55. Powiesz mi Skarbie?

1.9K 106 30
                                    


Moja dłoń powędrowała na jej lewe udo i mocno ją ścisnęłam. Kobieta uśmiechnęła się i położyła swoją dłoń na mojej dłoni. Raptem przypomniało mi się jak to Merch siedziała za kierownicą i dotykała w taki sposób mojego uda. Nie powinnam myśleć o drugiej nauczycielce będąc już w towarzystwie jednej z nich. Popatrzyłam się na lokalizacje i byłyśmy już prawie na miejscu. Zabrałam rękę i zaczęłam powoli zmieniać biegi. Skręciłam w lewo wjeżdżając do leśnej drogi. Jechałam na dwójce bo droga nie nadawała się do szybszej jazdy. Nauczycielka obserwowała las będący za szybą.
- Chcesz się mnie pozbyć zakopując w lesie? - zażartowała. Korzystając z okazji spojrzałam się na nią pewnie siebie bez żadnego śmiechu.
- Na prawdę dziwie się że pani tak dobrze czyta mi w myślach.
Polonistka podśmiechiwała pod nosem a ja znowu spojrzałam się na nią poważną twarzą i zapytałam:
- Śmieszy panią to że będzie pani zakopana?
- Śmieszy mnie bardziej to że próbujesz grać poważną minę do śmiesznej gry.
- Taa, chyba powinnam bardziej poćwiczyć swoją grę aktorską. Nie będzie pani zakopana, chyba że bardzo podnieca panią ten fakt to wtedy i rękoma mogę grzebać w ziemi.
- Myślałam że pierwsze w co zanurzysz swoje dłonie to będę ja.
- Pani Kasiu...
- Nie powinnam? Przepraszam, chyba za bardzo się spieszę.
- Co? Nie o to chodzi. Przed tym jak panią posadzę w ziemi jak jakieś jebane drzewo to z chęcią, a nawet i bez zaproszenia pobawię się pani ciałem. Znaczy, zrobię pani przyjemność byś mogła szybciej urosnąć do góry.
- Jak drzewo? Mówisz że jestem drzewem?
- Tak, brzozą bo jako jedyna się wyróżnia od innych drzew swoją korą.
- Nie wiem czy powinnam się obrazić czy poczuć się wyjątkowo.
- Powinna pani się ucieszyć bo już jesteśmy na miejscu.
Przed nami znajdowała się otwarta stara brama porośnięta krzakami, wjechałyśmy przez tą bramę a następnie jechałam dalej po drodze posypanej małymi kamykami. W oddali była drewniana altanka blisko jeziorka. Polonistka patrzyła zafascynowana na miejsce w którym obydwie się znajdujemy. Jeszcze dalej znajdował się drewniany domek a obok niego leżała do góry nogami położona drewniana łódka. Zaparkowałam dalej od wody i obie wyszłyśmy. Wzrok nauczycielki coraz bardziej się poszerzał, patrzyłam się na nią z uśmiechem i bawiłam się kluczykiem od samochodu.
- Wzrok mi mówi że się podoba. - stwierdziłam uważnie patrząc się podjaranej nauczycielce.
- Wiesz, byłam w wielu pięknych miejscach ale nie sądziłam że tak piękne miejsce znajduje się 15 minut od mojego miejsca zamieszkania.
- Ja też nie wiedziałam. - oznajmiłam opuszczając wzrok. Nauczycielka spojrzała się na mnie pytająco.
- Co mówisz kochanie?
- Moja była przyjaciółka mnie tutaj zaprowadziła. Często tu lubię przyjeżdżać by sobie posiedzieć i wyobrazić że właśnie tam na tym pomostku siedzę ja i ona. Kiedyś przyjechałyśmy tutaj i pamiętam do dziś jak zachęcała mnie do wzięcia tabaki. Wtedy miałam katar i nie ukrywam ale tym gównem pozbyłam się kataru. Tam dalej jest mały drewniany plac zabaw. Obydwie lubiliśmy się na nim bawić. W sensie, to było nie dawno i mimo że byłyśmy już stare bo miałam wtedy 18 lat to czułam się jak dziecko. Pewnie pomyśli pani że jestem jakaś dziecinna skoro bawiłam się rok temu na placu zabaw, ale kiedy byłyśmy obok siebie to korzystałyśmy z życia i ze wszystkiego innego na sto pięćdziesiąt procent. A teraz jedyne co pozostało to wspomnienia. I tym bardziej piękne wspomnienia.
- Zależało Ci na niej, widać to jak o tym wszystkim opowiadasz. To samo mówiłaś mi o tym parku kiedy poszłyśmy się przejść.
- Tam też było nasze ulubione miejsce, jednak tu byłyśmy całkowicie same. Nikt nie przychodził kiedy tu byłyśmy, nikt nam nie przeszkadzał, byłam tylko ja, ona i spokój.
Szłam do altanki by w niej usiąść a nauczycielka szła za mną. Usiadłam na ciemnym drewnie i oparłam ręce na stoliku. Naprzeciwko mnie usiadła polonistka patrząc mi się głęboko w oczy.
- Wiesz, może to i dobrze że nie masz już z nią kontaktu. - powiedziała nagle nauczycielka. Podniosła kąciki ust do góry i złapała mnie mocno za rękę dodając mi otuchy.
- Też tak sądzę. Wiem że kiedyś za mną zatęskni. W pewnym momencie powie sobie „Brakuje mi Diany" a Diana wtedy nie będzie potrzebowała jej osoby przy boku.
- Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, wsparcia i tak dalej, to wiesz że zawsze masz mnie. Mimo że popełniam błędy i przy tym Cię ranię, to jednak zawsze będę się starać być przy Tobie i Cię wspierać na tyle na ile to możliwe.
- Doskonale sobie zdaje z tego sprawę.
Siedziałyśmy tak 20 minut i gadałyśmy o przeróżnych sprawach. Polonistka wyżalała mi się jak szkoła zaczyna działać jej na nerwy i jak dużo ma sprawdzianów do sprawdzenia. Czułam jak nasza relacja zaczęła się polepszać. Coraz bardziej zapomniałam o tym jak pani Buring uderzyła mnie w lico na wycieczce z olimpiady. Również opowiadała mi jak spędziła sama ostatnie dni w pokoju. Było to dla niej bolesne, kiedy opowiadała jak było jej przykro i samotnie, to poczułam ukłucie w sercu i wyrzuty sumienia.
- Diana, powiedz mi.. Dlaczego tamtego dnia przyjechała po Ciebie Merch?
I tak jak byłam lekko zasmucona tak teraz stałam się cała czerwona i zestresowana. Ciężko mi było teraz spojrzeć w oczy blond polonistki. Usłyszałam jak kobieta wstaje i zajmuje dosłownie miejsce obok mnie. Siedziała w lekkim rozkroku i coraz bardziej przysuwała się w moją stronę. Jej usta zbliżyły się do mojego ucha i zaczęła delikatnie składać pocałunki na moim płatku.
- Powiesz mi Skarbie? - zapytała ponownie. Odwróciłam się w jej stronę i zaczęłam szybciej oddychać. Mój wzrok skupił się na jej lekko rozchylonych i czerwonych wargach. Zbliżyłam się i złączyłam nasze usta w czuły pocałunek. Kobieta odwzajemniła moją czułość, położyła jedną dłoń na moim ramieniu a drugą dłonią odgarniała moje włosy za ucho.
- Jedyne co chce Ci mówić Kasiu to, to jak bardzo mnie zaczynasz kusić.-
ponownie złączyłam nasze usta a nauczycielka się oddaliła. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Udowodnij mi to.
Złapałam ją za dłoń i wyprowadziłam nas z altanki idąc prosto do domku przy którym stała odwrócona łódź.
- Chcesz to zrobić w tym domku? - zaśmiała się pani Buring. Odwróciłam się do niej i spojrzałam zirytowana.
- Wiesz co Kasiu, jestem większym romantykiem niż Ci się wydaje. -
Złapałam za ciężką łódkę i zaczęłam ją ciągnąć aż do jeziora. Powoli wsuwałam łódkę do wody a następnie poszłam po oparte o drewniany dom wiosła. Wrzuciłam do łódki wiosła i powoli do niej weszłam. Złapałam równowagę i podałam dłoń nauczycielce mówiąc:
- Chodź, tylko ostrożnie.
- Diana, uważam że to nie jest najlepszy pomysł.
- Jakbym była pijana to bym tu się nie pchała, Ty też raczej nie jesteś więc nie mamy się czego bać.
- Niby tak... jak to mówią? Kto nie ryzykuje ten szampana nie pije.
Podała mi swoją dłoń a następnie powolutku weszła do mnie na łódź. Szybko usiadła i zaczęła trzymać się drewnianego siedzenia.
- Ale spokojnie, potrafię posługiwać się wiosłem.
- Nawet nie śmiem mówić że nie potrafisz. Po prostu ostatni raz na łódce byłam kiedy miałam sześć albo siedem lat. I to jeszcze byłam z bratem i z ojcem.
- Wspaniale! Pani mi o tym zacznie opowiadać a ja w sam raz dopłynę na środek jeziora.
- Aż na sam środek?
- Daleko do brzegu nie mamy jeśli się nasza łódka zatopi.
- Bardzo śmieszne Diana..
- Spokojnie, jestem tu i zamieniam się w słuch.
Nauczycielka powoli się odprężyła i zaczęła mówić:
- Kiedyś pojechaliśmy z całą rodzinką nad jezioro. Ojciec miał kartę rybacką więc wziął ze sobą dwie wędki i wraz z bratem łowili codziennie ryby. Ja z mamą przygotowywałyśmy pyszne śniadania, obiady i kolacje. Pewnego dnia ojciec powiedział bym wybrała się z nim i z bratem na ryby i przy okazji popływać łódką. Brat zaczął się źle czuć więc popłynęłam tylko ja i mój ojciec. - powoli łamał jej się głos, spojrzałam na nią i przestałam wiosłować. Zbliżyłam się do niej i usiadłam obok otulając ją. - Nie wiem czy mam siłę mówić co było dalej.
- Kochanie, jeśli czujesz że nie możesz to nie mów.
- Mój ojciec od 3 lat mnie molestował.
- Słucham?! Dlaczego pani nie powiedziała o tym swojej mamie?
- Bałam się, ojciec mi groził że mnie zabije. Po trzech latach trafił do więzienia bo prawda wyszła na jaw. Powiedziałam o tym mamie wtedy kiedy zaczęłam coraz częściej mieć myśli samobójcze. Miał siedzieć za molestowanie 15 lat, ale po 8 latach siedzenia w więzieniu postanowił się zabić. Teraz jedyne kogo mam to mamę, ale całe szczęście poznała kogoś. Jest przede wszystkim szczęśliwa co mi odpowiada.
- To jest straszne. Ma pani okropną przeszłość, ale jestem przy pani. Jesteś ze mną na łódce nie ze swoim ojcem.
- Wiem, dlatego czuje się bardziej bezpiecznie. - powiedziała po czym złączyła nasze usta. - Czuję się trochę jak mała syrenka.
- Bo ma pani ogon?
- Bo w bajce była podobna scena.. głuptasku.
- A ja dalej chce zobaczyć pani ogon. - powiedziałam po czym wrzuciłam nas obie do wody.
- Diana! - krzyknęła.
Zanurzyłam głowę pod wodę i spojrzałam na jej dół po czym się wynurzyłam.
- O kurwa, Ty masz macki a nie ogon.
Podpłynęłam do niej a kobieta zaczęła się śmiać. Złapała mnie za szyje po czym zaczęła mnie całować.

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz