95

512 27 0
                                    

***
Hermiona przełykała ślinę.
Nie dostały nic do jedzenia od dobrych paru godzin. Nie wiedziały czy już jest noc, czy świta...siedziały tam w tym pomieszczeniu i co chwila przysłuchiwały się wymianie zdań Irlandczyków za drzwiami.
Kompletnie nie rozumiały ich słów, ale czuły w kościach, że nic dobrze one nie wróżą.
W końcu drzwi otworzyły się, a w nich stanął wysoki i postawny mężczyzna.
-Niedługo się zabawimy, kochane - mówił po angielsku bardzo dobrze, ale irlandzki akcent mu został.
Ginny przeszedł dreszcz, a Hermiona głośno przełknęła ślinę.
Gdy Irlandczyk tylko wyszedł zaczęły wypowiadać imiona ślizgonów niczym mantrę. Bo w nich była ostatnia nadzieja.

Szli przecznicami, aż dotarli w okolice portu. Bez trudu odnaleźli ulicę Grange Road. Znak z nazwą mówił sam za siebie.Ulica była bardzo bogata. Potężne i piękne domy, wille z basenami...tylko chciałoby się w takiej mieszkać. -I co dalej geniusze? - parsknął z ironią Zabini. - Przecież nie znamy dokładnego numeru!Malfoy z politowaniem spojrzał na przyjaciela. Stanął za nim dłoń położył mu na ramieniu, a drugą ręką, palcem wskazywał czarnego SUV-A z identycznymi rejestracjami z monitoringu stacji benzynowej.-To jest nasz cel, Diable - powiedział z dumą.-Wpadamy bez zaproszenia, każdy dostanie po ryju, za dziewczyny i w nogi - rzucił zwięźle Nott, a reszta zgodziła się z tym planem. Jak rzekli tak zrobili. Podeszli bliżej i bez niczyjej zgody przeskoczyli bramę domu, a potem wybili trzy pierwsze okna od strony podwórka, którymi po chwili wkroczyli do środka. W korytarzu stało dwóch facetów. Malfoy wymierzył jednemu solidny cios w szczękę, aż mężczyzna padł, a potem mocno uderzył w brzuch. Nim się obejrzał Nott rozprawiał się z drugim, a Diabłem pokonywał gościa tuż przy schodach prowadzących na dół.-Coś za dużo ich jak na zwykły korytarz - stwierdził Nott. - One muszą być tutaj i to tam. Wskazał na schody, które ciągnęły się do dołu. Blaise nie czekając ruszył tam przodem, a po chwili znów było słychać dźwięki walki i okrzyki po zadawanych ciosach. Gdy Teodor i Draco zbiegli na dół, Diabeł walczył z dwoma facetami naraz i nieźle sobie radził, ale mimo wszystko postanowili mu pomóc. -Dante! - wykrzyczał Irlandczyk, a po chwili leżał nieprzytomny i obezwładniony na ziemi. Uchylono kolejne drzwi. W pomieszczeniu było ciemno, ale po zapaleniu światła Draco i Blaise zauważyli w kącie skulone i śpiące Gryfonki. Były umorusane, potargane i na pewno głodne. -Teodor pilnuj drzwi! - polecił Malfoy. - My je niesiemy, a ty otwierasz przejścia. Potem czym prędzej podbiegł chwycił kasztanowłosą w objęcia, a Diabeł poszedł w jego ślady.-Że też one zawsze w coś się wpakują - stwierdził Zabini. -Nic nie mów, bo pozabijam. Nott otwieraj główne!I ruszyli. Na tyle szybko ile pozwalał im chód i niesiony ciężar. Szli tak szybko póki nie dotarli na świeże powietrze, z dala od ulicy Grange Road. Z punktu głównego deportowali się do Malfoy Manor.

Nie z tego świata || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz