Babs
Szczerze... w cholerę trudno było mi zasnąć. Świadomość tego że ta szmata prawie znowu zgwałciła Lin i zniszczyła naszą ciężką pracę mnie dołowała. Już było dobrze. Już otworzyła się i mogła o tym gadać ale nieeee. Bezwartościowa kurwa z Watahy musiała to wszystko zepsuć. Tak byłam szczęśliwa że nareszcie jest z nią lepiej, już myślałam że nic się nie stanie a tu taki chuj. Rany... Przez dwie godziny myślałam nad tym co teraz zrobić by pomóc Lin ale nie mogę nic wymyślić. Niby Oliwier jej pomógł i być może się dowiedział ale to mi nie wystarczy. Nie wiem co robić i to mnie tak frustruje że aż wykańcza. Mimo że nie chciałam zasnąć to to zrobiłam.
Podczas snu śniło mi się że Lin jest uwięziona i jednak się do niej dorwała a ja nie mogłam nic zrobić. Byłam uwięziona w czymś i mimo moich najlepszych starań nie miałam szans by jej pomóc. Nie wiedziałam że to sen dopóki nie usłyszałam przynajmniej w śnie głośnego pukania. To mnie obudziło i wstałam gwałtownie na łóżku do pozycji siedzącej. Zalana zimnym nieprzyjemnym spojrzałam na źródło dźwięków. To była Lin, która wyglądała na zmartwioną. Próbowałam coś powiedzieć ale przez dyszenie nie byłam w stanie wydukać ani słowa. W końcu ona sama do mnie podeszła i usiadła na łóżku. Patrzyła się na mnie w uśmiechu. Ja nie byłam w stanie go pokazać. Dopiero po chwili w końcu oddech mi się uspokoił.
Babs: Śłółki? Wszystko dobrze? Coś się stało?
Lin: Tak. Przyszłam tylko do ciebie bo nie było Oliwiera.
Babs: To gdzie on jest? Przecież miał być przy tobie... - to już mnie trochę zdenerwowało.
Lin: Jest już dziewiąta. Poszedł robić śniadanie. Idziesz?
Babs: Tak. Już. Pewnie.
Gdy w końcu uspokoiłam sama siebie zeszłam z łóżka a ta mnie przytuliła. Bez zbędnych pytań odwzajemniłam to tak lekko jak mogłam. Po tym zaczęłam się przebierać a ta usiadła znowu i patrzyła się w podłogę.
Babs: Lin - zaczęłam ściągając piżamę - Co... co ona ci tak naprawdę zrobiła?
Lin: Rudziku proszę...
Babs: Rozumiem że nie chcesz o tym mówić - kiwnęła - Ale chociaż proszę. Potwierdź mi to że nie zrobiła to o czym myślę. To po prostu nie daje mi spokoju.
Lin: Nie. Rozerwała mi tylko ubranie, całowała, wkładała język i lizała... chwytała mnie przez spodnie za penisa i jądra ale nie zdążyła ich rozerwać.
Babs: Rany... ja... Nie wiem co powiedzieć. Czy... chcesz o tym sama myśleć - kiwnęła - Ok. To gdzie jesteśmy?
Lin: Za połową drogi. Jeszcze ponad dwie godziny.
Babs: Gdzie się zatrzymamy?
Lin: Nasz pierwszy cel to nasze rodzinne miasteczko. Zatrzymamy się w naszym starym domu.
Babs: Dobrze. Może spotkacie następnego kuzyna.
Lin: Może. Wtedy będzie fajnie.
Babs: Możesz powiedzieć imiona wszystkich twoich kuzynów i kuzynek? Chyba że nie chcesz.
Lin: Nie nie. Spoko. Oprócz Oliwiera to byli jeszcze Emma, Sasha, Tomir, Marek, Aniela, Lesław i Tip. Z czego Tip było osobą niebinarną. Tip, Lesław i Emma byli rodzeństwem tak jak Tomir, Oliwier, Sasha i Marek. Aniela była jedynaczką.
Babs: Przykro mi. Straciliście tyle osób. I to przez jedną osobę.
Lin: Ta. Ale zapłaci za to. Zrobię wszystko by się zemścić.
Babs: A ja ci w tym z chęcią pomogę. Jesteśmy rodziną więc to już bardziej sprawa nasza.
Lin: Racja step sis. Ohhh!
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...