67. Spokojnie kochanie, jestem tu.

1.7K 105 29
                                    

- Karina... - wypowiedziałam ostatnie słowa przed tym jak do oczu zaczęło przybywać mi więcej łez. Kamil przekręcał przecząco głową nie do końca wierząc że faktycznie postrzelił swoją miłość. Rzucił pistolet na podłogę po czym stawiał kroki w stronę wyjścia chcąc uciec. Kiedy otworzył drzwi ujrzał przed sobą trójkę policjantów. W trybie natychmiastowym złapali jego nadgarstki i kark przykuwając go do podłoża. Jeden z nich usiadł na nim okrakiem nie umożliwiając mu opcji ucieczki, po czym założył mu na ręce kajdanki. Jeden z policjantów podszedł bliżej Kariny i rozejrzał się po klasie. Wziął w dłoń krótkofalówkę i zaczął do niej mówić.
- Pogotowie ratunkowe z dołu niech szybko wejdzie na trzecie piętro. Mamy dwie ranne, jedna żyje i kontaktuje, postrzał tylko w nodze.. - przykucnął obok Karinki i przyłożył palce do szyi sprawdzając dziewczynie tętno. - druga natomiast też żyje ale jest w złym stanie. Gdzie dostała postrzał? - skierował się do mnie mężczyzna.
- Nad prawą piersią. - wydusiłam z siebie ciągle płacząc. Złapałam mocno dłoń Karinki i modliłam się by wyszła z tego cała.
- Postrzał nad prawą piersią. Bez odbioru. Szymon odnieś go do radiowozu i przypilnuj go. A ja z Mateuszem pomożemy pogotowiu.

Pogotowie szybko dotarło na górę i wzięło się za ratowanie Kariny. Położyli ją na nosze i zatamowali miejsce postrzału by dziewczyna nie straciła dużo krwi. Znieśli Karinę po schodach a ja szłam za nimi chcąc jechać z przyjaciółką do szpitala. Kiedy znaleźliśmy się przed karetką, jeden z ratowników w pośpiechu powiedział mi że nie mogę z nimi jechać, po czym zamknęli tylne drzwiczki i odjechali na sygnale.
Do drugiej karetki zanieśli informatyczkę i odjechali również na sygnale tuż za pierwszą karetką. Poczułam za sobą czuły dotyk. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Osoba będąca za mną odwróciła mnie w swoją stronę, po czym mocno mnie wtuliła w swoje ciało.
- Spokojnie kochanie, jestem tu. - rzekła delikatnie miziając mnie po plecach. W naszą stronę szła pani dyrektor. Stanęła obok pani Buring i położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
- Diana, wykazałaś się ogromną odwagą. Szkoła nie zapomni o Twoim czynie. Daje Ci pozwolenie na pójście do domu i pozostaniu w nim dopóty nie dojdziesz do siebie. - powiedziała słowami pocieszenia dyrektorka. Opuściła wzrok a następnie nachyliła się do ucha polonistki i spytała. - Kasiu, pomożesz jej?
- Tak pani dyrektor.
Szefowa pani Buring odeszła a ja zostałam z polonistką i z innymi ciekawskimi uczniami przed szkołą. Nie byłam w stanie opanować swych łez. A co jeśli ostatni raz widziałam Karinkę na oczy?
- Muszę jechać do szpitala. - wypaliłam.
- Co? - spytała pani Kasia.
- Muszę jechać za Kariną, nie mogę jej zostawić.
- Diana, jej rodzice są już poinformowani, oni tam przy niej będą.
- Jestem jej pierdoloną przyjaciółką Buring. Czy jakby Twoja przyjaciółka umierała to byś została w domu rycząc w poduszkę, czy pojechała do szpitala modląc się żeby lekarze ją uratowali?!
- Dziecko, ja nie mogę Cię teraz zostawić w takim stanie i nie mogę również pojechać z Tobą uciekając z pracy.
- W takim razie zostań i daj mi pojechać do szpitala. - odsunęłam się od niej, ale kobieta chwyciła mnie mocno za nadgarstek i przyciągnęła do sienie.
- Nie Diana, ja wiem że chcesz być przy niej ale nie pozwolę Ci na to. Tym bardziej że jesteś w szoku, a to by spowodowało kolejny wypadek.
- Czekaj, czy ja dobrze to rozumiem? - odsunęłam się od niej mimo wszystko i spojrzałam w jej ciemne lecz lśniące oczy. - Mówisz że to przeze mnie Karina i pani Merch są ranne?
- Nie Skarbie, źle mnie rozumiesz.
- A ja myśle że dobrze. - wyrwałam swoją dłoń z jej uchwytu i nerwowym oraz szybkim chodem szłam w stronę mojego samochodu. Pani Buring szła za mną nie chcąc pozwolić mi odejść.
- Proszę Cię Diana, uspokój się. Nie możesz być taka nerwowa! - mówiła w moją stronę będąc w lekkim tyle.
Szybko dotarłam do samochodu. Otworzyłam bagażnik i wrzuciłam do niego krzyżaka. Po mojej lewej stronie stanęła polonistka trzymając jedną ręką bagażnik. Jej wyraz twarzy był troskliwy. Jej oczy mówiły same za siebie „Kobieto, ja się o Ciebie boje.". Drugą dłonią przejechała mi po ramieniu.
- Dlaczego mam nie być nerwowa? - spytałam się nauczycielki, po czym zamknęłam bagażnik.
- Bo w nerwach nie jest Ci do twarzy. Proszę, chodź ze mną do pani dyrektor. Poproszę ją by dała mi zgodę na odwiezienie Cię do Twojego domu.
- Aha, to do Kariny nie możesz ze mną jechać, ale do domu już tak.
- Tak, bo martwię się o Ciebie. Boje się że stanie Ci się krzywda, albo że pod wpływem tak ogromnych emocji Ty zrobisz krzywdę komuś. I jeszcze - opuściła nagle wzrok i zrobiła krok do przodu będąc coraz bliżej mojej osoby. - chcę bardzo uciszyć te gadatliwe usta..

Polonistka zapukała do drzwi gabinetu pani dyrektor. Po drugiej stronie odezwała się kobieta, zapraszając nas do środka. Pierwsza weszłam ja a za mną pani Buring która przez całą tą chwile delikatnie trzymała mnie za ramie.
- Pani dyrektor, przyszłam z zapytaniem czy mogłabym bezpiecznie odwieźć uczennice do domu?
- Masz z kim dziecko zostać w domu? - Nie. - odpowiedziałam na pytanie dyrektorki.
- W takim razie pani Kasiu, nie wiem jak pani wyobraża sobie tą sytuacje.
- Diana ma się męczyć w szkole po tym co przeszła? - spytała troskliwie.
Czułam się dobrze słysząc jak Buring pragnie się mną zaopiekować. Było czuć jak bardzo jej zależy na mojej osobie. To powodowało że w małych procentach czułam się dobrze.
- Pozwoliłam Dianie wrócić do domu, to jest prawda. Ale dziewczyna przeżyła niedawno piekło. Jak pani wyobraża sobie zostawić uczennice w domu bez opieki, która jest w okropnym stanie?
- A pani Kasia nie może u mnie zostać do powrotu mojej rodzicielki? - wtrąciłam się w rozmowę dwóch dorosłych kobiet. Wzrok pani dyrektor od razu powędrował na mnie. Zmierzyła mnie od nóg do głowy i rozchyliła swoje pomarszczone usta pytając:
- A o której pojawi się Twoja mama w domu?
Rzuciłam wzrokiem na zegarek w gabinecie szefowej pani Kasi.
- Za dwie godziny.
- To teraz zerkniemy wzrokiem na plan pani Katarzyny.
Poklikała coś w laptopie i scrollowała myszką w dół.
- Ma pani jedną godzinę z trzecią klasą liceum mat-przyr, a kolejne jest okienko. Dobrze, tą jedną godzinę mogę pani odhaczyć dając klasie zastępstwo z panią Kocurek. Ale chcę panią widzieć w klasie za dwie godziny. - uśmiechnęła się pod nosem. Nie wiedziałam czy to było jej prawdziwe uśmiechniecie czy może wymuszone bądź fałszywe. Jednak to zbytnio mnie nie interesowało. Podziękowałyśmy obie pani dyrektor za wyrażenie zgody i udałyśmy się z powrotem na szkolny parking za budynkiem.
- Ahh, zapomniałam z całych tych emocji o torebce. Zaraz wracam kochanie. - powiedziała kobieta i szybkim krokiem wróciła się do szkoły. Ja natomiast oparłam się tyłem o swój samochód i zapaliłam jednego papierosa by chociaż trochę poczuć w środku ulgę.

- Już.. - popatrzyła się na mnie ze skrzywioną miną. - ten papieros jest konieczny?
- Jeszcze mam końcówkę, mogę pani dać.
- Gaś to i wsiadaj do samochodu.
- Jedziemy moim? - zapytałam się polonistki. Na co ta podniosła kącik ust do góry.
- Nie, muszę potem tu wrócić.
- Wyjdziesz szybciej i wrócisz do szkoły idąc przez park.
- Kochanie... zróbmy tak że po szkole poproszę kogoś by zabrał mój samochód, a ja przyjadę do Ciebie Twoim samochodem, zgoda?
- Albo wtedy się uspokoję i przyjedziemy tu wieczorem po mój samochód, hm? Oczywiście plan że po szkole pani od razu przyjeżdża do mnie mi się bardzo podoba.
Uśmiechnęła się szeroko i otworzyła drzwi od strony kierowcy.
- Wsiadaj już bo mamy bardzo mało czasu. - powiedziała nagle kobieta, po czym usiadła za kierownicą. Poszłam od strony przedniego pasażera i również zajęłam swoje miejsce. Kobieta przekręciła kluczyk w stacyjce, wrzuciła wsteczny, wycofała, a następnie wbiła jedynkę i ruszyła prosto wyjeżdżając z parkingu.

- Twoja mama na pewno pojawi się za dwie godziny? - spytała nagle zaciekawiona kiedy już parkowałyśmy przed moim domem.
- Nie, musiałam coś powiedzieć by dyra pozwoliła Ci wyjść z tego budynku.
- Diana... ja Cię nie mogę zostawić samej.
- I tak nie mam samochodu pod nosem, więc nie pojadę do Kariny.
- To już nie o to chodzi, bardziej chodzi mi o to żebyś nie czuła się samotnie będąc sama w mieszkaniu.
- Na chwile obecną nie przejmujmy się tym co będzie za dwie godziny. Chodźmy już do środka i spędźmy ten czas najlepiej jak to możliwe. Tak bardzo brakowało mi Twojej bliskości. - rzekłam łapiąc mocno kobietę za dłoń która była na skrzyni biegów.
- Masz rację. - uśmiechnęła się po czym obie wyszłyśmy z samochodu i szłyśmy w stronę mojego domu.

- Zrobić Ci coś do picia? - zapytała się polonistka stojąc przy kuchennym blacie. Wstałam z kanapy i podeszłam do niej od tyłu kładąc dłonie na jej bioderkach.
- Prosiłabym po prostu o wodę, ale wiem że masz lepsze płyny do zaoferowania.
Odwróciłam kobietę w moją stronę, a następnie posadziłam ją na kuchennym blacie. Mruknęła pod nosem a ja przybliżyłam się do niej miziając jej nos swoim nosem. Słyszałam jak jej oddech zaczął przyspieszać. Mój zresztą też zaczął przyspieszać. Serce biło mi coraz mocniej. Moje oczy patrzyły się na jej idealnie rozchylone usta.
- Pocałuj mnie. - wyszeptała. Bez chwili namysłów złączyłam nasze spragnione usta w czuły i pożądany przez nas obie pocałunek.

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz