Śmierć... nie no, żartuje. Ekspozycja

19 3 0
                                    

Babs

Po całym dniu treningu zdecydowaliśmy że przenocujemy u nich bo jesteśmy padnięte. W czasie gdy poszliśmy po swoje rzeczy oni pożegnali Carmen i sądząc o stanie Lin nie było to łatwe pożegnanie. Dlatego poszła do niej tylko Jess i Lois. W zasadzie to tylko one nie bały się Mimica. Reszta w tym ja poszła do labu. Jest tu dużo pokojów gościnnych więc nie było problemu ze znalezieniem wspólnego. Teraz właśnie idziemy do łózka by w końcu pójść w spanko.

Babs: To był fajny dzień. Zakwasy będą jutro na pewno/

Zee: Tak. Nawet było nieźle. Nie wiesz jak tu się bierze wodę?

Babs: Lin coś mówiła. Chyba ten przycisk.

Próbowałam nacisnąć ale Zee mnie powstrzymała pokazując że jest to guzik do pocisków termojądrowych. Nacisnęłam kolejny, który był zaraz obok tyle że nad nim był bardzo mały obrazek kropelki wody.

Zee: Jaki mózg to kurwa projektował?

Oparła się o ścianę na przeciwko. Wtedy musiała coś przycisnąć bo aktywowała jakieś ukryte drzwi, które otworzyły się na przeciwko powodując hałas. Karen, Kara i Nat z Kittym przybiegli nie wiedząc co się dzieje tak jak my.

Nat: Co tu się... skąd te Drzwi?

Zee: Nie wiem. Były ukryte.

Kara: Wchodzimy tam?

Kitty: Chyba po coś były ukryte.

Babs: No właśnie. Jakby oni nie ukrywają rzeczy gdyby nie były groźne. Nie powinniśmy tam zaglądać, bo jeszcze uwolnimy jakiegoś starożytnego wirusa czy coś.

Kara: Pewnie masz rację ale może tam są zabawki Batmana i tak dalej.

Babs: Nie chcę widzieć Wayne'a w lateksie...

Karen: Nie odpuścisz. Po prostu chodźmy.

Zee: Jeżeli uwolnimy jakiegoś wirusa lub grzyba zombie to będziecie pierwsi, którym odgryzę głowy.

Weszliśmy i zaczęliśmy szukać przycisku światła. Próbowałam go wymacać ale trudno gdy wszystko jest jednorodne... Jest. Włączyłam i zapaliło się bardzo jasnym światłem, które prawie mnie oślepiło. Zasłoniłam oczy i weszliśmy. To pomieszczenie wygląda na większe od domu Lin. Na ścianach są różne obrazy a na półkach wiele książek. Weszliśmy dalej i jeden obraz rozpoznałam. Jest to Andromeda Wygnaniec o ile się nie mylę.

Nat: Co to za miejsce?

Zee: Wygląda na jakiś skarbiec - zauważyła Andromedę - To ten gościu z tamtego obrazu? Ten Wygnaniec?

Kara: Pewnie tak - podeszła do miecz Alfy, która dała im Diana - to chyba skarbiec jej rodziny. Zobaczcie na ten miecz. Diana im go dała. Jest chyba na nim jakaś legenda.

Kitty: Tak. Z tego co pamiętam to legenda Wielkiego Azarotha, który na początku dziejów został pokonany przez Pierwszego.

Zee: Azaroth istniał? Myślałam że to tylko bajeczka.

Karen: Czyli te wszystkie Nomarackie legendy są prawdą?

Nat: Legenda jest w  dalszym ciągu legendą Karen. To nie musi być cała prawda. Ej mam jakieś notatki. Są po Nomaracku.

Babs: Mogę spróbować je przeczytać.

Spojrzałam się na nie. Jest to staro nomaracki. Nauczyłam się tego języka podstawowo ale perfekcyjnie nie chociaż rozumiem trochę.

Babs: Tytuł to " Koniec ". O waści panie i panowie. Nie możemy dużej się ukrywać. Nasza zbrodnia wyszła na jaw.

Kara: Zbrodnia? Jaka zbrodnia? Na pewno dobrze przeczytałaś?

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz