Leo/Lin
Ja i moje rodzeństwo w końcu wyrwaliśmy się z tego nieszczęsnego Nowego Yorku. Brud, syf, ludzie i jeszcze więcej syfu. Nie myślałam, że kiedykolwiek się wyrwiemy z tamtej dziury a jednak. Metropolis. Ponoć najnowocześniejsze miasto w całych Stanach ale nie wydaje mi się. Syf podobny jak tam tylko że parę nowocześniejszych budynków. A z resztą. Czytałam o tym. Wskaźnik przestępczości jest ogromny i praktycznie każdy bandyta tu jest skazany na karę śmierci. To w sumie dobrze. Będzie łatwiej.
Anna: I jak tam, pamiętasz numer swojej, klasy?
Lin: Tak An.
A o to przedstawiam wam jedną z moich sióstr. Ana. Biała, ruda laska, z czarnymi okularami i widocznymi piegami na twarzy oraz brązowymi oczami. Dziewczyna o niezbyt umięśnionej budowie. W brwi ma mały kolczyk i tatuaż na szyi w kształcie kociej łapy. Jej wieczny uśmiech dawał sporo do myślenia kiedy na ciebie patrzyła. Nigdy nie wiesz co ona planuje. To osoba, dla której opinia innych liczy się tyle co nic a jej swatnicze zdolności wykraczają poza skalę. Chyba nigdy nie widziałam laski tak zafascynowanej romansem jak ona.... Ale zawsze mnie we wszystkim wspiera.
I to nie wiem dlaczego na to zasłużyłam. Nie jestem ani jakaś specjalnie fajna ani jakaś społeczna. Nie jestem nawet atrakcyjna... Jestem kartoflem. Mam pomalowane oczy i zrobione rzęsy i lekko podkreślona czerwone usta. Białe włosy i mocno niebieskie oczy. Lekko także umięśniona. Na sobie ma też czarną kamizelkę z zieloną podkoszulką i białymi dresami i kolorowymi trampkami. I chyba już wiadomo że jestem transem co nie? Używam żeńskich zaimków itd. ale na razie boje się to im wyznać.
Anna: Tylko nie rób zbyt wysokich wygibasów, żeby Cię nie rozpoznali.
Lin: Wiem, a poza tym Spider-man odszedł.
Powiedziałam to... nie pewnie. Bardzo niepewnie. Nie jestem pewna czy to prawda... a może. Nie wiem.
Elon: Wiemy, ale to może wydać się podejrzane.
Tym razem to mój brat Elon. Jak ja go nazywam... sopel. Sopel jest dosyć spokojny i jest jedyną odpowiedzialną osobą tu. Elon to co innego. Nawet jego wygląd mówi. Jestem ten odpowiedzialny ale jak powiesz do mnie Pan to poczuje się staro. Ma wręcz bladą skórę z mocno tlenowymi włosami i białymi oczami. On nie ma piegów ale ma kolczyki w kształcie sopli. Dlatego sopel. Też nie wie o moim sekrecie ale chyba się domyśla bo słuch ma dobry a sen słaby jak głowa na procenty szesnastolatka.
Lin: Ludzie. Ukrywałem swoją tożsamość już od pięciu lat. Dam radę to zrobić w mieście gdzie Spidy nigdy nie był. Może tu będzie lepiej.
Anna: Nie tęsknisz za Nowym Jorkiem?
Lin: Kochałem Nowy Jork i Brooklin. Byłem tam blisko z wujkiem Stevenem kiedy jeszcze żył.
Ah wujek Steve. To facet, u którego tabu nie istniało. Można by było gadać z nim o wszystkim i żadne słowa nie były w stanie go urazić. Może i był typowym Amerykaninem czyli wiecie. Lekki piwny brzuszek, zafascynowanie bronią i uwielbiał piwo ale wyróżniał się od innych tym że potrafił komuś złamać rękę jedną ręką na kilkanaście różnych sposobów.
Elon: Blisko? Co masz na myśli?
Lin: Mówiliśmy sobie wszystko, bo łączyła nas nić porozumienia.
Elon: Wielka Alfo, ale suchar. Pomocy, wody!
Ana po prostu zaczęła się śmiać bez kontroli. Może to i był suchar ale był dobry. Moja moc na tym polega i chyba jest git. I pewnie myślicie o tym czym jest Alfa. Cóż to takie bóstwo. Jesteśmy z nim silnie związani bo dawała nam otuchy. I tak btw. Alfa jest kosmicznym wilkołakiem ale to szczegół.
CZYTASZ
Multivers: początek
FanfictionLin i jej rodzeństwo stracili wszystko. Dom, rodzinę i dawne szczęście. Starają się teraz jakoś odnaleźć. Wiele lat życia w Nowym Jorku sporo zmieniło. Czy to zachowanie czy zdolności. Stała się znana jako Spider-man. Jednak po pewnym incydencie rzu...