79. Diana czas leci.

1.4K 106 21
                                    


Pewnego pochmurnego dnia wybrałam się do szkoły na piechotę. Stwierdziłam że to będzie lepsze i mądrzejsze rozwiązanie niż pchanie się do samochodu i spowodowanie niechcianego wypadku. Pani Kasia po tamtym nieprzyjemnym incydencie nie odezwała się do mnie. Ja też nie byłam gotowa na to by pójść do niej i przeprosić za swoje dziecinne zachowanie. Może ona wcale nie była zdenerwowana tą kartką, a bardziej tym że nie byłam w stanie wydobyć z siebie choć jednego słowa. Szłam przez park i słuchałam muzyki która miała na celu mnie w jakikolwiek sposób pocieszyć. Już dość miałam depresyjnych piosenek które codziennie się powtarzały. Chciałam sama z siebie stanąć na nogi i z dnia na dzień walczyłam ze sobą i ze swoimi chorymi myślami. Nie robiłam se krzywdy - co bardzo mnie cieszyło. Codziennie stawiałam sobie cele które miałam wykonać danego dnia i choć bardzo momentami mi się nie chciało, to nie mogłam tak szybko się poddać. Diana nigdy się nie poddaje. Sytuacja z Merch też powoli szła w zapomniane, dzisiaj dowiedziałam się od Eryka że ma wrócić do szkoły. Nie idę tam tylko i wyłącznie z jej powodu. Idę tam szczególnie dlatego że to jest jeden z moich celów - nie opuszczanie szkoły.
Zaczęłam nucić w głowie piosenkę Dolly Parton 9 to 5. To była jedyna piosenka która dobrze na mnie wpływała. Obserwowałam otaczającą mnie przyrodę i zwolniłam trochę z myślą że posłucham jeszcze kilku fajnych piosenek.

Szłam obok miejsca palaczy którzy stali za barakiem w towarzystwie swoich ludzi. Słyszałam głośne rozmowy oraz śmiechy, a dym papierosowy unoszący się nad nimi stawał się coraz bardziej większy. Jeden z nich zauważył mnie przechodzącą obok nich.
- Hej Diana, może zapalisz w naszym towarzystwie?
- Nie palę. - zatrzymałam się obok niego i wyjęłam jedną słuchawkę.
- Jak nie palisz? Przecież Ty jesteś największą palaczką tej szkoły. Mogłabyś zapalić praktycznie wszędzie i z każdym. Nawet z Nowicką.
- Nie palę. - uśmiechnęłam się do niego sztucznie i znów kontynuowałam swoją drogę do budynku.
- A co do Nowickiej! - krzyknął za mną i odszedł kawałek od swoich kolegów. - Chce Cię widzieć. Nie jest zadowolona.
Odwróciłam się w jego stronę i wzruszyłam tylko ramionami. Kontynuowałam podróż i zaczęłam patrzeć na naszą szkołę pod innym kątem. Było przed 8, pięknie wznosiło się słońce które rzucało swoimi promieniami na mury starego budynku. Liście krzaków które rosły na ściśnie i sięgały aż na 3 piętro i stawały się powoli czerwone a wręcz bordowe. Coraz więcej samochodów przybywało do szkoły i wysiadali z nich przeróżni ludzie. Albo nauczyciele albo grupka uczniów.
Nie widziałam jeszcze samochodu pani Buring, lecz widziałam samochód pani Merch.
Może Kasia ma na inną godzinę? Wzdychnęłam i weszłam do środka budynku. Pierwsze co mnie czekało to matematyka z Fiołek a po niej miał się odbyć język polski. Poszłam na pierwsze piętro pod klasę matematyczki i usiadłam na ławce ale z daleka od mojej klasy. Nie chciałam jeszcze siedzieć w wielkim tłumie. Założyłam jeszcze raz słuchawki i zaczęłam szukać piosenki która jeszcze bardziej polepszy mi dzień.

Usiadłam na swoim miejscu bez swojej przyjaciółki która miała już wrócić jakiś czas temu. Może pielęgniarka mnie okłamała bo chciała mnie częściej widywać u siebie? Z pewnością gdyby nie te zmienne humorku to latałabym tam do niej z zaciekawieniem co tam u Karinki. Pani Fiołek stała na środku klasy i uderzała drewnianą pałką o swą otwartą dłoń. Nie była zadowolona, możliwe że znów weźmie mnie do odpowiedzi i zacznie toczyć się wojna między dobrem a złem. Eryk odwrócił się w moją stronę i zaczął szeptać. Jego wzrok mimo wszystko był skupiony na nauczycielce.
- Możliwe że ma okres? - zapytał.
- To kurwisko jest tak stare że w jej przypadku powinniśmy gadać o menopauzie.- zasłoniłam się dłonią i zaczęłam bazgrać coś po marginesie.
- Menopauzę?! - zmierzył wzrokiem nauczycielkę z góry do dołu. - Jesteś pewna?
- Daj spokój, zaraz wiedźmina się na mnie spojrzy i przywoła mnie do tablicy. - szepnęłam w jego stronę z niezadowoleniem.
- Okej, okej. - odwrócił się a ja jak na życzenie usłyszałam głos matematyczki wołającej mnie do tablicy.
- Panno Smith, dawno pani nie było na naszej lekcji więc zapraszam nadrobić ten stracony czas.
- To może wybierzemy się na kawę, skoro tak bardzo pani chce ze mną podyskutować? - zerknęłam na nią i fałszywie się uśmiechnęłam.
- Nie piję kawy. - mrugnęła kilka razy.
- To herbatę mogę zaproponować.
- Również nie piję.
- To soku?
- Nie dziękuje.
- Ciekawe czy naukowcy już wiedzą o tym że kosmici nie piją i nie jedzą.
- Tym bardziej zapraszam do tablicy Diana.
- Myśle że zbyt często mnie pani zaprasza na wspólne rozwiązywanie zadań.
- Chodź. - klepnęła delikatnie w biurko i usiadła wygodnie na swoim miejscu. Niechętnie wybrałam się do tablicy i wzięłam z jej biurka białą kredę. - Zapisz sobie takie równanie...

Mijały minuty a ja wciąż rozwiązywałam zadanie z kwadratówki. Nie byłam w tym taka zła. Jaki to problem zapamiętać wzór na deltę i na miejsca zerowe? Problem leżał bardziej w tym że chciałam zacząć jej działać na nerwy, dlatego specjalnie pisałam powoli.
- Diana czas leci. - powiedziała bez humoru.
- To niech se leci, ja rozwiązuje zadanie.
- Od 20-stu minut.
- No i? Ma pani jakiś problem?
- Tak, Twoja odpowiedź przy tablicy zajmie mi całą lekcje. - wstała i zaczęła krążyć między stolikami uczniów.
- Następnym razem proszę mnie nie brać do tablicy.
- Po prostu się pośpiesz.
- A zna pani takie powiedzenie? - odwróciłam się w jej stronę i oparłam o kawałek pustej tablicy. - Gdy się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy.
- W tym przypadku to Ty jesteś diabłem więc powinnaś przyśpieszyć.
- Ajj pani Fiołek, jakie pani ma złe podejście do ucznia. - odwróciłam się z powrotem do tablicy i zaczęłam po niej bazgrać.

Nauczycielka stanęła za mną i skrzyżowała swoje ręce.
- Delta wyszła ile? - spytała.
- Z pewnością jest mniejsza niż pani wiek. - powiedziałam pod nosem.
- Skąd ta pewność moja droga.
- Bo delta wyszła 16, a pani na 16 już nie wygląda.
- Ale na tyle się czuję.
- Ha, gdybym pani powiedziała co ja czuje to z listą byśmy się do wieczora nie wyrobiły, a co dopiero do końca taj pani śmiesznej lekcji.
- Skończyłaś już? - zapytała i zasiadła na swój „tron".
- Nie, jakby pani spojrzała to by zauważyła że nie mam jeszcze miejsc zerowych ani do czego należy x.
- To na co czekasz?
Zerknęłam na nią i opadły mi ręce.
- Na specjalne zaproszenie. - znów pokazałam nauczycielce fałszywy uśmiech i zaczęłam kończyć zadanie.

Z klasą przenieśliśmy się do klasy języka polskiego. W środku siedziała i ona.. trochę obrażona trochę niedostępna pani Buring. Myślałam nad tym by podejść i zagadać, ale widziałam jak jest czymś zajęta. Postanowiłam usiąść na swoim miejscu w towarzystwie chłopaków i poczekać na spokojnie aż minie przerwa.
- Ej, - zaczął Eryk i spojrzał się na mnie i na siedzącego obok niego Adriana. - może dzisiaj wyjdziemy na piwo?
- Pewnie. - Adrian się uśmiechnął i zbił pione z Erykiem. Obydwoje nagle popatrzyli się na mnie.
- Nie wiem, chyba nie dam rady.
- Diana... daj spokój, Ty cały czas mówisz że nie dasz rady. Wyjdź z nami, zobaczysz że będzie super. - powiedział Adrian. Spojrzałam się na nauczycielkę która chwilowo skupiła się na mnie.
- Zobaczę. - zadzwonił dzwonek a polonistka przestała się na mnie patrzeć. Ogarnęła swoje biurko i wstała poprawiając swoją przylegającą do nóg spódniczkę. Złączyła swoje dłonie i stanęła obok pierwszej środkowej ławki.
- Dzisiaj postanowiłam omówić z wami treny Kochanowskiego który pisał o Urszulce, zapewne niektórzy z was pamiętają ten tekst z gimnazjum więc chyba nie będzie problemu wam się odezwać i zinterpretować twórczość autora.
Kobieta usiadła i otworzyła podręcznik na stronie z trenami Kochanowskiego. Już miała zaczął mówić gdyż nagle wszyscy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Wszyscy skupiliśmy się na drzwiach które powoli się otwierały. W przejściu stanęła pani Nowicka która po chwili weszła do środka.
- Zostawiliście zgubę. - powiedziała z radością po czym wpuściła Karinkę do środka i zamknęła za nią drzwi, sama wychodząc z klasy.
Wstałam z krzesła z wielkimi oczyma.
- Chuj, Urszulka wróciła. Treny ogłaszam za skończone. - powiedziałam i poszłam szybkim tempem do przyjaciółki, delikatnie rzuciłam się w jej ramiona. Usłyszałam tylko cichy śmiech polonistki. Kiedy wtuliłam się w przyjaciółkę, to spojrzałam się na panią Kasię. Widziałam na jej twarzy uśmiech i wzrok szczęścia patrzący się na naszą przytulającą się dwójkę.

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz