77

629 31 0
                                    

Kuchnia była bardzo spora i...przestrzenna.
-Więc na co masz ochotę,Granger? - zapytał z uśmieszkiem ślizgon. Dziewczyna założyła ręce na piersi i stanęła w lekkim rozkroku i oparła połowę ciężaru ciała na jednej nodze.
-Nigdy Ci się nie znudzi mnie nazywanie Granger, co?
-Przenigdy, nigdy, ever, Granger. - Uśmiechnął się szerzej i podszedł by musnąć swoimi ciepłymi wargami jej czubek głowy.
W końcu...należała do Niego.
-Ale wspominając o gotowaniu.... - zaczęła i przyłożyła palec do kącika ust, intensywnie myśląc. - możemy zrobić naleśniki. Dla wszystkich. Dawno nie jadłam,
Malfoy stanął w pozycji zasadniczej* (patrz,przypisy na dole) i zasalutował jej.
-Tak jest! - krzyknął entuzjastycznie
Wyjął z szafki dużą miskę od automatycznego miksera,z lodówki wyciągnął mleko i dwa jajka. A potem z jeszcze innej szafki wygrzebał mąkę i olej, a z blatu wziął butelkę wody gazowanej.
Po cholerę mu woda? Naleśniki z wodą gazowaną? Phi!
-Po co ci ta woda? - zapytała wreszcie.
Chłopak odwrócił się od wykonywanych czynności i spojrzał na nią podejrzliwie.
-Do ciasta. By było puszyste. - Odpowiedział bez wahania. I znów posłał jej spojrzenie. - Nie robiłaś nigdy naleśników z dodatkiem wody gazowanej?
Gryfonka od razu zamaszyście zaprzeczyła na to pytanie. Blondyn dłonią złapał się za głowę, a palcami przysłonił część twarzy i spod przymrużonych oczu wyłapała westchnięcie mówiące: " O Salazarze...robię za kucharza"
Hermiona zaśmiała się na ten widok pod nosem.
Chłopak odpowiedział uśmiechem i wrócił do wykonywania poprzednich czynności.
-Pomogę Ci. - powiedziała Gryfonka i podeszła do ślizgona.
Gdy on lał mleko do miski ona chwyciła za dwa jajka i jedno rozbiła wprost do miska, a drugie...wprost na głowie blondyna.
Białko wraz z żółtkiem zaczęło się rozpływać i spływać powoli z jego blond włosów, a jego mina nie wyrażała krzty zadowolenia.
-Granger...czy ty wiesz ile czasu układałem te włosy? - mruknął. - Kurwa mać. Psia krew. Teraz muszę je umyć. Ale to po robocie. A właśnie, gdzie jest do cholery mój pies?
Zaczął narzekać, a potem go olśniło, że podczas pobytu w domu, doberman rzadko kiedy się pokazywał. Hermiona widziała go często łażącego po ogrodzie, gdzie pilnował go skrzat bądź Lucjusz. Jak nie był na dworze to szperał po sypialniach.
-Krzywda mu się nie dzieje - odpowiedziała Gryfonka.
-Nie o to chodzi, Hermiono - pierwszy raz wypowiedział jej imię tak inaczej... - ale jest zbyt cicho na tego psa...Coś na pewno broi. Chodź, sprawdzę to i dokończymy pracę w kuchni.
Powiedziawszy to chwycił dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę holu i po schodach na górę. Zaglądali po kolei do pokoi i sypialni. W pokoju Hermiony go nie było, w pokoju rodziców też nie. Wszędzie pusto.
Aż stanęli przed sypialnią Malfoy'a.
-Otwierasz ty te drzwi czy będziesz patrzył na nie jakbyś się modlił? - powiedziała z sarkazmem Gryfonka, gdy blondyn zbyt długo się wahał.
Na jej słowa ożywił się i chwycił za klamkę i przekręcił ją....a widok sprawił, że zbladł, a po chwili poczerwieniał jak dojrzały burak gotowy wyjść z ziemi.
-SALAZAR! - wydał się wrzask Malfoy'a po całej posiadłości.
Doberman na wołanie swojego imienia podniósł łeb i oderwał się od gryzienia zielonej jedwabnej poduszki wypełnionej piórkami i puchem.
Dziewczyna przypuściła, że musiała być to jego ulubiona poduszka, sądząc po jego reakcji. Ale poza tym po pokoju walało się stera rzeczy. Porozwalane ubrania, pióra na ziemi i zbity wazon.
-Salazar won z pokoju! - warknął ślizgon, a pies spuścił głowę i opuścił sypialnię szybciutko jak błyskawica, a Draco chwycił za różdżkę i jednym ruchem naprawił wszystkie szkody wyrządzone przez zwierzę.
-Czemu tak nakrzyczałeś na Niego skoro i tak nie ma po tym śladu? - mruknęła.
-Dlatego, że muszę go uczyć jakiejś dyscypliny, Hermiono. Nie wolno mu wszystkiego gryźć.
Wrócili do kuchni, a Malfoy dokończył ciasto na naleśniki. Wszystko zmiksował ze sobą i nagrzał patelnię, by po chwili podsmażać ciasto na okrągłe i cieniutkie placki.
-Zrobię farsz - zaoferowała się Gryfonka.
Z lodówki wyjęła 3 opakowania twarogu, a potem zgodnie z instrukcją lokalizacji wyjęła cukier i widelec. Wyłożyła wszystko do miseczki i wymieszała ze sobą dokładnie.
Gdy Malfoy usmażył naleśniki, a ona zawinęła je z gotowym farszem on zabrał do podsmażania się ich na masełku, na które namówiła go Hermiona.
-Świetnie ci wyszły - pochwaliła go, gdy wszystko było gotowe, a oni już delektowali się smakiem naleśników z serem, bitą śmietaną i truskawkami.
-Dziękuję za uznanie, Granger - powiedział z dumą i wziął trochę śmietany na palec i ubrudził nim nos Gryfonki na co również jej reakcja do idealnych nie należała.
-To za włosy - odpowiedział. - Ja miałem gorzej, ale jeszcze dziś umilę Ci wieczór.
-C-co ty planujesz, Malfoy? - powiedziała cicho i zbladła, robiąc wielkie oczy. Nie zbyt cieszyła ją wizja knującego ślizgona. To nigdy nie było dla niej dobre połączenie ani dobry znak.
Resztę posiłku odbyli w milczeniu i jedynie posyłali sobie rozbawione spojrzenia. Hermiona ugryzła kolejny kęs naleśnika, a bita śmietana umazała lewy kącik jej ust. Malfoy uśmiechnął się widząc Gryfonkę w takim wydaniu i opuszkiem palca wytarł słodką, białą pianę z kącika.
-Dzięki - powiedziała cicho. - Najadłam się.
-Hm to co powiesz na wieczór filmowy? - zaproponował. - Mimo, że nie uznawałem mugoli to muszę przyznać cztery rzeczy.
-Jakie?
-Wynaleźli laptop, telewizor, internet i papierosy - powiedział. - To im się udało.
-No widzisz, nie jesteśmy tacy źli.
-Nie. Ty jesteś najlepsza. Ze wszystkich. - posłał jej uśmiech i musnął jej policzek. - Chodź. Weźmiemy Salazara i idziemy oglądać Horror!
-Czy to zawsze musi być horror, Draco?
-Rzadko mówisz do mnie po imieniu, Hermiono - odpowiedział. - Powiedz to jeszcze raz.
-Malfoy, no!
-Granger,no!
-Chodź, bo cię zatłukę widelcem, głupku. - Po tych słowach chwyciła go za dłoń i pociągnęła w głąb korytarza i po schodach na górę. Poszli do Jego sypialni, gdzie to tam właśnie mieli oglądać film.
Nie obyło się bez tego, że spotkali uciekającego Lucjusza tym razem z jedną z sukien Narcyzy, a za nim leciała matka Malfoy'a a w dłoni trzymała pas seniora i rytmicznie uderzała nim w wewnętrzną stronę dłoni.
-Ou, to musi go chyba zaboleć - stwierdziła Gryfonka.
-Stwierdzam wszem wszystkim, że ma przejebane jak matka z pasem wędruje - odpowiedział z powagą. - Nie chciałbym być w Jego skórze.
-Ale oni tak zawsze?
-Nie. Tylko wtedy, gdy przyprowadzam jakąś dziewczynę tutaj. Jesteś pierwsza, więc dostali jebca.
Zaśmiała się, a jego zakuło w sercu.
Tak bardzo kochał jej śmiech. Ten jedyny, niepowtarzalny..

Nie z tego świata || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz