110. Lecz ja decyzji nie zmienię...

1.2K 104 19
                                    


Otworzyłam oczy i widziałam jak przed Buring leżał Iwan. Wokół niego była kałuża krwi. Dostał w głowę. Pani Kasia odwróciła się do mnie i wtuliła się w moją szyje cicho łkając. Popatrzyłam się na Karinkę która zasłaniała usta by wstrzymać wymioty. Pani Merch natomiast zasłoniła oczy i odwróciła się tyłem do ciała. Zerknęłam naprzeciwko siebie.
- To było niebezpieczne. - powiedziała policjantka która przyjmowała mnie na komisariacie. Za nią stał dość pulchny współpracownik.
- Chyba lubimy ryzyko. - odezwałam się i lekko uniosłam kąciki ust do góry.
- Chodźcie. - dała nam rozkaz chowając pistolet do pochwy. Szłyśmy jedna za drugą omijając ciało Iwana. Policjantka podeszła pod jego ciało i kucnęła. - Edward, wezwij pomoc. Zagrażał życiu kobietom, musiałam go zastrzelić.

Minęło kilka dni, lecz nie wszystkie oswoiłyśmy się z tym co zaszło. Pani Kasia musiała wziąć dwa tygodnie wolnego od nauczania. Pani Merch nie mogła wybić z głowy tamtych dramatycznych zdarzeń. Karina też była trochę zagubiona i przesiadywała po szkole w domu. Ja natomiast sama dalej byłam w szoku z tym wszystkim. Odwiedzałam polonistkę po szkole, czułam potrzebę opiekowania się nią. Starałam się robić jej zakupy, robić ciepłe posiłki i dawać jej dużo wsparcia oraz miłości. Było nam ciężko, jednak obie się starałyśmy jak tylko możemy.
Siedziałam w domu polonistki. Kobieta była przykryta ciepłym i włochatym kocem. Siedziałyśmy na kanapie i oglądałyśmy telewizje. Głowę położyła na moim udzie i co jakiś czas przysypiała. Patrzyłam się na nią i zaczęłam jej współczuć. Przeżyła dużo a nawet i zbyt wiele. Na niektóre propozycje bywała zamknięta, mimo że mnie zna i ufa. Nie wiedziałam jak mam z nią postępować. Ten czas zapowiadał się być trudny i dość długi. Nie chciała wychodzić na świeże powietrze bo bała się ludzi. Bała się że ktoś obcy może jej zrobić krzywdę. Zapewniałam ją nie raz że przy niej będę, jednak takie mówienie nic nie dawało.
Kobieta podniosła się i przetarła swoje oczy. Była zmarnowana. Pusta w środku. Dalej bolały ją plecy i inne części ciała, mimo że jedyne co robiła to leżała. Zerknęła na mnie i ze smutną twarzyczką przytuliła się we mnie. W takich momentach dużo we mnie pękało. Aż za dużo. Odgarnęłam jej kosmyk włosów za ucho i mocno ją w siebie wtuliłam. Kołysałam nas lekko na boki. Miziałam ją delikatnie po plecach i po włosach. Co jakiś czas składałam jej pocałunki na czole.
- Jestem przy Tobie. - powiedziałam cichym głosem. Kobieta jedynie tylko mruknęła. Znów złożyłam jej czuły i długi pocałunek na czółku.
- Kocham....
- Cię. - dokończyłam za nią. - Połóż się z powrotem.
Nauczycielka posłuchała się mnie i położyła ostrożnie głowę na moich nogach. Westchnęła głośno i zamknęła oczy.
- Te ostatnie dni, były istnym koszmarem. Nie chce przeżyć ich jeszcze raz. - wypowiedziała.
Położyła dłoń na mojej nodze i delikatnie zaczęła mnie gładzić kciukiem.
- Wiem, postaram się być przy Tobie dosyć często.

Dwa dni później poszłam ostatni raz do szkoły w tym tygodniu. Czułam pustkę na lekcji języka polskiego. Chodziłam teraz do tej szkoły z przymusu. Siedziałam w towarzystwie Kariny. Eryk nie wiadomo z jakich powodów się do mnie nie odzywał. W poniedziałek polonistka miała wrócić do szkoły do nauczania. Chciałam żeby nadchodzący weekend szybko zleciał, bo myślami już wędruje po klasie od polskiego przy boku wysokiej blondyny.
- Jak tam ta Twoja? - spytała przyjaciółka wkładając do torebki zeszyt z matematyki.
- Wciąż nie może wrócić do siebie, nie dziwie się jej.
- Widziałaś to pomieszczenie w którym była zamknięta? Istny smród i koszmar.
- Widziałam i żałuje że to zobaczyłam.
- A co ona ma powiedzieć?
Zabrzmiał dzwonek.
- Nie wiem Karinka, to jest straszne to co się wydarzyło. Idę na tą informatykę z Merch, - wstałam i podniosłam torbę z podłogi. - ta też nie może jakby zapomnieć o tym wszystkim.
- Merch? - dopytała.
- Ta. Czasami się wyłącza na lekcji i nie ma z nią kontaktu.
- Dobra, idę na chemie z tą świruską, ale jak coś to po tej lekcji można pójść zapalić przed szkołę. - posłała mi wymuszony uśmiech i zniknęła na schodach.
- Cześć... - rzuciłam cicho i ruszyłam pod klasę informatyczną.

Weszłam do klasy od informatyki lecz nie zastałam tam nikogo jak informatyczkę z jednym wielkim kartonowym pudłem. Postawiła go na biurku i spojrzała się na mnie szerokim uśmiechem.
- Co się dzieje? - zapytałam informatyczki.
- Mówiłam Ci Diana że rezygnuje z nauczania.
- Ale, ja już mówiłam coś na ten temat.
- Lecz ja decyzji nie zmienię...
- To kto mnie przygotuje na maturę z informatyki?
- Jest jeszcze dwójka nauczycieli którzy uczą informatyki, Złotko.
- Ale ja nie chce... A zresztą, nie ważne. - położyłam torbę na ziemi i odsunęłam zdenerwowana krzesło z mojego stanowiska.
Pani Merch pakowała swoje rzeczy do pudła i co jakiś czas zerkała na mnie poważną i zasmuconą miną.
- Słoneczko, przecież będziesz mogła do mnie dzwonić bądź pisać.
- Nie chce mi się z Tobą gadać. - zasłoniłam twarz dłonią i zajęłam się przeglądaniem portali społecznościowych.
- Słońce. - odstawiła na bok rzeczy i podeszła do mnie przytulając czule do swojego drobnego ciałka. - To że mnie nie będzie nie oznacza że zniknę na wieki, będę przyjeżdżać co jakiś czas do szkoły. Muszę ogarnąć tutaj systemy z panem Piotrem i klasa ma pójść do remontu.
- Dlaczego ja to tak przeżywam?- spytałam cicho.
- Możesz powtórzyć?
- Dlaczego... - uderzyłam pięścią w biurko. - Nie istotne. Zajmij się sobą a nie mną.
Informatyczka mnie puściła i wróciła do pakowania. Po chwili weszła moja klasa lekko spóźniona o pięć minut.
- Siadajcie Słoneczka, zaraz zaczniemy ostatnią lekcje.

Stałam przed szkołą paląc trzecią fajkę z tych wszystkich nerwów.
- Co tak palisz jak głupia? Nie przeginasz? - zapytała Karina marszcząc brwi.
- Na coś trzeba umrzeć. - odpowiedziałam sucho.
Między nami nastała cisza. Paliłam papierosa i rozglądałam się wokół, ale szczególnie moją uwagę skupiłam na jadących samochodach. Co jakiś czas ktoś wjeżdżał do szkoły albo z niej wyjeżdżał. Zazwyczaj to byli starsi uczniowie bądź rodzice noworodków z pierwszych klas. Brałam coraz większe buchy, a kiedy wypuszczała dym to głowę kierowałam do góry.
- Chciałabym być momentami jak te liście. - rzekłam.
- Zielona? - spytała przyjaciółka.
- Nie.
- Mała?
- Nie.
- Być ponad?
- Nie...
- To o co chodzi?
- Wisieć.
- Co się dzieje Diana?
- To. - machnęłam głową na idącą Merch do samochodu z tym wielkim kartonem.
- Zwalnia się?
- Tsaa.. - odpadłam niezadowolona.
- To kto teraz was będzie uczył informatyki?
- Jak to kto? Mamy jeszcze dwójkę nauczycieli od informatyki, pewnie któreś z nich.
- Nie widziałam żadnego informatyka w tej szkole oprócz Merch. - skrzyżowała ręce i bacznie obserwowała wraz ze mną niską nauczycielkę.
- Nawet mi nie mów... - zgasiłam papierosa i podciągnęłam rękawy szarej bluzy do góry. Odchrząknęłam i spojrzałam na Karinę. - Muszę do niej pójść.
Odeszłam od przyjaciółki i szłam szybkim i stanowczym krokiem w stronę informatyczki.
Pani Merch zauważyła mnie idącą w jej kierunku, zatrzymała się przy drzwiach kierowcy i spojrzała się na mnie do góry.
- Przyszłaś się pożegnać tak?
- Może... - powiedziałam ze złamanym głosem.
Informatyczka wyciągnęła w moją stronę swoje ręce sugerując mi ostatnie przytulenie. Przełknęłam głośno ślinę i uciekłam kilka razy na boki wzrokiem. Jednak serce mi podpowiedziało bym się do niej wtuliła. Tak też i zrobiłam. Czując ten zapach jej perfum przed oczami rzuciło mi się kilka pięknych wspomnień z malutką kobietą. Przypomniało mi się jakie miała wielkie i dobre serce.
- Już? - zapytała.
- Jeszcze chwilka.
- Diana, jesteśmy na terenie szkoły, Nowicka to zauważy.
- I tak już nie może Cię zwolnić więc czym się martwisz?
Kobieta pogłaskała mnie delikatnie po plecach po czym się ode mnie oderwała. Złapała za klamkę od samochodu i zerknęła na mnie ostatni raz.
- Szerokiej drogi pani MyAnno... - dodałam pozwalając jej cofnąć samochodem.
- Mieszkam nie daleko tej szkoły Misiaczku.
- No fakt, nie ważne.
Kobieta odpaliła samochód i spuściła ręczny.
- Diana... - odezwała się poważnym tonem. - Mam nadzieje że sobie poradzisz i zdasz z bardzo ładnym wynikiem maturę z informatyki.
- Nie wiem czy się podejmę.
- Nie zaszkodzi spróbować.
- Nie lubię porażek...
- Nigdy ich nie odnosisz. - posłała mi uśmiech po czym wbiła wsteczny bieg.

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz