74

644 27 2
                                    

Hermiona zbudziła się wczesnym rankiem. Zegarek stojący na nocnej szafce wskazywał godzinę prawie ósmą. Ziewnęła przeciągle i siadając rozprostowała ręce i wyprężyła się. Przeczuwała, że zapowiada się dobry dzień.
Wstała bez narzekania i udała się do łazienki, która była w zajmowanej przez nią sypialni.
-Muszę podziękować Malfoy'owi, że nie muszę paradować na drugi koniec korytarza. - Powiedziała pod nosem i chwyciła za czyste ubrania i ręcznik.
W wyśmienitym humorze wzięła orzeźwiający prysznic, ogarnęła się i ubrała. W jej pokoju czekał nie kto inny jak jeden ze skrzatów Malfoy'a, którego już poznała podczas wczorajszego dnia w rezydencji.
-Puszek - przywitała go ciepło.
-Panno Hermiono, śniadanie dla pani. Reszta już jadła - odpowiedział nieśmiało i wskazał tacę leżącą na szafce. Gryfonka uśmiechnęła się do niego i podziękowała mu. Skrzat pstryknął palcami i zniknął, a ona w tym czasie pałaszowała posiłek zastanawiając się o której Malfoy'owie wstają, że przed ósmą jest po śniadaniu?
-Eh, trzeba znaleźć Malfoy'a - mruknęła sama do siebie. - Nudzić się i siedzieć sama na pewno nie będę.
Z tym zamiarem wstała i opuściła gościnną sypialnię i zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu arystokraty. Jednak na górnym piętrze go nie znalazła. Zeszła na dół i zajrzała do kuchni. Pusto. W bibliotece - pusto.
Gdzie on do cholery mógł się podziać? - zapytała w duchu.
Zajrzała do salonu, a tam w fotelu siedziała Narcyza z książką w dłoni, a drugą ręką zakrywała twarz,. Lucjusz dosłownie wisiał nad nią i próbował zajrzeć co czyta jego małżonka.
-Zajmij się swoimi zajęciami i daj mi czytać!
-Ale twoje zajęcie jest o wiele ciekawsze - odparł z uśmiechem i znów próbował zajrzeć w stronnice książki.
Ta sytuacja wyglądała przekomicznie.
-To weź inną książkę i poczytaj, a mi daj święty spokój! Pograj, poczytaj, poćwicz szermierkę...cokolwiek! - krzyknęła i spojrzała na niego spojrzeniem bazyliszka. Jednak Malfoy senior uśmiechnął się szeroko i wyrwał jej książkę nieoczekiwanie, a potem uciekał na około od goniącej go żony. Wkrótce ta wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała formułkę zaklęcia, a małżonek wylądował na ziemi jak kłoda spętany niewidzialną linią.
Narcyza dumnym krokiem podeszła do niego i zabrała mu lekturę z rąk. Posłała mu zwycięski uśmiech.
-Dobra. To coś nowego. Tego się nie spodziewałam. - Powiedziała szeptem do siebie Hermiona.
Wtedy pani Malfoy również zwróciła na nią uwagę i uśmiechnęła się ciepło zakrywając w miarę możliwości leżącego męża.
-Witaj, Hermiono .Przepraszam za męża, ale uh...szkoda słów - powiedziała niepewnie. - Dużo widziałaś?
-Nie, proszę pani. Dopiero co przyszłam - skłamała gładko chcąc oszczędzić kobiecie wstydu. - Szukam Dracon'a. Nie wie, pani gdzie może być?
-Poszukaj za rezydencją - odpowiedziała. - Pewnie jeździ konno.
Kasztanowłosa zrobiła zaskoczoną minę. Malfoy i konie? To wydawało się...nierealne. Ale w sumie już nie wiedziała, czego się może po nim spodziewać. I tak już ją zaskakiwał.
Zastanawiało ją jedyne to po cholerę on jeździ zimną konno? Co prawda śnieg jeszcze nie spadł jedynie pojawiły się minimalne jego ilości i drogi były suche...to i tak po cholerę on to robił?
Porzucając swoje rozmyślenia, podziękowała Narcyzie za informację i opuściła salon narzucając na siebie płaszcz, a potem szalikiem opatuliła szyję i opuściła rezydencję kierując się na jej tyły.
Minęła ogród, który mimo wszystko wyglądał na starannie zadbany i gdyby nie to, że szukała Malfoy'a zapewne zatrzymałaby się dłużej w kamiennej altanie i podziwiała uroki matki natury. Jednak nie miała na to teraz czasu.
Zauważyła blisko coś jak stodołę, która była bardzo dobrze wykonana, a po większym polu szarżował koń o kasztanowej maści i czarną grzywą, a na siodle zwierzęcia siedział nie kto inny jak arystokrata we własnej osobie.
-E, Malfoy! - krzyknęła do niego i podeszła nieco bliżej. - Nie zapomniałeś może o mnie jako o gościu?!
Blondyn ścisnął lejce i machnął nimi, a koń ruszył powoli w jej kierunku. Ślizgon uśmiechał się szeroko do Hermiony, a jej aż zapierało dech w piersi. Zakochała się w nim i nie mogła się oprzeć teraz tym zwykłym gestom.
-Nie zapomniałem, Granger. Spokojnie - odparł i zeskoczył z konia poklepując go po grzbiecie. - Masz. Daj jej jabłko, polubi cię automatycznie.
Spojrzała na Niego, a on w dłoni trzymał soczyste, czerwone jabłuszko.
-Jej? - powtórzyła. - Malfoy? Mam karmić twojego konia?
-Jak mówię daj jej, to zrób to, Granger - odpowiedział ironicznie. - Obiecałem ci lepsze święta, sylwester i tak dalej. To nie utrudniaj mi tego w realizacji.
Hermiona prychnęła pod nosem i chwyciła jabłko od arystokraty, a potem niepewnie spojrzała na konia. Zrobiła krok do przodu...a potem następny. Delikatnie i powoli wyciągnęła do niego rękę z jabłkiem i prawie, że podstawiła mu je pod nos.
Koń zarżał radośnie i pochwycił pokarm od Gryfonki, a potem spuścił łeb do dołu, a ona pogłaskała go na znak sympatii.
Usłyszała kolejne rżnięcie.
-Polubiła Cię - powiedział z uśmiechem Draco. - Donna rzadko kiedy kogoś darzy sympatią. Mało osób tu jest.
-Donna? To jej imię? - zapytała Hermiona, a blondyn potwierdził skinieniem głowy. - Ładnie brzmi.
-No to teraz wskakuj Panna ładnie brzmi - powiedział wyczekująco i chwycił gryfonkę i podniósł ją do góry sadzając na siodle.
Nie obyło się bez długiej salwy przekleństw i ciekawych epitetów.
-Ty...yhhh! - warknęła. - Zdejmij mnie stąd natychmiast, Malfoy! Mówię do Ciebie!
-Malfoy!Mówię do Ciebie - przedrzeźniał ją. - Uspokój się lwico. Nieważne czy się boisz koni, ja cię przyzwyczaję do nich. Polubisz to.
Po tym stwierdzeniu wsiadł na konia tuż za nią i pochylił się chwytając lejce. Nakazał jej złapać za pasy i mocno je trzymać. Potem rzemykowate lejce uderzyły o skórę zwierzęcia, a on zarżał i zaczął szybko galopować po terenie. Tak, że Hermionie wiatr wiał we włosy, rozwiewając je we wszystkie strony, a uśmiech z sekundy na sekundę rozwijał się na jej buzi.
Malfoy pokonał jej lęk sprawiając, że się cieszyła.

Nie z tego świata || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz