108

543 29 0
                                    

Obie pary spędziły popołudnie w dormitorium Gryfonek. Około godziny siedemnastej uznali, że poszukają Teo, wezmą Salazara i pójdą na błonia by po oddychać świeżym powietrzem na terenie Hogwartu.
Najpierw udali się po dobermana, a potem wybrali się na poszukiwania prefekta Domu Węża. Chłopaka znaleźli przy samym wyjściu ze szkoły. Siedział na ławce i coś szybko notował.
-E Nott, idziesz z nami? - krzyknął z oddali Malfoy.
Teodor podniósł głowę z nad notatek i wyszukał wzrokiem blondyna. Gdy dotarli do niego on wiedział już, że z nimi pójdzie.
-Hm, jasne. Chętnie się przejdę - mruknął chowając notatki.
-A co ty tak tam skrobiesz? - zapytała Hermiona.
-Uczyłem się Granger. Dziwię się, że ty taka pilna uczennica tego nie robisz.
-Uczyłam się,Nott - warknęła, - Ale twoja świta wpadła do pokoju, zrobiła rozpierduchę, wyciągnęła tutaj i tyle z nauki.
-Życie, Granger - zaśmiał się Teodor. - Życie.
-Jeszcze raz powiesz życie, a Cię osobiście go pozbawię - zagroziła kasztanowłosa.
-Chciałbym to zobaczyć - znów zaczął się śmiać.

*

-Ah świeże powietrze -westchnęła Weasley'ówna chwytając Blaise'a za rękę. - Tego było mi potrzeba.
-To łykaj tlenu, wiewióra - mruknął Malfoy. - Wiesz...wdech i wydech.
-Bujaj się - odpyskowała.
-Bujaj się, bujaj się,nie zobaczysz więcej mnie - zaczął śpiewać Draco, a reszta wybuchnęła śmiechem. Tylko Ginny zmrużyła gniewnie oczy, ale zaraz na jej twarzy również zagościł uśmiech.
Blondyn wypuścił Salazara na smycz jak stwierdził, że nikogo nie ma oprócz nich na błoniach po czym wyjął z marynarki paczkę papierosów i przypalił sobie jednego, od razu zaciągając się.
-Jak możesz to ćmić? - mruknęła kasztanowłosa.
-Po dobrym seksie idealnie się nadaje, lwico - odpowiedział, a po jego twarzy błądził uśmiech.
Hermiona poczerwieniała.
-To wy ten tego?! - krzyknęła Ginny,
-NIE! - odpowiedziała błyskawicznie kasztanowłosa.
-Jeszcze Granger....Jeszcze - rzekł Malfoy i zaciągnął się dymem.
Ruszył do przodu wołając Salazara, a reszta popatrzyła znacząco na czerwoną Gryfonkę. Gryzła lewy policzek od środka tylko po to by nie wybuchnąć.
Była zła bo mówił takie rzeczy z tym swoim ironicznym uśmieszkiem,który często doprowadzał ją do białej gorączki.
-Co za mała,wredna...yhhh szkoda słów - zaczęła Hermiona.
Ginny szturchnęła ją.
-Czasem coś musi się dziać, nie? - rzuciła. - Twoje słowa!
-Dzieje się. Bardzo dużo się dzieje.
Spojrzała na rudą, Blaise'a i Teodora, a potem wpatrywała się w Malfoy'a. W człowieka,którego pokochała i zamierzała poślubić. Stanąć z nim na ślubnym kobiercu...wejść do jego rodziny. I co najlepsze? Chciała z nim mieć dzieci i się zestarzeć. Ten facet podbił jej serce całkowicie mimo że czasami miała ochotę go udusić.
-I wiecie co? - zaczęła mówić Hermiona do wszystkich nim Draco wrócił do nich z psem. - Kocham tego kretyna. Kocham Go. I skrzywdzę każdego, kto będzie chciał mi go odebrać.

Nie z tego świata || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz