Furry schizofrenia się tłumaczy

28 4 0
                                    

Lin

Obudzenie się w naga w łóżku Diany z nagą Dianą było pierwszym takim obudzeniem się. Chociaż to nie było dziwne. Najdziwniejsza była Kit, która pożerała ser na podłodze. Nie wiedzieć o co z nią chodzi po prostu wstałam. Diana sama się wtedy obudziła i się ubraliśmy do następnego dnia. Niestety jest dzisiaj szkoła więc musiała zapierniczać po swoje rzeczy do domu. Wbiegłam jak potłuczona i wzięłam pierwsze lepsze rzeczy i poszłam. Ku dziwu minęło wszystko git oprócz wychowawczej gdzie wychowawca próbował dojść do tego kto spuścił w kiblu cały kwas i teraz rury się rozpuściły. Nie wiem kto to był ale jest moim nowym idolem.

Po tym poszłam do domu gdzie zjadłam obiad, pograłam i poszłam spać. Starałam się unikać wszystkich bo nie wiem co odwali Kit. Wytłumaczyłam się tym że jestem zmęczona ludźmi. To zawsze działa. Obudziłam się po kilku godzinach kiedy było już ciemno. Idealnie. Założyłam strój i miałam już wyjść ale zaburczało mi w brzuchu więc ściągnęłam maskę i poszłam na dół do lodówki. Tam Carmen, Anna i dwójka jakiś młodych ludzi grało w Super Mario Smash Bros. Podeszłam żeby spojrzeć. Pojawiła się Kit, której się najwyraźniej podobało.

Carmen: O. Cześć Lin. Chcesz sobie usiąść i zobaczyć jak wygrywam?

Lin: Nie dzięki. Mam dzisiaj patrol i muszę lecieć. Po prostu jestem głodna - ci nowi spojrzeli się na mnie kiedy pokazywałam wszystko migowym ale się nie odzywali.

Anna: Ale dzisiaj jest poniedziałek. Czy Babs przypadkiem dzisiaj nie miała?

Lin: Wzięłam za nią bo coś jej wypadło.

Anna: Coś znaczy praca?

Lin: Wywalą ją jak jeszcze raz się urwie.

Anna: No to chyba że tak.

Carmen: A Lin. Poznaj moich przyjaciół. Zack - pokazała na chudego rudego faceta - i Ivy - Pokazała na umięśnioną rudą dziewczynę z krótkimi włosami - Jest jeszcze Player ale akurat go nie ma.

Zack: Siema Lin. Fajny strój.

Spojrzałam na niego kiedy podał mi rękę. Jako że jeszcze trochę krew działa to dwoma palcami ją potrząsnęłam i poszłam do kuchni ale jeszcze usłyszałam co mówili.

Zack: Zrobiłem coś nie tak?

Carmen: Nie. Po prostu nie lubi nowych ludzi.

Ivy: Czyli jest introwertykiem.

Anna: Bardziej jest introwertykiem z fobią społeczną. Po prostu musi się przyzwyczaić.

Carmen: Tak. Trochę musiałam pogadać z nią by się otworzyła ale nie naciskaj. Ostatnio sporo przeżyła. A poza tym gdzie była wczoraj w nocy. Nie było jej.

Anna: Sądząc po zadowolonym wyrazie twarzy Diany to pewnie u niej. A dlaczego?

Carmen: Po prostu się o nią martwię. Najpierw zmieniła się w potwora a teraz jest nieobecna cały dzień.

Anna: Ona tak ma często i nawet przez kilka dni. To u niej normalne.

Carmen: Ok ale gdyby czuła się źle to od razu do niej idę.

Trochę się nawet uśmiechnęłam pod nosem i poszłam do lodówki. Carmen naprawdę daje mi spore poczucie bezpieczeństwa jak moja rodzina. Uratowała mnie i jeszcze polepszyła humor. Jest dla mnie tym kim... powinna być moja matka a nigdy nią nie była. Hrez gdy tylko się jej sprzeciwiłam to mnie biła lub robiła coś gorszego. Brakuje mi matki jako takiej. Ella nie zdążyła mi dać matczynego ciepła. Była fajna i miła ale zginęła za szybko. Czasami się zastanawiam że czy gdybym nigdy nie napotkała tą rodzinę to może by dalej żyła. Eh. Te myśli znowu do mnie wracają. Nie mogę o tym myśleć. Ona jest tu pewnie z litości do minie. Najlepiej jak się z tym pogodzę i sprawdzę co jest w lodówce. Otworzyłam drzwiczki is sprawdziłam. Nic, nic, nic o kolba kukurydzy. Yumi. Wzięłam ją i gdy zamknęłam była tam Kit, która skoczyła na mnie jak Foxy we fnafie. Ryknęłam ze strachu i straciłam równowagę upadając na deskę na której są naczynia, które ma się schować do zmywarki po kolacji. Dosłownie wystrzeliły w górę.

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz