84

572 29 0
                                    

Hermiona lepiła z Ginny wielką kulę. Malfoy lepił najmniejszą zaś Zabini podjął się robienia okrągłego, białego tułowiu.
Gotową kulę umieścił na formie dziewczyn i zacierał dłonie, by strzepać z rękawic śnieg i trochę się ogrzać. Nie było mu to dane, gdy Ginny skoczyła na Niego i para wylądowała w śniegu, tarzając się i gilgocząc.
Malfoy postawił swoją kulę na reszcie i podszedł do Hermiony obejmując ją w pasie. Przyciągnął ją mocniej do siebie i razem obserwowali przyjaciół leżących w puchu.
Hermiona pocałowała blondyna w policzek, a gdy spojrzał na nią, uśmiechnęła się.
-Dziękuję za wspaniały dzień, Draco.
Arystokrata uśmiechnął się szerzej. Tak bardzo uwielbiał jak wymawiała Jego imię. Brzmiało wtedy inaczej. Inaczej niż w ustach matki, ojca, przyjaciół...brzmiało piękniej.
-Ruszać tyłki - powiedział Draco. - Idziemy wypić gorącą czekoladę.
Wtedy jak na zawołanie Blaise i Ginny podnieśli się i ruszyli w stronę Malfoy Manor. Hermiona obróciła się do blondyna.
-Skąd wiedziałeś, że lubię gorącą czekoladę?
-Powiedziałem Ci - zaczął. - Zawsze dbam o swoje kobiety, a ty na to zasługujesz, Granger. Wiem o tobie wiele rzeczy.
-Mam nadzieję, że nie wszystkie, bo są rzeczy, o których mówi się szeptem - powiedziała ciszej.
-W nocy - odparował.
Zaśmiali się z własnych słów i ruszyli za przyjaciółmi.

***

-Mm, pychota - powiedziała Hermiona upijając kolejny łyk gorącej czekolady.
Ginny potwierdziła.
Obie miały dłonie zaciśnięte wokół kubka, jakby bały się, że ktoś im go zabierze.
-W ogóle, co robimy dzisiaj? - tym razem głos zabrała Weasley'ówna.
-Ja i Diabeł idziemy po zaopatrzenie, a wy miłe panie przypilnujecie Salazara no i zaczniecie robić przekąski, bo rodzice jadą do Ministerstwa na Sylwestra.
-Ty, zostawiasz mnie z Salazarem?! Malfoy! - krzyknęła kasztanowłosa. - On mi nie do końca ufa!
-SALAZAR! - ryknął blondyn.
Po schodach zbiegł doberman. Zatrzymał się przy właścicielu i siadł. Ślizgon spojrzał na niego surowo i pokazał palcem na Hermionę.
-Masz się słuchać Hermiony pod moją nieobecność, Salazar. Pokaż, że rozumiesz - rozkazał.
Pies wstał, podszedł do kasztanowłosej i liznął ją w rękę po czym usiadł tuż przy jej lewej nodze.
Nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Jedynie mrugnięcia jakie dawał, oznaczały, że nie jest to żaden posąg.
-Grzeczny pies - pochwalił go. - No dobra, Zabini. Lecimy.
Diabeł podniósł się niechętnie z krzesła i ruszył za Malfoy'em by w salonie poprzez kominek sieci Fiu przenieść się do miasta.
Dwie Gryfonki stały w osłupieniu, patrząc w miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze byli ślizgoni.
-On nie żartował - jęknęła Hermiona.
Pogłaskała Salazara po łbie i zabrała się do roboty wraz z Ginny. Postanowiły upiec ciasteczka, zrobić sałatki, kurczaka i inne typowe rzeczy. Miało być ich ilościowo mało, a jeśli chodzi o różnorodność, wiele.
Wszystkiego po trochu.
Salazar posłusznie leżał na podłodze w kuchni i obserwował działania Gryfonek, a czas nieubłaganie się ciągnął.

Nie z tego świata || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz