125

492 22 0
                                    

-Draco?
Głos Hermiony zabrzmiał wystarczająco głośno by blondyn usłyszał go. Gdy odwrócił głowę, by spojrzeć w jej zapłakane oczy i odepchnąć Pansy...jej już nie było.
Uciekła.
Ginny popatrzyła jedynie na trójkę ślizgonów i niedowierzająco pomachała głową.
-Wy zawsze macie idealne wyczucie czasu na te libacje alkoholowe! I pomyśleć, że jeden z was to ojciec nienarodzonego dziecka. Na Merlina, co z wami do cholery?!
Panna Weasley nie przebierała w słowach. Zniesmaczona wyszła z dormitorium chłopców i udała się na poszukiwania przyjaciółki. Strasznie się o nią martwiła, gdyż wiedziała jak przeżywa Gryfonka obecną sytuację. Cierpiała.
Z każdą kolejną minutą dodatkowego stresu wiedziała, że źle służy to dziecku, ale nie mogła przestać jej szukać.

~*~
-PARKINSON! - krzyk blondyna odbił się echem po całych lochach. - WYPIERDALAJ STĄD!
Chłopak był nieźle wkurzony, a na jego szyi pojawiła się teraz pulsująca żyłka, która poruszała się tak nerwowo jakby miała zaraz pęknąć.
Blaise wzdrygnął się na podniesiony głos, Salazar podniósł łeb z legowiska, a Nott jedynie obserwował sytuację by nie doszło do rękoczynów i gorszych rzeczy (wtedy i on miał by problemy, ale u samej góry)
-Ale Dracusiu, nie podobało Ci się? - zaszczebiotała uwodzicielsko Pansy i zbliżyła się do blondyna. Ślizgon odsunął się o kolejny krok. - Przecież wiesz, że jestem lepsza w te klocki.
-Kurwa, ile razy ci mówiłem? Odpierdol się wreszcie! Kocham Granger, kumasz? Kocham ją, mam zamiar się z nią ożenić i mieć dzieci..której pierdolonej części zdania nie rozumiesz?! KURWA KTÓREJ?!
Blondyn po raz kolejny wybuchnął. Poluzował krawat, który zaczął go uwierać od nadmiaru złości, a gdy zauważył, że ślizgonka nie ma zamiaru opuścić pokoju, chwycił smycz z półki i spojrzał na psa.
-Salazar do nogi!
Pies posłusznie podniósł się i stanął po lewej stronie właściciela, by ten zapiął mu smycz. Gdy to nastąpiło chwycił kurtkę narzucił ją i wyszedł szybkim krokiem z dormitorium.
W pokoju wspólnym każdy spoglądał na Niego ze strachem bowiem pierwszy raz widzieli Księcia Slytherinu tak rozjuszonego i nieprzewidywalnego.
Był teraz zagrożeniem, bombą która może wybuchnąć w każdej chwili niszcząc wszystko wokół siebie...

Przemierzając korytarze w Jego głowie trwała prawdziwa walka. Myśli kłębiły się niemiłosiernie tworząc natłok emocji.
Jak mógł dać się tak łatwo podejść? To pytanie nie dawało mu spokoju. Jeszcze Granger widząca tą scenę...czy mu wybaczy?
Miał tak wiele pytań i zero odpowiedzi.
Wyszedł na błonia, a Salazar zaczął go ciągnąć w stronę jeziora. Chłopak posłusznie dał się prowadzić psu, a sam oddał się swoim przemyśleniom starając się jednocześnie przerwać tą wojnę myśli w jego głowie.
Czworonóg po raz kolejny go pociągnął o wiele mocniej niż wcześniej, więc blondyn spojrzał w kierunku jeziora.
Na mostku siedziała kasztanowłosa Gryfonka. Nie miała na sobie żadnego okrycia, nogi miała podkulone pod brodę i płakała. Draco spuścił psa ze smyczy, a ten pobiegł w innym kierunku, a sam ślizgon podszedł cicho do dziewczyny i położył jej dłoń na ramieniu. Ta szybko otarła łzy i podniosła głowę.
-Daj mi spokój - wyszlochała. - Wracaj do tej szmaty.
Draco siadł obok niej i zdjął swoją kurtkę narzucając ją na Gryfonkę, która o dziwo nie zaprotestowała i nie ściągnęła jej.
-Oh, Granger - westchnął - gdybyś została tą chwilę dłużej...widziałabyś, że ją odepchnąłem. To była czysta farsa z jej strony, nie z mojej. Myśl, że Cię teraz zraniłem dając się tak łatwo podejść Parkinson sprawia, że mam ochotę skrzywdzić siebie.
-Liczysz, że Ci uwierzę? Po tym co widziałam? Malfoy, daruj sobie. Nie mam ochoty być zabawką w twoich dłoniach. To nic dla Ciebie nie znaczy? - uniosła dłoń pokazując mu zaręczynowy pierścionek, który Draco podarował jej tuż po sylwestrze. - Nie znaczy kompletnie nic, że pozwoliłeś jej się zbliżyć znając jej tanie gierki?
Kasztanowłosa uroniła kolejną łzę, którą szybko otarła. Nie chciała pokazywać mu swojej słabości. Nie mógł widzieć jak bardzo ją to boli, ukrywała emocje na tyle ile potrafiła.
Draco wstrzymał na chwilę oddech.
"Cholerna Gryfonka ma pieprzoną rację! Dałem się podejść jak bachor" pomyślał.
-Masz rację, Granger - uniósł obie dłonie - zachowałem się jak szczeniak, a nie jak mężczyzna którego potrzebujesz, dałem się podejść i nabrać na jej sztuczki. Ale ja nic do niej nie czuję. NIC. Kocham Ciebie, Hermiono Jean Granger. Ciebie, nie ją. I to z tobą nadal chce się ożenić. Czyż nie zasługuje na ostatnie wybaczenie, chcąc naprawić tą szkodę?

Po tych słowach Gryfonkę tknęło jeszcze bardziej. Chciała mu dać szansę, pragnęła tego. Jednak kochała go jak nikogo innego i oddałaby życie za Niego.
Ale z drugiej strony skąd miała gwarancję na to, że mówi prawdę? Że nie leci na Parkinson, że odepchnął ją, czy miała stu procentową pewność?
Spojrzała na blondyna i wtedy jej serce pękało jeszcze bardziej. Po policzku ślizgona spłynęła pojedyncza łza.
A rzekomo chłopacy nie płaczą....Ale oni też mają uczucia!
-Draco... - szepnęła drżącym głosem. - Spójrz na mnie.
-Nie mogę.
-Spójrz na mnie - powtórzyła ostrzej. - Proszę.
Blondyn przełamał się i spojrzał na Gryfonkę. Miała podpuchnięte oczy od płaczu, a usta drżały jej z zimna. Jemu również zaczęło być zimno, ale nie okazywał tego. Wolał zachorować on sam niż ona.
Dziewczyna przybliżyła się do niego i przytuliła. Ślizgon nie czekał na pozwolenie i objął ją przytulając jeszcze mocniej do siebie. Położyła głowę na jego torsie, wtuliła się i zaszlochała cicho.
Jej ciało drżało.
-Na Salazara, nie płacz moja mała, proszę nie płacz.Zrobię wszystko, by to naprawić. Zgodzę się na wszystko, tylko mi wybacz,błagam. Ty zawsze chciałaś dobrze, a ja zachowuję się jak jakieś dziecko.
Kocham Cię Granger, kocham.
Nawet ślizgon był już bliski łez, to wszystko bolało go niemiłosiernie.
-Nigdy mi tak nie rób, nigdy mnie tak nie zostawiaj.
Westchnął, pogładził ją dłonią po plecach, drugą tuląc mocniej do siebie i odpowiedział:
-Nigdy Cię nie zostawię, nigdy...
-Chodźmy już, Draco. Marzniesz.
Rzuciła cicho. Chłopak pocałował ją we włosy, podniósł się i pomógł wstać jej. Gdy opuścili mostek ślizgon zawołał Salazara, który szybko przybiegł uradowany dla swojego Pana, a ten zapiął mu smycz i kierowali się w stronę zamku.

Nie z tego świata || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz