R U C H A N I E vol2

57 2 0
                                    

Lin

Siódemka prawie nagich dziewczyn podeszła do mnie. Ja już chciałam narzekać że to nie był koniec ale... moja ruja mnie do tego aż zbyt zachęcała co mi się nie podoba.

Lin: Zróbcie to szybko. Niech ruja weźmie górę.

Diana: Ruje? Masz ruje? - spojrzała się na Babs, która jej coś szepnęła do ucha - Czyli ruja sprawia że za twoim pozwoleniem bardziej jesteś chętna. O. Rozumiem. Cóż. To znaczy że ta noc będzie jeszcze lepsza nisz się spodziewałam.

Karen: To płonne nadzieje sądząc po tym że już się rozproszyła.

Zee: Lin! - spojrzałam na nią i była bez makijażu - rozumiem że pająki mają fascynujące historie ale proszę...

Lin: Dobrze dobrze... btw. Jesteś piękna bez tego makijażu.

Zee zarumieniła się i lekko zaskoczona wyciągnęła małe lustereczko znikąd.

Zee: Zapomniałam się pomalować bo tak się spieszyłam... Dobra. Może to lepiej jak się podoba. od iktoidi

Teleportowała się na moją klatkę piersiową i miło że przejęła całą inicjatywę bo zaczęła mnie bardzo namiętnie całować. Swoje fantazje z jej grupą ma zrobić później a na razie Barbi podeszła do mojego penisa i zaczęła go ssać. Wystarczyło jeszcze dla Jess i Lois, które ssały moje jądra. Nie wiem jakim cudem mogę wyczuć która to ale może to przez pajęczy zmysł. I całe szczęście że znam język kodów bo tylko tak mogę się na razie komunikować.

Lin: Jaki ty masz tam plastik - pstryknęłam jej dzydzka.

Zee: Plastik? Jaki plastik? Sama natura. Zdejmij to się przekonasz. Cała jestem naturalna.

W pomieszczeniu w jednej chwili zaczęły się lekkie śmiechy, które najwyraźniej ją wkurzały ale zrobiłam to co mówiła i to zrobiłam. W tej chwili sama poczułam moje mocniejsze piżmo tak samo jak pewnie i ona.

Babs: Ach. Kocham ten zapach. Jest niesamowity.

Zee: Rzeczywiście jest bardzo ponętny. Chyba pora żeby bardziej się rozprzestrzenił.

Lekkimi pocałunkami w szyje i usta tylko wzmagała ten zapach i ruje. Ja się odwdzięczyłam ssaniem jej piersi i najwyraźniej było jej dobrze bo lekko jęczała.

Zee: Ooo matko! Tak! Dawaj leniwa szmiro...

Leniwa szmiro? Gdyby to nie była prawda to bym się obraziła ale no ok. Zdjęłam jej majtki i spojrzałam jej w oczy.  Co ciekawe dzięki rui zauważyłam w niej więcej szczegółów i czułam więcej.

Zee: Zaczynajmy. Ten zapach już mnie wystarczająco podniecił - nic - Te z tyłu. Bądźcie przydatne.

Jess: Sama spróbuj posługiwać się czymś tak dużym. Jakim cudem ty masz tak dużego?

Lin: Klątwa transa?

Barbie: Właśnie. Nie przeszkadza ci że to robimy twoim...

Lin: Tak bardzo mam to w dupie... miło by było gdybym kogoś miała.

Jess: Później mogę ci w tym pomóc.

Uśmiechnęła się do mnie pokazując na zielonego strapa, który stworzyła a ja tam na dole natychmiast drgnęłam. Wykorzystała to Zee, która usiadła na nim. Nie była tak ciasna jak Babs bo weszła bez problemu... czarna dziura...

Zee: Wszedł... głęboko. Fajnie.

Zaczęła się poruszać mając ręce na mnie by móc to robić Z jej twarzy wynikało że się jej podoba a ja szczerze nie czułam niczego specjalnego oprócz tego że ruja, którą powstrzymuję chcę się wydostać. Lois zajęła się lizaniem mojego sutka a symbiont drugim Zee gdy ja delikatnie gładziłam i całowałam pierwszy. W tym Jess całowała mnie A ja starałam się znaleźć jej i Lois czułe punkty ich dolnych części. Barbi całowała Zee A ona też starała się ją udobruchać. Naprawdę starałam się nie rozpraszać ale pająki gadały o nowym sezonie mojego ulubionego serialu i musiałam patrzeć.

Multivers: początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz