29. Nie, skarbie.

1.9K 102 10
                                    


Karina wzięła z mojej ręki papierosa i wzięła porządnego bucha. Wyrzuciła kiepa przez okno i przejechała wskazującym pacem po moich ustach, po czym znowu połączyła je w czuły pocałunek. Dziewczyna przekazała mi dym ze swoich ust do moich po czym je zabrała. Zaciągnęłam się i wskazującym palcem kazałam się jej przybliżyć. Tym razem to ją złączyłam nasze usta i przekazałam jej końcówkę dymu. Ta natomiast wypuściła dym nosem i dalej całowała moje wargi. Jęknęłam i z podniecenia położyłam swoje dłonie na jej pośladkach, dziewczyna natomiast złapała mnie w pasie i bardziej się do mnie przybliżyła. Cała płonęłam, od dawna marzyłam o takiej bliskości. Zaczęłam całować jej szyje i schodzić pocałunkami niżej aż do samego dekoltu.
- Nie wierze że to robimy w szkolnej toalecie. - rzekła przyjaciółka.
- Ale my jeszcze nic nie robimy. - wydusiłam z siebie dalej całując jej ciało.
- Całujesz mnie. Całujesz moje ciało i powodujesz że moje serce zaczyna nie równo bić.
Przestałam ją całować i popatrzyłam się w jej pięknie wymalowane oczy.
- I chyba na tym zakończymy bo niedługo jest dzwonek.
Karina zaczęła wbijać swoje paznokcie z moją szyję. Cicho syknęłam z bólu.
- A może dokończymy to na długiej przerwie.
Złapałam ją za rączki i wsadziłam swoje palce między jej. Podniosłam lekko kąciki swych ust i pocałowałam ją w policzek.
- Nie, skarbie. Idziemy na lekcje.- powiedziałam stanowczo i puściłam jej drobne dłonie. Wzięłam swoją torbę i założyłam na lewe ramię. Wyszłam z toalety i zostawiłam rozgrzaną przyjaciółkę samą w toalecie.

Zbliżałyśmy się do końca lekcji. Z całą klasą zeszliśmy na dół i zmierzaliśmy ku szkolnej sali gimnastycznej. Wraz z dziewczynami poszłyśmy do babskiej szatni i zaczęłyśmy szybko się ubierać. Oczywiście przebieranie nie obeszłoby się bez rozmów.
Karinka stanęła na środku szatni w koronkowym czarnym staniku i pewna siebie zapytała:
- W co dzisiaj gramy?
Rozejrzała się po szatni ale żadna z dziewczyn nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Postanowiłam się odezwać.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem za tym by pograć z chłopakami w siatkówkę.
Przyjaciółka pstryknęła palcem w moim kierunku i założyła na siebie koszulkę którą trzymała w prawej dłoni. Nasza kochana kujonka Amelka spojrzała na nas dwie prawie ze łzami w oczach. Lekcja wychowania fizycznego to nie jest jej popisowy przedmiot. Zawsze ten przedmiot stanowił dla niej problem w zaliczeniu go na ocenie bardzo dobrą. Żeby mieć wymarzoną ocenę musiała chodzić po wuefistach i prosić ich o podwyższenie oceny by mieć lepszą średnią. Oczywiście nauczyciele nie są tacy,że polecą na prośby, kazali jej zaliczyć sprawdzian z dwutaktu i z odbijania górą i dołem. Kiedy nauczyciel robił nam te testy i przychodziła kolej na Amelię, ta odbijała raz i chowała się po kątach bo panicznie boi się piłki. Wtedy było nam bardzo do śmiechu, niech wie jak to jest kiedy się ludzie śmieją z Twoich czynów. Typiara śmieje się czasem z moich odpowiedzi z angielskiego, to ja będę się śmiać z jej dwóch lewych rąk. Przebrane wyszłyśmy z szatni i zamknęłyśmy ją na klucz. Weszłam na sale gimnastyczną a za mną weszły dziewczyny i położyłam na ławce obok drabinek wodę i telefon. Ostatnia dołączyła do nas Amelka z kluczem od szatni.
- Gdzie mam go położyć? - zapytała cała przestraszona.
- Na ławkę, tępoto. Jeszcze się nie nauczyłaś? - Odpowiedziała Karina.
Szturchnęłam ją delikatnie łokciem a ta spojrzała się na mnie pytająco. Po drugiej stronie sali stali nasi mężni chłopcy. Niektórzy z nich przebrani byli w klubowe stroje bo większości z nich trenuje koszykówkę. Do naszego grona podszedł Eryk i uśmiechnął się do mnie.
- Co robisz dzisiaj po szkole Diana?- zapytał się mnie mój przyjaciel.
- Wiesz co, umówiłam się z taką jedną, a co?
- Nic, myślałem że się spotkamy i jakoś spędzimy razem ten czas.
- Słuchaj, możemy...
I w tym momencie na sale gimnastyczną wszedł wuefista który mnie wczoraj śledził wraz z wuefistką.
- Ciszaaa idziemy! - powiedział zadowolony wuefista.
Pani Gubik poszła do naszych chłopaków, a nasz kochany wuefista Bartek podszedł do nas.
- Co dziewczynki chcecie robić?
- Grać w siatkę. - odpowiedziała z zadowoleniem Karinka.
Pan Bartek spojrzał się na panią Anie i krzyknął:
- Grają w siatkę!
- To moi też zagrają.
Banda chłopów zaczęła stękać i marudzić. Pani Ania raz a porządnie tupnęła butem a na sali zapanowała cisza.
- Rozkładamy siateczkę a dziewczęta proszę iść napompować piłki. - powiedziała stanowczo nauczycielka.
Wraz z Karinką wybrałam się do kantorka wuefistów gdzie znajdowały się przeróżne piłki. Karina wybierała najlepszej jakości piłki a ja usiadłam na krześle i złapałam za pompkę.
- Te z Mikasy są dobre. - powiedziałam do przyjaciółki. Ta wzięła do rąk żółto-niebieską piłkę i przystawiła mi ją do twarzy. - O właśnie ta, szukaj takich.
Zabrałam piłkę z jej rąk i zaczęłam pompować. Do kantorka dołączyły wszystkie dziewczyny z klasy. Jednak zamiast brać się za pompowanie innych piłek, to te stały i czujnie patrzyły jak się męczę w pompowaniu piłki. Odpięłam piłkę z pompki i podałam jednej z dziewczyn. Ścisnęła piłkę i popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem.
- Przecież jak to odbiorę to mi ręce urwie. - rzekła wystraszona. Spojrzałam na nią i przewróciłam oczami. Karinka podała mi kolejną piłkę i spojrzała się na stojące przede mną dziewczyny.
- A wy coś zaczniecie robić? Tam w kącie macie jeszcze trzy pompki.
- Ale my nie umiemy Karina.
- To się kurwa nauczycie. Siadać obok Diany i pompować, a nie.. napompuj i podaj pod ryj.
Dwie laski usiadły obok mnie i pomogły mi w pompowaniu. W przejściu stała Amelia i przygląda się nam co robimy. Jedna z napompowanych piłek przyturlała się w jej stronę. Dziewczyna się schyliła i podniosła piłkę, przycisnęła ją i rzekła w naszą stronę:
- Twarda.
- Spoko i tak jej ani razu nie odbijesz - zaśmiała się Karina - Diana, a te z moltena też brać?
- Mhm, też się nimi przyjemnie gra.

Wraz z Karinką przyprowadziłyśmy wózek z napompowanymi piłkami i położyliśmy go obok wuefistów.
Pan Bartek przemówił:
- W takim razie Krzysiek, Madzia i Eryk wybierajcie.
Wywołani stanęli na środku i uczciwie zagrali w kultową grę papier, kamień i nożyce.
Pierwszy wybierał Eryk, później Krzysiek i na koniec Madzia.
- Diana. - powiedział Eryk wybierając pierwszy.

Wuefistka wzięła do ręki gwizdek i stanęła po drugiej stronie słupka.
Pan Bartek popatrzył się na drużyny i rzekł:
- Drużyna która pierwsza wybierała zagra z drużyną która wybierała ostatnia. Ustawcie się na boisku i zróbcie podstawowy pierwszy skład.
Tylko nie pozabijać mi się na tym boisku!
Weszliśmy na boisko a kapitan drużyny zaczął mówić kto zostaje a kto siada. Nasz skład był bardzo mocny. Ja dostałam role rozgrywającej. Kamil stał z tyłu z prawej strony jako odbierający. Po lewej stronie na odbiorze stała Karina. Eryk był lewoskrzydłowym czyli atakował z lewej strony. A z prawej na ataku stał Adrian. Naszym środkowym odbierającym był Kacper.
Po drugiej stronie mieliśmy do czynienia również z dobrym składem.
Jednak byłam pewna że nasza drużyna nie będzie miała problemów w pokonaniu ich. Pan Bartek rzucił nam piłkę i kazał zrobić walkę.
Środkowy odbierający, czyli Kacper wziął piłkę i odbił ją kozłem a ta przeleciała na drugą stronę. Gra się rozpoczęła. Pani Ania wsadziła do buzi gwizdek, a pan Bartek poszedł do swojego kantorka.
Przeciwna drużyna bez problemu odebrała piłkę i leciała ona prosto do sypacza. Na rozegraniu stała Zuzia która nie za bardzo potrafiła grać w siatkę. Nie wiedziała co zrobić więc z nerwów przebiła górą piłkę na drugą stronę.
- Nic!! - krzyknęłam do swojej drużyny.
Kacper odebrał dokładnie piłkę, popatrzyłam się na idealnie lecącą w moje ręce piłkę. Ustawiłam się do Adriana przodem a do Eryka tyłem. Kiedy piłka była metr nad moimi rękoma, ja wyskoczyłam w górę i szybkim ruchem dłoni zagrałam szybką piłkę do tylu prosto do Eryka. Eryk znajdował się już w powietrzu, idealnie wycelował dłonią w piłkę i zaatakował w trzeci metr. Marek, wrogi środkowy odbiorca rzucił się na piłkę, ale niestety nie odebrał. Wuefistka gwizdnęła gwizdkiem i pokazała dłonią że walkę wygrała nasza drużyna. Szczęśliwie zebraliśmy się w kółku i przybyliśmy sobie piątki. Spojrzałam się na wyjście z sali i w przejściu stała zainteresowana pani Buring. Uśmiechnęłam się w jej stronę, a ta wystawiła swoje ręce i klasnęła w moim kierunku dwa razy.
Karinka wzięła do rąk piłkę i poszła na koniec boiska wykonać serwis.
Stanęłam przodem do siatki i zasłaniałam Karinę rękoma drużynie przeciwnej.
Piłka przeleciała na drugą stronę, a odbierający Marek odebrał piłkę podając do Krzyśka. Krzysiek wykonał podobny ruch co ja, czyli zagrał szybką piłkę na prawe skrzydło a Filip wykonał atak. Skoczyłam do bloku, ale siatka była za wysoko bym cokolwiek mogła zablokować. Adrian przyjął piłkę a ja szybko popatrzyłam się w górę. Ustawiłam się prawidłowo pod piłką i myślałam co bym tu mogła zagrać. Nagle przypomniało mi się że mam cztery opcje ataku. Kątem oka spojrzałam szybko na gotowego do ataku Kacpra.
- Hop! - krzyknęłam i wystawiłam piłkę na drugi metr prosto do Kacpra.
Chłopak uniósł się ku górze i zaatakował punktowo. Znowu wszyscy zebraliśmy się w kółku i popatrzyłam się na polonistkę. Nie stała już sama, obok niej pojawił się wuefista Bartek który położył jej swoją owłosioną łapę na jej delikatne ramię.
- Frajer. - powiedziałam zdenerwowana pod nosem i znowu stanęłam przed siatką zasłaniając zagrywającego swoimi rękoma.

1485 słów.

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz