Lin
Obudziłam się i też poczułam lekki poranny ból w kościach. Przeciągnęłam się i strzeliło mi parę stawów. Otworzyłam oczy i światło słoneczne wleciało mi centralnie do nich. Chyba każdy zna uczucie kiedy spojrzy się na światło po jakimś czasie siedzenia w ciemności... ja to miałam kilka razy mocniejsze.
Lin: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!
Ryknęłam ale nie mogłam przeklinać tak jak chciałam bo moje struny zostały zniszczone. Zaczęłam więc je pukać aż zrozumiałam wtedy że oprócz tego że muszę zasłaniać rolety to jeszcze że widzę.
Jess: Co jest - krzyknęła gdy spadła z łóżka - Jakim cudem tak się drzesz będąc kurwa niemą?!
Lin: Wszystkie bóstwa władające słońcem się zebrały żeby mnie ukarać - krzyknęłam migowym.
Wzięłam ją za twarz i zaczęłam krzyczeć po czym zamknęłam oczy i starałam się uspokoić mój cierpiący układ nerwowy. Po tym jak otworzyłam oczy zobaczyłam że nawet Mimic się obudził żeby spojrzeć co się dzieje. Sama Jess siedziała na podłodze lekko się opierając o moje łóżku.
Jess: Widzisz? Łał. Nareszcie. Ale po co ten krzyk?!
Lin: Sama spróbuj nie widzieć przez jakiś czas a później nagle spojrzeć prosto w słońce. W ogóle dlaczego te rolety nie są zasłonięte?
Jess: Skąd miałam kurwa wiedzieć że akurat dzisiaj odzyskasz wzrok?!
Lin: Kto normalny śpi z odsłoniętymi roletami lub żaluzjami?
Jess: Ja! Ja tak śpię!
Lin: Ty jesteś kurwa nienormalna!
Jess: Mówisz to ty.
Lin: Eh dobra. Chyba mamy już poranek - spojrzałam się na nią bardziej kiedy wstawała - Wiesz. Zwykle nie komplementuje ludzi bo nie zasługują ale muszę przyznać że bez makijażu jesteś przepiękna.
Zatrzymała się i z wielkim rumieńcem spojrzała się na mnie. Wtedy zaczęła wąchać... powietrze chyba po to by sprawdzić czy nie mam rui.
Jess: Ty masz gorączkę czy jaki chuj? Dobra. Nieważne. Po prostu chodźmy na śniadanie - pocałowała mnie w polik - Ty też jesteś piękna.
Tym razem to ja się zarumieniłam jak nie wiadomo co i po prostu potulnie poszłam na dół by coś zjeść. Jestem głodna a już stąd czuje świeży boczek z Dodo. Ten zapach mnie wręcz unosił aż doszliśmy na dół gdzie wszyscy już jedli. Zauważyłam że Jess ma specjalny talerz z Nomarackimi wegańskimi posiłkami takimi jak sałatka owocowa, płatki kukurydziane z mlekiem z Orchynapsy czyli mięsożernej rośliny itd. Ewa za to żarła kiełbasę z pterodona popijając ludzką krwią. Najwyraźniej zaczęła się jej ruja.
Lin: Ółś
MJ: Wstałaś. Jak tam dzisiaj?
Lin: Sam zobacz.
Strzeliłam pajęczyną w jego widelec, który został mu wyrwany z ręki i przykleił się do twarzy Nat, która akurat szła.
Nat: Znowu?!
Lin: Nie celowałam w ciebie! Sory.
Ewa: Moja siostrzyczka jest zdrowa!
Lin: Och dziękuje Ewcia. Jesteś taka miła.
Ewa: Nie panuje nad sobą!
MJ: Wszyscy musimy cierpieć. Teraz pij krew to ci się polepszy. Poza tym dlaczego mój widelec musiał ucierpieć... i twarz Nat?
Słysząc krzyki Nat, której Kitty próbował oderwać widelec z twarzy większość z nas się zaśmiała. Oczywiście nie MJ.
MJ: Mówię poważnie.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...