32

728 37 1
                                    

Następnego dnia było gorzej.
Na śniadaniu w Wielkiej Sali Draco obserwował Hermionę czy dziewczyna cokolwiek je. Ona jedna jedynie grzebała w talerzu, a Ron nie przestawał docinać jej na każdym kroku.
-Co ślizgoni już cię olali? - mówił z sarkazmem.
Ginny objęła kasztanowłosą i z groźnym spojrzeniem przeniosła wzrok na brata.
-To nie twój interes, Ron - powiedziała pewnie ruda. - Bynajmniej oni zostali z nią, gdy ty zacząłeś zachowywać się jak gówniarz.
Młody Weasley chyba nie miał zamiaru odpuścić, a na jego usta już cisnęła się kąśliwa uwaga, ale Harry uciszył przyjaciela, gdyż nie miał zamiaru wysłuchiwać kłótni, a tym bardziej tego jak jego przyjaciel obraża jego przyjaciółkę.
Blondyn oglądając cała sytuację szepnął do Blaise'a kilka słów, a potem do Nott'a, a wtedy cała trójka uśmiechała się.
Diabeł i Smok wstali od stołu wychowanków domu węża i podreptali pewnym siebie krokiem do Gryfonów.
Blaise wcisnął się koło Ginny i nieco odpychając Collin'a, a Malfoy siadł między rudą, a kasztanowłosą i z uśmiechami spoglądali na rozwścieczoną minę Rona. Poczerwieniał po cebulki włosów, a na twarzy zrobił się czerwony.
-To jest stół dla Gryfonów, a nie oślizgłych gadów. - wycedził.
Malfoy uśmiechnął się i chwycił małą bułeczkę i ugryzł ją.
-Ale jak widać, ani Hermionie, ani Ginny nie przeszkadza nasze towarzystwo - rzucił z uśmiechem. - A teraz Granger..jedz.
Kasztanowłosa spuściła głowę i spojrzała na talerz.
-Nie jestem głodna - rzuciła.
-Jedz albo sam się nakarmię - odpowiedział z większym uśmiechem.
Gryfonka znalazła się na straconej pozycji. Chwyciła widelec i zaczęła konsumować posiłek wręcz na siłę. Nie miała najmniejszej ochoty jeść, ale wolała już to niż Malfoy karmiący ją.
Była w kropce.

*
Po południu odbywał się trening Quidditch'a i zarówno Draco jak i Blaise musieli się na Niego udać.
Pogoda była dosyć słoneczna jak na wrzesień, więc Gryfoni również wynajęli część boiska, co oznaczało, że musieli trenować razem.
-Malfoy, nigdzie nie idę - protestowała Hermiona - pójdę do siebie i zajmę się książką.
-A ja ci mówię, że idziesz - blondyn nie odpuszczał. - Bierz Wiewiórę i chodźcie.
Znów wiedziała, że ślizgon wygrał, a ona nie miała nic do gadania.
Niechętnie poszła po Ginny i razem z nią poszły na szkole trybuny. Chłopcy poszli się przebrać, a po chwili już latali na miotłach z drużyną. Wyciągnęła książkę z torby i oddała się całkowicie lekturze.
Wtedy przyjaciółka szturchnęła ją w ramię.
-Ej, Herm co jest między tobą, a Malfoy'em? - wypaliła prosto z mostu.
-Nic - odpowiedziała zdawkowo.
-Ja tu czuję chemię - na potwierdzenie swych słów pociągnęła nosem i uśmiechnęła się poprawiając szalik.
Hermiona parsknęła śmiechem.
-Ja czuję głównie kwas - mruknęła.
Wtedy koło nich zjawił się jak na zawołanie Malfoy. I widząc, że Gryfonka nie ubrała się jak na jesień przystało owinął jej swój szal w barwach Slytherinu wokół szyi.
-Malfoy! Nie zamieniam się w ślizgona! - warknęła, chcąc zdjąć okrycie.
Chłopak jednym ruchem powstrzymał ją.
-Granger nie bądź uparta jak osioł - mruknął. - Będziesz chora, a potem nie będzie cię na zajęciach i będziesz narzekała.
Znów fuknęła obrażona, gdyż na każdym kroku Malfoy musiał ją uziemić. Jak nie na śniadaniu to na boisko. Miał zawsze jakiegoś haka.
-Zamknij się i graj - rzuciła i wróciła do lektury.
Na początku wszystko przebiegało idealnie. Ślizgoni z Gryfonami grali, Ginny dopingowała dla Diabła, a ona pogrążyła się w czytaniu, zamykając się w swoim małym świecie.
-Granger, uważaj! - usłyszała przerażony krzyk blondyna.
Zobaczyła śpieszącego ku niej Malfoy'a i tłuczek lecący prosto na nią...

Nie z tego świata || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz