Cóż. Wcześniej nie pisałam dziennika ale trzy tygodnie mieszkania w domu Lin powinien być dla mnie niezapomniany. I nie tylko ze względu na to jak cudowną była dziewczyną... tak samo jak jej rodzeństwo oczywiście to jeszcze Ewa miała racje. Ten dom jest niesamowicie nawiedzony. Na początku był to dla mnie mały problem ale szybko się przyzwyczaiłam. Szczególnie że większość wnętrza jest zautomatyzowana przez sztuczną inteligencje nazwaną SIMON, który robił wszystko o co tylko poprosiłam. W ich domu nie ma tostera bo to on robi śniadanie jakie chcemy ale czajnik jest. Elon tłumaczył to tym że SIMON jeszcze nie radzi sobie z płynami. Ta. Wierzę w to szczególnie po tym jak pierwszego dnia kiedy poprosiłam żeby AI zrobił mi ciepłą kąpiel. Gdy tylko woda zaczęła lecieć temperatura mojej skóry podskoczyła o kilka kresek i mimo że szybko wyskoczyłam w bólu to oparzenie pierwszego stopnia mnie nie ominęło. Mój pierwszy dzień był tam cudowny. Ale na szczęście nic więcej poważnego mi się nie stało.
Oprócz dziwnej sztucznej inteligencji to musiałam przyzwyczaić się do wszelakich zjawisk paranormalnych, które dla moich gospodarzy były normalnie. Ba. Pod każdym łóżkiem jest potwór spod łóżka. Także był pod moim. To mnie przerażało ale najwyraźniej Lin i potwór spod jej łóżka chyba się zaprzyjaźnili. Nie wiem jak i to jest dla mnie zagadką.Mój potwór spod łóżka gadał ze mną dopiero trzeciej nocy i w sumie był fajnym gościem. Alan bo tak się nazywał prowadzi swoją własną restauracje w zaświatach i dał mi kawałek pizzy, który sam zrobił w ramach przyjaźni. Był pyszny i następne kilka pół nocy przegadaliśmy. To chyba jest najdziwniejsza przyjaźń jaką zwarłam bo pozwoliłam mu przeprowadzić się pod moje łóżko w moim domu, w którym teraz jestem i dalej gadamy. Tata jest tym lekko przerażony ale chyba się przyzwyczaił.
Jednak Alan nie był jedyną nadprzyrodzoną istotą jaką spotkałam. Lalka, która została przybita przed domem do słupka i przywiązana do niego okazała się opętana przez kilkanaście duchów. Każdy z nich był wredny i nie miły. Obrażała także mnie ale to ignorowałam i to była jej słabość. Ignorancją ją wręcz paliła z wściekłości chodź to było bardzo trudne.
Innym zjawiskiem na zewnątrz byli jakby Dementory z Pottera i nie tylko które pojawiały się na dachu niezależnie od pory dnia czy nocy. Oni nie byli problemem. Zwykle tylko się wygłupiały lub tańczyły co irytowało tylko w nocy bo ściany i sufit są bardzo cienkie.
A właśnie. Noc. To była najbardziej interesująca cześć mieszkania tam. W moim pokoju czasami przechodziły cieniste postacie, które najwyraźniej nawzajem ze sobą plotkowały. Nie słyszałam ich ale raz byłam światkiem jak jedna energicznie coś tłumaczy drugiej, która była niesamowicie zszokowana. Kiedy mnie zauważyły to zaczęły też dzielić się plotkami ze mną kiedy tylko chciałam. Wiele z nich mnie szokowało jak to że na przykład w piekle ponoć Hitler i Stalin rozstali się po prawie osiemdziesięciu latach związku. To było nawet smutne a inna postać stwierdziła że to była tylko kwestia czasu.
Zgadzałam się z tym całkowicie po słuchaniu w lustrze wywodów Krwawej Marry. No właśnie. Ona na początku mnie bardzo przerażała ale kiedy zaprosiła mnie do grania w pokera z Babą Jagą i Lin przestała wydawać się aż tak przerażająca. W sumie to była nawet miła... oprócz tego że kantuje tak samo jak Lin, która okazała się Hazardzistką. Wgrywała za każdym kurwa razem nie dając nam żadnej szansy chyba że aktualnie nie grała. Wtedy to była walka wyrównana.
Nauczyłam się też żeby ignorować skrzypienie w szafie i samo otwierające się tam drzwi. Jakieś duchy czy demony miały tam swój miesiąc miodowy i było bardzo niezręcznie kiedy otworzyłam drzwi. Szybko zamknęłam i wyszłam na korytarz o trzeciej w nocy. To mnie też nauczyło że nie powinnam wtedy wychodzić chyba że chcę iść na imprezę w zaświaty. Nie miała bym z tym większego problemu ale okazało się że po imprezie do szóstej muszę natychmiast wrócić do świata żywych bo inaczej zostanę tam do następnej trzeciej w nocy. Stało się to i musiałam czekać. Przynajmniej się tam nie nudziłam bo pogadałam z wieloma duszami, które akurat przechodziły. Jakaś starsza dusza opowiedziała mi jej życie, które okazało się bardzo ciekawe.
Kiedy wróciłam okazało się też że szatan we własnej osobie o Imieniu Lucek jak to nazywali go Valorezowie lubi tam przebywać. Ku dziwu okazało się że on sam jest Valorezem... znaczy jest synem Alfy czyli stwórcy ich rodu itd. Nawet miły gościu ale musiał szybko się zbierać.
Przebywanie w ich domu nie było szczególnie straszne nawet z tymi wszystkimi demonami, potworami, duchami itd. Nie byli tacy źli ale odkryłam tam chyba swój nowy lęk. Animatroniki. Lin zbudowała animatronika, który w nocy patroluje dom. Nawet nie zdawałam sobie sprawy że się go boje kiedy schodziłam na dół po szklankę wody i będąc w połowie schodów zobaczyłam jak coś się obraca w moją stronę. Czerwone świecące oczy mnie przenikły i skoczył centralnie do mnie żeby móc mnie zeskanować. Ja potrafię znieść wiele rzeczy ale tego nie dałam rady i zemdlałam. Obudziłam się w łóżku i siedzącą przy mnie Lin, która majstrowała przy jak to nazwała Mimiciu. Stwierdziła że Mimic nie powinien się tak na mnie rzucić ale zostawi ten błąd i ulepszy skoro tak dobrze działa. Okazało się w ogóle że chcę aby to coś mogło zmieniać kształt i mogło naśladować tego w którego się przekształci. Pierwszy raz w życiu chciałam wykrzyczeć że to zły pomysł ale już się powstrzymałam.
Poza tym mieszkanie z nimi nie okazało się takie złe... z wyjątkiem Elona, który ogląda cały czas telenowele i nie można obejrzeć telewizji... której w sumie i tak nie oglądam. Anna nie wychodzi z pokoju bo jak to określiła... i tu cytuje " Jestem Otaku. Słońce mnie rani". Widziałam chwilę jej pokój i w porównaniu z Lin jest uporządkowany bardziej od mojego życia. Ma chyba tysiące mang itd. Ewa uwielbiała mnie straszyć i robić sobie ze mnie żarty ale normalnie nic nie było. No i jeszcze jest Lin.
Eh. Szczerze mówiąc nie wiem co o niej napisać. Pisząc prawdę... moje uczucia wzrosły do niej bardziej niż przyjaciółki. Zakochałam się w niej mimo że nie za bardzo mną się interesowała. Ona również rzadko wychodziła z pokoju chyba że po jedzenie czy do łazienki ale jak już jej zachciało się być społeczną to była cudowna.
Raz gdy dopadł mnie lęk i strach spowodowany tym atakiem w nocy to przyszła do mnie i pocieszyła. Pierwotnie przyznała mi że przyszła by mnie uciszyć ale ostatecznie zdobyła się nawet na przytulas i z wielką niechęcią pocałunek w czoło. To sprawiło że poczułam się lepiej ale ona chyba wylądowała całe baterie.To nie był jednak koniec interakcji moich i jej. Czasami wracaliśmy razem ze szkoły a ja pomagałam jej jeszcze chodzić bo dalej kulała. Wyjawiła mi sekret, który był dla niej raczej istotny a mianowicie że chorowała i prawdopodobnie choruje na rozdwojenie jaźni. Nie powiedziała mi więcej ale dodała że zmasakrowanie Shockera przez nią było prawdopodobnie spowodowane że jej druga osobowość, która nazywa się Sigun zwiększyła jej agresje a sam Sigun ponoć jest wręcz personifikacją jej złości i siły. Nie wiem czy go spotkam ale mam nadzieje że nie.
Pierwszy raz usłyszałam jej śmiech i zobaczyłam uśmiech. Obie rzeczy były piękne a stały się wtedy kiedy Ewa spadła ze schodów kiedy sonicznie kichnęła. Nic się jej nie stało ale nie mogła się powstrzymać. Do dziś go słyszę i nie chcę zapomnieć.
I to chyba na razie koniec moich przygód w ich domu. Nic więcej się raczej nie wydarzyło. Dziewczyny radziły sobie jakoś baz nas przez pierwsze kilka dni kiedy nie mogliśmy walczyć. Znaczy ja nie mogłam bo Elon nie wypuszczał Lin na akcje. W sumie się mu nie dziwie.
To na razie koniec. Do następnego wpisu. Zee.
Kocham cię Lin. Moja piękna pajęczyco...
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...