Różyczka zakwitła czerwonym ogniem

16 2 0
                                    

Azerta

Wyszłam z łazienki po umyciu się. Cały czas mam w głowie to wszystkie randki ze mną i Sashą. Najwyraźniej to chyba działa. Mimo, że Sasha jest bardzo nieświadoma to chyba się powoli zakochuje. Mam przynajmniej taką nadzieje. Było by naprawdę dobrze. I na samą myślę o nagrodzie jaką dostane po tym wysiłku zarumieniłam się. Ona mnie pocałuje... Zachichotałam zarumieniona podchodząc do drzwi pokoju. Usłyszałam... nagły krzyk? Czerwony ogień w mojej głowie się zapalił i wbiegłam do pokoju do pokoju. Na początku nic nie zauważyłam. Żadnych nieznanych mi ludzi czy innych istot ale po chwili zobaczyłam skuloną, zakrwawiona, płaczącą Sashe w rogu pokoju. Wzrastało jej żarzące się futro, które parzy jej skórę. Od razu do niej podbiegłam. Dotknęłam tego myśląc że skoro jestem niewrażliwa na ogień nic mi się nie stanie. Myliłam się. To mnie poparzyło i to mocno. Jakim cudem? Dobra. Nie ważne.

Azerta: Sasha! Co się dzieje?!

Sasha: Zawołaj Oliwiera. Proszę.

Azerta: Oczywiście. Wytrzymaj.

Pobiegłam do pokoju jej brata i wbiegłam do niego prawie rozwalając drzwi. Spojrzał się na mnie siedząc spokojnie na łóżku mając w ręku jakiś magazyn z nagimi facetami, który szybko zmienił się w jakieś pisemko.

Oliwier: Słyszałaś o pukaniu? U was istnieją drzwi?

Azerta: Oliwier. Coś się dzieje z Sashą!

Oliwier: Co się dzieje?

Azerta: Nie wiem. Po prostu chodź.

Oliwier: Dobra

Nie dałam mu nic zrobić bo szybko go zaciągnęłam do naszego pokoju. Kiedy pokazałam mu co się z nią dzieje nie wyglądał na zaskoczonego. Czyli wie co się dzieje. Podszedł do niej i delikatnie dotknął policzka... Jak?

Oliwier: Młoda.

Sasha: Oli. Co się że mną dzieje? To straszenie boli.

Oliwier: Azerta. Bądź z nią. Mam już rozwiązanie.

Oliwier

Wiedząc już o co chodzi pobiegłem do pokoju tak szybko jak to możliwe. Wziąłem z szuflady srebrny naszyjnik z zębem na końcu i chciałem wrócić ale Anna z dołu mnie zatrzymała.

Anna: Oliwier. Co Ty wyprawiasz?

MJ: Dlaczego tak hałasujesz?

Oliwier: Młoda... ma te dni. Pierwszy raz.

Anna: Oł. To nie przeszkadzam - ucichła.

MJ: Ona ma już określone moce - kiwnąłem - Pierwsza ruja gdy ma się moce jest paskudna. Pomóc wam?

Oliwier: Poprosiła mnie.

MJ: Dobra. Środki przeciwbólowe masz w kuchni, a tabletki przeciw temu w apteczce.

Poszedłem do pokoju, zamknąłem drzwi i zawiesiłem na jej szyi naszyjnik. Prawie natychmiast jej ulżyło. Jej futro zniknęło a oczy wróciły do normalności. W końcu odetchnęła z ulgą.

Sasha: Co to było? Ruja?

Oliwier: Cóż... powiedzmy. To jest ruja ale w naszej części rodziny to działa inaczej. Ja też przez to przechodziłem.

Sasha: W sensie?

Oliwier: Chodzi, o to że nasza część rodzina nie przechodzi normalnie rui. Podczas pierwszej rui uwalnia się Wilkon.

Sasha: Wilkon? Ale skąd nagle ta ognista sierść?

Oliwier: Wiąże się to bezpośrednio z tym że twoje moce jeszcze się nie do końca ujawniły. Chodzi głownie o to że twoje zdolności mieszają się z Wilkonem a skoro ich jeszcze nie masz to Wilkon jest silniejszy.

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz