Hermiona nie spała.
Draco siedział przy oknie i palił papierosa, co chwilę wypuszczając z siebie kłęby chmury nikotynowej.
-Kiedyś naprawdę nabawisz się jakiegoś choróbska, Malfoy - stwierdziła Gryfonka wkładając na siebie bluzkę. - A wątpię byś dobrowolnie przyjmował lekarstwa.
-Będziesz wtedy moją pielęgniarką? - uśmiechnął się łobuzersko. - Kupię Ci fartuszek i te sprawy.
Zgasił papierosa i podniósł się, miał na sobie tylko spodnie od garnituru, nagi tors był idealnie zarysowany wyrzeźbionymi mięśniami brzucha.
Gryfonka nie wierzyła we własne szczęście.
Nie dość że była zaręczona, a jej facet okazał się być nie tylko Księciem Slytherinu, ale także fajnym mężczyzną pod tą twardą maską.
Maską, którą odsłaniał tylko dla nielicznych, dla małego grona osób.
-Jeśli chcesz bym latała w białym fartuszku, wystarczy poprosić. Pójdę na medycynę.
Draco spojrzał na nią podejrzliwie.
Nie spodziewał się takiej odpowiedzi ze strony Gryfonki.
-Nie ma mowy, jak przyjdzie co do czego, nie będziesz mnie kroić. Nie zgadzam się, lwico - podszedł do niej i się przytulił.
Tak pragnął tej bliskości tej kasztanowłosej, że teraz nie wyobrażał sobie istnienia bez niej. Ona przylgnęła do Niego całym ciałem i zarzuciła mu ręce na szyję i skuliła głowę.
Przyzwyczaiła się do Jego obecności.
Do Jego dotyku.
Do jego głosu.
Przyzwyczaiła się do wszystkiego, co z nim związane.
-Draco? - szepnęła cicho.
-Co jest mała?
-Nie zostawiaj mnie nigdy.
-Nie zostawię Cię, no coś ty - wyszeptał w jej włosy, a ona podniosła wzrok.
-I nie mów na mnie mała, bo się pożegnasz z małymi Malfoy'ątkami - zagroziła mu palcem co wywołało salwę śmiechu u blondyna. Chłopak po prostu roześmiał się do łez.
Gryfonka odsunęła się od niego i popatrzyła na niego miną spojrzenia bazyliszka. Zmrużyła oczy, usta zwęziła w kreskę i zmarszczyła nos.
-I z czego się głupio rżysz? - zapytała. - Mówiłam śmiertelnie poważnie.
-Za niecałe dwa miesiące, w sumie za miesiąc już, bo zaczyna się czerwiec będziemy małżeństwem, na które zdecydowałem się po wielu bojach i nie odbierzesz mi kochanie tej przyjemności posiadania dzieci.
Zbliżył się do niej by móc ją przyciągnąć do siebie i pocałować z wielką pasją.Wtedy dormitorium wszedł Blaise i Teodor.
Salazar od razu zerwał się na nogi z nagłego wejścia współlokatorów, a Diabeł zatrzymał się gwałtownie na widok psa. Mimo tylu minionych miesięcy licząc od 1 września do dnia 1 czerwca, Zabini dalej traktował czworonoga jako realne zagrożenie i nie pałał do niego zaufaniem, mimo iż pies wykazywał sympatię do czarnoskórego.
-Przeszkadzamy? - zapytał Nott młodej pary.
Hermiona przeczesała dłonią włosy speszona, a Malfoy odwrócił się twarzą do nich.
-Były kluczowe momenty, które już was raczej nie dotyczą.
Zabini zagwizdał, a Teodor uniósł obronnie ręce.
-To ja już nie mam pytań - oznajmił Nott i legnął się na łóżko.
-A gdzie zgubiliście mi Rudą? - zapytała kasztanowłosa. Spojrzała oskarżycielsko na Blaise'a. - Diabeł co żeś namieszał?
Czarnoskóry uniósł ręce i się wycofał.
-Ja?! Nic. Ginny powiedziała, że musi pobyć trochę sama, chciałem iść za nią mimo wszystko, ale kategorycznie mi zabroniła, to co miałem zrobić?
-Oh no nie wiem, pieprzyć zakazy? - mruknęła Hermiona.
Gryfonka włożyła buty, poprawiła włosy, cmoknęła Draco w policzek i wyleciała z dormitorium chłopców błyskawicznie.
Malfoy był osłupiały.
-Dzięki, Zabini. Serio - stwierdził i rozsiadł się w fotelu. - Dziewczyna mi uciekła
Nalał sobie do szklanki ognistej i popił.
Gorzka ciecz rozlała się i rozprzestrzeniła w Jego gardle dając mu cudowne uczucie rozgrzania.
Teodor dosiadł się do przyjaciela i zaczęli popijać.
-Ale to nie moja wina, że Ruda ma humory spowodowane ciążą! A ja wiecznie obrywam - jęknął i klepnął na miejscu obok Teo i również zaczął pić.
Zaczęła się właśnie kolejna libacja alkoholowa.
CZYTASZ
Nie z tego świata || Dramione
Fiksi Penggemar"Wojna minęła. Hogwart odbudowano. Wielu uczniów wróciło by dokończyć ostatni rok nauki w szkole, a inni go rozpocząć i trwać aż siedem lat. Draco dalej pozostał tym samym wrednym dupkiem, a Hermiona zmieniła się. Ciągłe kłótnie zmieniły zarówno j...