Barbie
Jest piątek i właśnie przygotowuje się do randki z Lin. Mieliśmy to zrobić wczoraj ale wycofała się twierdząc że i tu cytuje " Ma ściekowy humor " Nie szczaiłam o co chodzi ale Zee dzisiaj w szkole zachowywała się przy niej dziwnie a sama Lin wyglądała jakby miała ją zaraz utopić czy coś. Nie wiem co pomiędzy nimi zaszło ale najwyraźniej reszta nic nie wiedziała. Jednak oprócz tych dziwnych rzeczy to Kara była smutna bo zgubiła króliczka a Diana musiała sobie kropić oczy bo królik ją na chwilę oślepił. Jess, Karen i Babs również stwierdziły że wczoraj miały takiego królika ale zniknął. Cóż. Magia jak myślę.
Jednak nie teraz o tym. Teraz jest ważna randka z aspołeczną dzikuską w której się zakochałam. Jestem bardzo zestresowana zarówno na to wydarzenie i na wybór stroju. Nie wiem co wybrać a bardzo chcę jej zaimponować. Nie wiem co taka dziewczyna lubi ale chyba nie jest typem przesadnej. Jakby też oprócz tego lekko mnie smuci że nie mogę jej pocałować to jestem raczej szczęśliwa, że zaproponowała mi randkę nawet jeśli to była sugestia jej brata. Dlatego postawiłam całą obsługę na nogi.
Barbi: Nie. Nie. Nie! Sukienka musi być idealna! To wyjątkowa dziewczyna więc ja też muszę być wyjątkowa!
Lin
Są u mnie wszystkie moje dziewczyny, które chyba przesadnie reagują na tą randkę. Są niebywale szczęśliwe tak samo jak moje rodzeństwo. Anna nie może przestać o tym gadać a MJ i Elon zużyli już piątą paczkę chusteczek mówiąc jacy są ze mnie dumni mimo że ja cierpię katuszę! Muszę się wciskać w zasraną kieckę. Na szczęście one mnie nie widzą... choć Ewa, próbuje mnie podpatrzeć. Nat jest w podziemnym labo, do którego przyznał jej dostęp Elon i bada nową moc MJ, którą już raz podpalił nam dom. Chyba jego darem jest kontrola magii jak Zee więc chyba się polubią.
Aktualnie właśnie są w moim pokoju a ja się ubieram w szafie. Dla pewności że żadne nie podgląda ustawiłam Franka na czatach. Franek to mój animatronik. Robię jeszcze ostatnie dociągnięcia żeby było idealnie... jestem jebaną perfekcjonistką...
MJ: Lin wyłaź już. Stroisz się od godziny.
Lin: Jestem jebaną perfekcjonistką. Gdyby nie ty to byś nie musiał czekać!
Kara: Czy ona na pewno musi nosić tą sukienkę? Po co jej?
MJ: Raczej ona też wbije się w kieckę więc niech chociaż razem to zrobią. Wiem, że rzadko się stroisz w takie coś Ale musisz pocierpieć.
Elon: Boje się zapytać jak inaczej chodziłaś z dziewczynami na randki.
Babs: Właściwie... to nigdy nas nie zabrała na randki a jeżeli już to polegały na chodzeniu po parku i wzajemnym patrolu.
Ewa: Romantycznie.
Jess: No. W chuj. Długo jeszcze?!
Lin: Jeszcze raz ktoś wrzaśnie to wrzucę do świata Krwawej Marry!
Zee: O. Nie będzie tak źle. Pogramy w pokera.
Lin: Zee!
Zee: Co? Stwierdzam fakty.
Anna: Długo jeszcze?
Lin: Chyba już.
Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z szafy lekko przerażona. Jestem ubrana w ciemną długą suknie z pofalowanymi końcówkami na dole, która jest cała czarna a góra przy piersi jakby postrzępiona w czerwono-czarne strzępki. Nawet się nie chwiejąc wyszłam w czerwonych obcasach, które w sumie nie były aż takie długie. Moja górna waga jest pomalowana na czarno, kredki, które zwykle podkreślają moje oczy są mocniejsze a włosy związane w subtelną długą kitkę choć mały ich kosmyk zwisa mi zasłaniając oko. Paznokcie pomalowane są również na czarno a okulary zostały jakie były.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...