120. Kim wy jesteście?

1.3K 92 26
                                    


Pov. Buring

Dalej składałam jej pocałunki na ustach.
- Kocham Cię. - powiedziałam i nabrałam powietrza żeby móc dalej ją namiętnie całować. - Kocham Cię.
Diana odepchnęła mnie od siebie i przetarła rękawem usta.
- Muszę sobie poukładać to wszystko w głowie.  - odezwała się.
- Co poukładać?
- To wszystko, to że Merch leży teraz w szpitalu, to że... Cię zdradziłam i to nie raz... Sam fakt że jeszcze niedługo będę musiała przygotowywać się do egzaminów o których kompletnie zapomniałam.
- Diana, ale ja Cię nie chcę stracić...
- Ja Ciebie też nie chcę stracić, ale czasami do głowy przychodzi mi myśl że żyłabyś lepiej jednak beze mnie.
- Nie wierzę że to powiedziałaś.
- Sama w to nie wierzę. - zbliżyła się do mnie i cmoknęła mnie w policzek po czym opuściła głowę. - Też Cię kocham, naprawdę... Wiem że wyrządziłam Ci krzywdę tymi romansami z Merch. Rozumiem Twój gniew i to że chciałaś pogadać o tym z MyAnną bo ja nie byłam w stanie Ci tego powiedzieć. Ale niech w tym momencie wszystkie brudy wyjdą na jaw. Nie byłam w porządku wobec Ciebie, przez co jest mi kurwa po prostu wstyd. Ciężko mi się patrzy w Twoje oczy, wiedząc co ja robiłam za Twoimi plecami. Ale wierz mi, że zawsze myślami byłam przy Tobie, a uczucia moje do Ciebie są trwałe i nie do opisania. Jestem złym człowiekiem, zdaje sobie z tego sprawę. Zagubiłam się w tym wszystkim, po prostu nie wiem jak mam wyjść z tej dziury w jaką się wpakowałam. Też... głupio mi prosić Ciebie o kolejną szanse, a dawałaś mi je z kilkanaście razy. Przepraszam Cię za to wszystko. Chciałabym móc zagwarantować Ci zmianę, ale spodziewam się tego że te słowa które do Ciebie kieruje wpadają jednym uchem a wypadają drugim, bo już nie raz się na mnie przejechałaś i trudno Ci zaufać mi na sto procent. Więc...
- Zamknij się. - przerwałam jej i złączyłam nasze usta. Czule zaczęłam pogłębiać pocałunki. Moja dłoń dotykała delikatnie jej ramion. Tym pocałunkiem chciałam jej pokazać to że nie ważne co się stało, ja nadal jednak ją kocham. Zbliżyłam się do niej bardziej. Nasze ciała zaczęły się ocierać o siebie nawzajem. Diana objęła mnie w pasie i mocniej do siebie przyciągnęła. Odwzajemniała moje pocałunki i odgarniała co chwile włosy za moje ucho. Oderwałam na chwile usta by móc się popatrzeć w jej oczy.
- Musisz tam wrócić. - odezwała się Diana.
- Wiem, powinnam tam wrócić ale jestem zmęczona. Nic nie spałam.
- Chodź... - wzięła mnie za rękę i ciągnęła delikatnie w stronę mojej sypialni. - Położymy się na kilka godzin i pojedziemy do niej we dwie.
- Czekaj. - wróciłam do drzwi i przekręciłam kluczyk. - Dla bezpieczeństwa.
Poszłyśmy do sypialni i położyłyśmy się na łóżku tuląc się czule do siebie.
Diana delikatnie głaskała mnie po głowie i przejeżdżała opuszkami po policzkach, a potem zjeżdżała niżej od ramion do dłoni. Czułam się bardzo zrelaksowana przez co szybko odleciałam zapadając w dość głęboki sen.

Pov. Diana

- Tam gdzie Diana i Buring tam zagrożenie - pomyślałam idąc szpitalnym korytarzem w towarzystwie swojej polonistki. Zauważyłam w oddali mężczyznę który złożył dłonie jak do modlitwy i przecząco ruszał głową. Miał lekki atak paniki. Możliwe było że jeden z lekarzy powiedział mu coś co sprawiło że siadło mu na psychice. Stawiałam pewniejsze i szybsze kroki w stronę mężczyzny.
- Przepraszam, - zaczepiłam faceta. - pan Merch?
Mężczyzna spojrzał na mnie a potem na Buring stojącą za mną.
- Nie, co ona tu robi? Po co kobieto wróciłaś?! - wstał i rzucił się rękoma na polonistkę.
Odciągnęłam zdesperowanego mężczyznę od kobiety mówiąc mu żeby się uspokoił.
- Kim Ty do cholery jesteś? - spytał się mnie.
- Uczennicą pani Merch.
- Skąd wiedziałaś o tym że moja żona jest w szpitalu?
- Minusem u mnie jest to że spoufalam się z nauczycielkami, a ta sytuacja że pańska żona leży w szpitalu jest z mojego powodu.-Buring uderzyła mnie dyskretnie w plecy. - Nagadałam głupot pani Buring a ta chciała delikatnie wyjaśnić sytuacje z pana żoną. Nikt jednak nie przewidział tego że pani Merch nagle zasłabnie. Przepraszam, to moja wina. - opuściłam głowę.
Facet wstał mając na twarzy opanowanie, jednak nie trwało to długo. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu a potem jego wzrok powędrował ku wysokiej blondyny.
- Nie jest pani czasem wstyd za to żeby zwalić całą winę na bezbronne dziecko?!
- Coo? - odezwałam się zdziwiona.- Ale to wszystko to prawda, ja tutaj jestem winna. Ja namieszałam. Gdyby nie mój długi język to do tego by nie doszło i kto wie może spędzilibyście państwo miło rocznicę.
- Skąd wiesz o naszej rocznicy?
Atmosfera robiła się napięta. Musiałam udawać że jestem opanowana, gdzie tak na prawdę serce mi biło mocniej i mocniej z nerwów.
- Yy, tak jak mówiłam wcześniej spoufalam się z nauczycielkami.
- Wątpię by moja żona mówiła o rocznicy komukolwiek. Wszystko to co mi mówicie zaczyna śmierdzieć.
W tym momencie podszedł do nas lekarz i powiedział że można wejść do pani Merch.
Nasza trójka weszła na pokoju gdzie leżała informatyczka. Jej mąż od razu nachylił się nad kobietą i zaczął gładzić ją po policzku. Ja z Buring stałyśmy w oddali i przyglądałyśmy się całemu zdarzeniu. Mąż MyAnny zaczął czule składać jej pocałunki w czółko.
- Już jestem kochanie, jesteś bardzo odważna.
Po chwili do pokoju wszedł lekarz.
- Kochanie? - spytała kobieta.
- Tak? - odezwał się uszczęśliwiony mężczyzna.
- Dlaczego pan mówi do mnie kochanie? - spytała ponownie.
Mina mężczyzny zmieniła się o 180 stopni.
- Zapomniałem wspomnieć... Pani MyAnna straciła pamięć. - dodał lekarz i poklepał mężczyznę po plecach po czym wyszedł z pokoju.
- Co...? - załamał się mąż informatyczki i upadł na kolana zakrywając twarz swoimi dłońmi.
- Przynajmniej konkurencja odpadła, już nikt mi Ciebie nie odbierze. - powiedziała mi cicho do ucha Buring i uniosła kąciki ust.
- To nie było na miejscu. - szepnęłam.
- Kim wy jesteście? - spytała kobieta leżąca na łóżku.
Ciężko mi było uwierzyć w to żeby Merch straciła pamięć. Ten upadek musiał być na prawdę bardzo poważny skoro teraz nie może se przypomnieć kim jest jej prawdziwy mąż. Było mi go szkoda. A widząc swoją wybitną informatyczkę czułam że straciłam gdzieś cząstkę siebie. W końcu to ona zaraziła mnie pasją do programowania.

Było już ciemno. Powiedziałam panu Merch żeby pojechał do domu, przy okazji odwiózłby Kasie żeby ta też zamknęła oczy na parę godzin. Ja czułam potrzebę żeby jeszcze chwilę tutaj zostać. Siedziałam pod ścianą na przeciwko łóżka Merch i ze złożonymi rękoma obserwowałam kobietę.
- Ty więc zostajesz? - spytał mężczyzna.
- Tak, zaraz też pojadę do domu.
- Dlaczego nie wyjdziesz z nami? - spytał ponownie zaciekawiony.
- Chcę na osobności pogadać z panią Merch, w końcu to moja nauczycielka.
- Nie słyszałaś? Straciła pamięć, możesz do niej mówić a ona i tak nic nie będzie rozumiała.
- Będzie rozumiała, ale nie będzie pamiętała... - odpowiedziałam mu a on zrezygnowany wyszedł. Została Buring. Popatrzyła się na mnie i wtuliła się we mnie delikatnie całując mnie w policzek.
- Kocham Cię. - posiedziała po czym zniknęła za drzwiami podążając za mężczyzną.
Zostałam już tylko ja i Merch. Zamknęłam drzwi do pokoju po czym wykonałam pare kółek w pomieszczeniu.
- Eh, nie dość że straciłam nauczycielkę informatyki to jeszcze straciłam dobrą przyjaciółkę. - powiedziałam i usiadłam z powrotem na krześle na przeciw jej łóżka.
- Nic nie straciłaś, co Ty pleciesz Diana. - odezwała się niska blondyneczka.
- Słucham? - spytałam zdziwiona.
- Nie myślisz chyba że serio straciłam pamięć. Po prostu przez całe to spotkanie z Buring doszłam do wniosku że ja chyba nie kocham jednak swojego męża, a boję się jedynie samotności.
- Przecież mówiłaś mi że bardzo przeżywasz to że wam nie wychodzi w małżeństwie.
- Tak jak mówiłam boję się samotności.
- Straszysz nas. - stwierdziłam.
- Bla, bla. Straszę, straszę. Ale przyznaj że nieźle odjebałam.

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz