną nadzieje że to się stanie. W końcu gdy zobaczyłam jakieś jasne światło zostaliśmy rozdzieleni przy nim i polecieliśmy w różne strony. Żebym się nie zabiła użyłam wingsuitu. Przeleciałam kilka metrów aż nie zahaczyłam o drzewo i upadłam na ziemie plecami. Tarcza złagodziła upadek ale niestety wyleciałam za urwisko. Strzeliłam pajęczyną w tarczę, którą rzuciłam na krawędź klifu. Wbiła się co pozwoliło mi na skoczenie tam i stabilne wylądowanie. Chwile dyszałam zmęczona. Szybko się jednak zorientowałam że to nie ziemia. Jestem w jakiejś dżungli a na dole tego klifu jest jakaś wioska, która wygląda na średniowieczną. I to nawet spora wioska.

Lin: Łał. Gdzie ja jestem? Dziwne te drzewa...

Kit: Dosłownie tam ktoś jedzie na wielkiej kapibarze a ciebie drzewa dziwią?

Lin: Tak. Nie wszędzie drzewa pożerają ptaki.

Wskazałam na drzewo gdzie... usiadła mieszanka ptaka i ważki. Gałąź drzewa to chwyciła i wrzuciła do paszczy. Lekko się wzdrygłam i spojrzałam jeszcze na krajobraz.

Lin: Cóż. To niecodzienne widoczki. To jest pewnie ten wymiar. 

Kit: Myślisz że w tej dziurze była by Sasha?

Lin: Nie, ale nie zaszkodzi spróbować. Muszę się dostosować.

Wyciągnęłam wszystkie ręce i zaostrzyłam zęby i pazury. Przyjrzałam się jeszcze mieszkańcom tej wioski. Rany. To jakby grać w D&D. Smoki, Gryfy... Alicorn? To raczej nie wymiar mamy bo są ludzie z rogami a u mamy takich nie było.

Kit: Dlaczego po prostu nie zmienisz się w Wilkona?

Lin: Wole się upodobnić do tych z rogami niż wilkołaków - spojrzałam się na rynek gdzie było stoisko z rzeczami z naszego świata - Skąd oni to mają? Może mają płaszcz? Ale na razie wolę się zabezpieczyć.

Zrobiłam z pajęczyny bandanę i stając się niewidzialna zeskoczyłam na zbocze, z którego się zsunęłam aż byłam na dole. Poszłam w kierunku wioski, która według znaku jest wioską łowców nagród. O. Świetnie. Może będą mieli rzeczy, które mi są potrzebne. Idąc dalej miałam wiele dziwnych spojrzeń. Począwszy od elfów, krasnoludów, których kobieta z brodą puściła mi oczko po myszojelenia na dwóch nogach mający w ręku nóż, który aż kipiał czarną magią. Nie będę się zbliżać lepiej. Podeszłam do lady gdzie gdzie stała dziewczyna smok. Za nią stworzenie przypominające Tatzerwurwa z mojego świata. Dziewczyna czytała coś a tamten jadł ser.

Kit: Ja chcę ser!

Lin: Halo? Można?

Tatzerwurw: Nie przerywaj mi żarcia wieloręki. Azerta!

Azerta: O. Cześć. W czym mogę służyć?

Tatzerwurw: Zawołaj lepiej Linusa. Ty nie potrafisz się targować.

Kit: Szczerość.

Azerta: Niech ci będzie szczurze... Linus! Klient!

Z namiotu za nimi wyszło stworzenie, nieco mniejsze ode mnie. Ma niebieskie futro rogi i ogon. Ubrane jest w typowo kupieckie ubranie podobne do handlarzy z Minecrafta.

Kit: Wygląda jak skrzyżowanie mamuta, kota i czegoś niezwykle irytującego...

Linus: Ah witaj. Co byś chciał kupić... - spojrzał na mnie dziwnie - Jesteś człowiekiem?

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz