Pov. BuringSkuliłam się w kącie i przykryłam kocem. Płakałam cicho bo nie chciałam żeby Iwan usłyszał moją chwilę słabości. Zamknęłam na chwile oczy i zaczęłam myśleć o przeszłości.
- Mamo, pójdziemy na lody? - pociągnęłam ją za rękę. Kobieta lekko zdenerwowana popatrzyła się na mnie i rzuciła:
- Zaraz.
Mama gadała z panią którą nie raz widziałam. Często wymieniały się zdaniami, ale zazwyczaj obie były uśmiechnięte i roześmiane kiedy rozmawiały. Patrzyłam się wokół podziwiając dzielnice. Zauważyłam w oddali grupkę dzieci w moim wieku którzy ganiali za małym psiakiem. Popatrzyłam się jeszcze na mamę i postanowiłam iść pobawić się razem z nimi. Pobiegłam do nich i zaczęłam gonić pieska. Jeden z nich który wyróżniał się wzrostem schwytał pupilka, a jego koledzy i koleżanki go otoczyli. Jedyna odstawałam od nich. Chłopak spojrzał się na mnie trzymając pieska na rękach. Psiak polizał go szczęśliwie po pysku na co chłopiec się zaśmiał.
- No już Doc, no już. - wyciągnął z kieszeni swoich ciemnych ogrodniczek przekąski psa. - Masz psiaku. - przyłożył mu dłoń z kilkoma psimi ciastkami. - Kim jesteś?
Poczułam nagły przyrost stresu. Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam machać delikatnie nóżką na boki.
- Kasia Buring.
- Nie przypominam sobie żebym zapraszał Cię do naszej paczki.
- Bo rodzice nie pozwalają mi tak często wychodzić ze względu na moje bezpieczeństwo.
Wszyscy wokół się zaśmiali przez co poczułam się źle. Czułam wstyd.
- To gdzie zgubiłaś rodziców dziewczynko? - zaczął się ze mnie nabijać. Jego przyjaciele zaczęli krążyć wokół mnie w kółeczku. Słyszałam wszędzie tylko śmiech. Nagle on wszedł do środka i przybliżył się do mnie.
- Jestem Iwan, pomóc Ci wrócić do mamusi?Otworzyłam oczy i zaczęłam uderzać pięścią w ścianę. Wydarłam się i wybuchłam płaczem. Iwan otworzył brutalnie drzwi i wszedł do środka zamykając je za sobą.
- Co się drzesz? - zapytał i zacisnął zęby. Zza pleców wyjął misia z mojej młodości. Poczułam ukłucie w sercu, był to mój najukochańszy pluszowy miś.Szłam do babci wesoło podskakując. Trzymałam swojego misia za rączkę i gwizdałam pod noskiem ulubioną piosenkę. Przede mną stanęła grupka która wcześniej mnie zaatakowała kiedy chciałam z nimi pobiegać za pieskiem. Przestałam gwizdać i mocno złapałam za misia.
- O proszę. Kogo ja tutaj widzę, Kasiunia. Zapomniałaś o mamusi. - odezwał się pewnie siebie Iwan. Jego przyjaciele zaśmiali się z komentarza Iwana.
- Idę do babci... - odpowiedziałam niepewnie.
- Chyba idziesz na dobranockę co? - chwycił za misia i wyrwał mi go z rączki.
- Ej oddawaj! - rzuciłam się na niego z rękoma.
Jego przyjaciele złapali za ramiona przytrzymując mnie. Zaczęłam czuć łzy w oczach.
Iwan przyłożył przytulankę to klatki piersiowej, tak jakby miał trzymać prawdziwe niemowlę.
- Już, już Kasiunia. Już babunia wyciąga cycunia.
Starałam się wyrwać z objęcia chłopów i odebrać przytulankę Iwanowi. Jednak byłam zbyt słaba i nie byłam w stanie cokolwiek zrobić.
- Oddaj mi pana Jacksona!
- Przepraszam, możesz powtórzyć, pana co?
Zamilkłam a jeden z jego kolegów powiedział nagłos imię mojego pluszaka.
- Mhm, myśle że ja i pan Jackson szybko się zaprzyjaźnimy. - odwrócił się do mnie tyłem i odszedł a za nim jego koledzy i koleżanki. Dwójka chłopów puściła mnie a ja starałam się za nimi biec.
- Ej oddaj mi go! - zaczęłam płakać. To jest moja najukochańsza zabawka bez której nie jestem w stanie zasnąć. Biegłam co sił w nogach żeby go odzyskać. - Proszę! - potknęłam się o kamień i zdarłam sobie kolano i białe rajstopki. Usiadłam na tyłku i zaczęłam bardziej płakać przybliżając do siebie kolano.- Popatrz tylko co ja tu mam. - przybliżył się do mnie z uśmiechem machając mi moim pluszakiem przed twarzą. - Kojarzysz?
Wyciągnęłam ręce w stronę miśka chcąc go zabrać. Jednak Iwan schował pana Jacksona znowu za plecy.
- Nie tak szybko, wpierw trzeba sobie zasłużyć. - szeroko posłał mi uśmiech.
- Proszę daj mi go. Przypomina mi o mamie.
- Jeśli będziesz grzeczna to Ci go oddam.
- To co mam zrobić?
- Nie wiesz? - zaczął rozpinać rozporek. - Myślałem że jesteś bardziej mądrzejsza skoro jesteś nauczycielką.
Zamknęłam oczy z obrzydzenia i odwróciłam wzrok. Głęboko oddychałam bo zaczęło zbierać mi się na wymioty.
Iwan złapał za swoje przyrodzenie i zaczął się przy mnie dotykać. Złapał mnie mocno jedną ręką za policzki i z gniewem powiedział:
- Bierz się do roboty. - uderzył mnie w lico swoim przyrodzeniem a mi coraz bardziej zachciało się płakać. Miałam ochotę zrobić mu krzywdę. Niechętnie złapałam za jego czułe miejsce i zaczęłam zbliżać do niego swoje usta. Iwan patrzył się na mnie z góry czując powoli rozkosz. Zerknęłam tylko na niego i poczułam złość. Mocno zacisnęłam dłoń na jego przyrodzeniu przez co mężczyzna się wydarł. Zabrał moją rękę a ja w tym samym momencie szybko go w niego ugryzłam z boku. Iwan wziął zamach i uderzył mnie w policzko. Rzucił pluszaka za siebie i klęknął. Zaczął mnie bić po całym ciele. Wolałam głośno o pomoc, ale Iwan zdenerwował się bardziej i zasłonił moje usta swoją męską dłonią. Mocno chwycił mnie za włosy odgarniając je i przyłożył moją twarz do swojego przyrodzenia każąc mi go wziąć do ust.Pov. Diana
Jechałyśmy windą w bloku Buring. Obok mnie stała Karinka przeglądająca coś w telefonie.
- To może was zostawię zakochane amorki co? - zapytała nie spuszczając wzroku z telefonu.
- Idziesz ze mną.
- Nie Diana.
- Tak. - otworzyła się winda a ja wzięłam ją mocno za nadgarstek i zaczęłam ciągnąc w stronę mieszkania polonistki.
Wszystko wyglądało normalnie. Podeszłam do drzwi i zaczęłam pukać. Nikt jednak po drugiej stronie ich nie otworzył ani się nie odezwał. Zapukałam jeszcze kilka razy i zaczęłam się niepokoić.
- Może jej nie ma. - odezwała się Karina.
- Jej nigdzie nie ma to gdzie może być? - złapałam zdenerwowana za klamkę a drzwi się otworzyły. Zdziwiłam się i weszłam pierwsza do środka a za mną Karina. Nie ściągałam obuwia.
- Pani Katarzyno? - powiedziałam głośno na całe mieszkanie, ale nie otrzymałam odezwu. Postanowiłam powtórzyć i zaglądnąć do łazienki. - Pani Katarzyno, to ja Diana. - nic.
Nie było jej nigdzie.
- Diana... - Karina podniosła szmatkę nasiąkniętą czymś śmierdzącym. I podała mi ją do ręki ostatni raz ją wąchając. - To musi być świeże.
- Znawca się znalazł.
- Jaka sytuacja takie umiejętności.
Trzymałam w ręku tą szmatkę i zastanawiałam się co tu mogło się wydarzyć. Usiadłam chwile na kanapie i zaczęłam zbierać myśli. Karina zauważyła na kuchennym stole telefon Buring. Wzięła go do ręki i podała mi siadając tuż obok.
- To jej? - zapytałam.
Dziewczyna tylko pokiwała głową i spojrzała na dywan.
- Zawsze miała tak krzywo ustawiony?
- Nie, - popatrzyłam się na dywan. - nie chyba nie. Nie wiem, nie przychodziłam tu by patrzeć się na dywan tylko żeby... - pomyślałam chwile nad tym czy warto to powiedzieć Karinie. - nie ważne.
Chciałam włączyć telefon nauczycielki ale był rozładowany. Postanowiłam pójść do jej sypialni i z nocnej szuflady wyciągnąć kabel do ładowania. Kiedy wróciłam zastałam śpiącą Karinkę na kanapie. Podeszłam do niej i poklepałam po ramieniu.
- Koniec drzemki.
Jednak dziewczyna nie reagowała. W dłoni trzymała wciąż białą szmatkę nasiąkniętą śmierdzącym płynem.
- Ty to wąchałaś... - spojrzałam się skrzywiona na Karinę. Zrobiłam wielkie oczy. - Ktoś porwał Buring.Pov. Buring
Leżałam bez siły w kącie nie wierząc w to jak bardzo brutalnym mężczyzną okazuje się być mój były. Ten stał przy drzwiach i patrzył się na mnie z zadowoleniem.
- Kasiunia... - przeciągnął.
Nie odezwałam się. Leżałam tak skulona i modliłam się w środku żeby ktoś mi przyszedł tutaj z pomocą. Nie wiedziałam gdzie jestem, miałam nadzieje że nie wywiózł mnie do innego kraju, tylko jesteśmy gdzieś w okolicy mojego domu. Iwan podszedł do pana Jacksona i wziął go ostrożnie do ręki. Następnie zbliżył się do mnie i położył go obok gładząc mnie po przedramieniu.
- Zasłużyłaś. - dodał z uśmiechem i zaczął mnie bardziej dotykać tylko ze niżej. Drgnęłam, a Iwan się cicho zaśmiał. Wstał, otrzepał się i odchrząknął po czym zaczął stawiać kroki w stronę wyjścia.
- Iwan.. - odezwałam się, a mój były się odwrócił. - Byłeś na pogrzebie mojej matki.
- Tak.
Posmutniałam momentalnie.
- Też chciałam na nim być.
- Ale nie byłaś.
- Ale to moja matka.
- Nie żyje. - odezwał się stanowczo i przekręcił drzwi otwierając je. - Pogódź się z tym Kasiunia, zabiłaś ją.
- Nie...
- Tak, właśnie że tak. Zabiłaś ją swoją orientacją.
- Przecież... Moja mama nie wiedziała jakie ja mam upodobania.
- Może Ty myślałaś że nie wie, na szczęście miała dobrego „prawie" synka.
- Nie zabiłam jej... - zaczęłam się z nim kłócić.
- Owszem, zabiłaś. W nocy nie mogła spać przez Ciebie, bo płakała nad tym że źle Cię wychowała skoro jesteś innej orientacji. Nic nie jadła bo zbierało się jej na wymioty wiedząc, że jej kochana córeczka właśnie całuje się z osobą tej samej płci.
- Okłamujesz mnie.
- Ja? Dlaczego miałbym Cię okłamywać? To Ty okłamywałaś nas wszystkich, zwłaszcza ją. Głupolek.
- Nie zabiłam... - powiedziałam pod nosem, a Iwan w tym samym momencie wyszedł z pomieszczenia i zamknął drzwi. Usłyszałam tylko jego śmiech po czym zamilkł a ja zostałam sama. Wzięłam do ręki przytulankę i wtuliłam się w nią.Stałam w sklepie i zaświeciły mi się oczy kiedy zobaczyłam półkę samych pluszowych misiów. Moja mama szła dalej z drewnianym koszyczkiem babci i pakowała do niego potrzebne produkty. Kiedy zauważyła że nie ruszam się a stoję w miejscu, podeszła do mnie i popatrzyła się ma półkę, na którą ja się patrzyłam. Sięgnęła ręką po misia i zdjęła go z półki wręczając mi go do malutkich rączek.
- Chodź Misiaczku, muszę kupić jeszcze kilka produktów na Twoje ulubione ciasto z malinami.
- Nazwę go pan Jackson. - powiedziałam nagle i przytuliłam się do misia.
- Dlaczego pan Jackson? - klękła przede mną i położyła obok siebie koszyk z zakupami.
- Bo jest elegancki i ma elegancką kokardkę na szyi. - mocniej się w niego wtuliłam. - Dziękuje mamo...
CZYTASZ
Dzień Dobry Pani Buring
RomanceDiana idzie do starej szkoły jako 3-cio klasistka. Tam poznaje nową nauczycielkę od języka polskiego. Na początku Diana i polonistka są do siebie nastawione w normalny sposób, ale po kilku rozmowach ich życie staje się bardziej ciekawe a uczucia sta...