Pov. BuringZadzwonił do mnie telefon. Spokojnie wzięłam go do ręki. Spojrzałam na obcy numer a potem na Iwana.
- Ktoś obcy. - powiedziałam do mężczyzny.
- Odbierz, może to ważne.
Wstałam i odebrałam telefon przykładając go sobie do ucha.
- Tak słucham? - odezwałam się pierwsza. Rozmowa z każdą minutą stawała się coraz bardziej stresująca i nerwowa. Osoba po drugiej stronie powiedziała coś co spowodowało że telefon wypadł mi z ręki a ja zaczęłam tracić kontrole nad swoim własnym ciałem.Pov. Diana
Merch czule złapała mnie za biodra i przyciągnęła do siebie. Dołożyła swój język do naszych pocałunków. Coraz bardziej zaczynało brakować mi oddechu. Położyłam dłonie na jej piersiach delikatnie zaciskając na nich paluszki. Kobieta mruknęła i zeszła dłońmi niżej kładąc je na moich pośladkach. Było nam gorąco. Złapałam za jej koszulkę chcąc podnieść ją do góry. Kobieta pomogła mi w rozebraniu po czym od razu ściągnęła koszulkę z mojej osoby.
Zaczęłyśmy się czulej dotykać. Jej czułość w pocałunkach i w dotyku sprawiały że znajdowałam się między niebem a ziemią. Kobieta przestała mnie całować i zerknęła na mnie z szerokim uśmiechem.
- Nie możemy. - powiedziała szeroko uśmiechnięta. Kobieta cieszyła się z mojej obecności, ale nie pasowało jej miejsce na czułość.
- Dlaczego? - zapytałam się kobiety dalej siedząc jej na kolanach.
- Bo nie jesteśmy tu same. - złapała mnie w pasie i poprosiła mnie bym z niej zeszła. Wzięłam swoją koszulkę i z niechęcią ją założyłam schodząc z kobiety.
- Przecież Twój mąż wyszedł.
- Nie tylko mąż ze mną mieszka. Diana, - dodała po chwili. Kobieta stanęła naprzeciwko mnie i ściszyła swój głos. - nie sądziłam że to kiedykolwiek powiem, ale będzie lepiej jak już sobie pójdziesz.
- Mhm. - stawiałam kroki w stronę drzwi wyjściowych a kobieta szła za mną.
- Jak ręka? - zapytała zatroskana i zainteresowana.
- Boli, lecz mniej. Może dlatego że niedawno co piłam i jakby alkohol uodpornił mnie chwilowo na ból.
- Czuć.
- Wiem. - ubrałam buty i wyszłam nie żegnając się z kobietą.Siedziałam sama w parku na ławce gdzie kiedyś siedziałam z Buring. Pamiętam ten czas kiedy byłam na imprezie i wyszłam z niej po to by spotkać się z nauczycielką. Siedziała wtedy taka ucieszona i może już wtedy zakochana we mnie. Była zainteresowana moim życiem...moją osobą. Wzięłam łyka zimnego piwa i zaczęłam wszystko rozpamiętywać. Było ciemno i cicho, nikogo nie widziałam. Nikt tędy nie przechodził. Siedziałam sama z butelką pełnego piwska.
Następnego dnia wybrałam się do szkoły na nogach idąc przez park tuż obok mojego domu. Nie byłam wymalowana, ani ładnie ubrana. Bo dla kogo? Szłam przez park ze smutnym wyrazem twarzy. Pociągałam co chwile nosem bo nie byłam w stanie przestać płakać z powodu Buring. Czułam zmęczenie... psychiczne. Miałam dość. Wszystko mnie bolało. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam z torby papierosa. Odpaliłam go i porządnie się zaciągnęłam. Najgorsze było to, że papierosy zawsze mi pomagały się uspokoić, ale w tym przypadku byłam całkowicie zraniona, a fajka tego w żaden sposób nie naprawi.
Poszłam z niechęcią na lekcje polskiego. Usiadłam na swoim miejscu nie odzywając się do przyjaciół. Do sali weszła pani Kocurek. Wyprostowałam się i czujnie obserwowałam jak idzie zasiąść na miejscu pani Kasi. Miałam ogromną chęć spytać się gdzie jest Buring, ale wyręczyła mnie tym już kujonka Amelka.
- Dzisiaj wzięła dzień wolny. - odpowiedziała moja była polonistka na pytanie. - Dobrze, moi drodzy. Pani Kasia kazała mi z wami omówić wiersz o miłości. Bardzo proszę otworzyć więc podręcznik na...
Przestałam słuchać nauczycielki, w głowie chodziła mi tylko Buring i to czemu jej nie ma. Może i między nami coś się zepsuło, to jednak nie jest mi ona obojętna. Wszyscy wokół czytali tekst a ja siedziałam i rozmyślałam.
Miałam ochotę do niej zadzwonić ale bałam się że zablokowała i mój numer telefonu. Zaczęłam miętolić w dłoni długopis. Moje dłonie były całe spocone, wargi miałam strasznie wysuszone, a oczy prawie znowu zaczęły nabierać łez.
- W sumie dobrze że nie ma Buring, - wypowiedziała nagle Karinka kierując to w moją stronę. - inaczej byś jej nagadała co to miłość.
- Nic się nie zmieniło. - odezwała się nauczycielka patrząc ze sztucznym uśmiechem na naszą dwójkę.- Karina i Diana jak zwykle muszą ze sobą rozmawiać. Mam zrozumieć że przeczytałyście tekst?
- Nie do końca. - odpowiedziała przyjaciółka.
- No to nie do końca możecie prowadzić rozmowę na mojej lekcji.
- Przepraszamy. - dodała na koniec Karinka i zamilkła.
Czuć było że bardzo chciała powiedzieć coś więcej. Wręcz ją cisnęło żeby się jeszcze odezwać. Eryk ani razu się do nas nie odwrócił i nie próbował złapać kontaktu, jakby był obrażony na to że wczoraj po prostu ich opuściłam. Wczoraj jednak nie wiedziałam co robię, działałam pod wpływem emocji i trochę alkoholu.
- Skoro już mamy w klasie dwie gadające papugi to zachęcam jedną z nich do dyskusji. - odezwała się polonistka zerkając na mnie i na Karinkę. „Gadające papugi" jakby popatrzyła na siebie to by zobaczyła gadającego słonia, bardziej rzadko spotykany widok niż papugi. Karina szturchnęła mnie dając znak żebym to ja teraz nas ratowała. Lecz jak? Skoro nawet nie zerknęłam do tekstu. Czysta improwizacja...Odchrząknęłam i popatrzyłam na nauczycielkę łapiąc z nią kontakt wzrokowy.
- To zapraszam do dyskusji - powiedziałam pewnie siebie. Posłałam nauczycielce uśmiech i złączyłam razem ręce.
- No to słucham o czym jest tekst?
- No skoro pani Buring kazała nam przeczytać wiersz o miłości to zapewne jest to wiersz o miłości.
- Ale jakiej miłości? - dopytała i przechyliła głową w bok robiąc zamyślonego dziubka ustami.
- Zapewne nieodwzajemnionej i bolesnej.
- Widzę że jesteś bardzo pewna swoich odpowiedzi.
- Zapewne tak. - dodałam krótko.
- Tak moi drodzy, - kierowała się w stronę klasy. - jest to wiersz o miłości nieodwzajemnionej. Tam podmiot liryczny zabiega o swoją miłość a ta go zlewa uganiając się za innym mężczyzną, który z kolei unika jej. - zaśmiała się sztucznie. - Także, taka miłość. Dobrze, Diana pokaż mi porównania.
- A to się da pokazać? - zapytałam polonistki.
- W sensie, przeczytaj mi z tekstu. - wzięła łyka wody i spojrzała do laptopa.
- „Usta jak czereśnie." „Oczy jak noc gwieździsta." „Zapach jej jak rozkwitające kwiaty." i „Włosy rozwiane jak liście kołysane ciepłym wiatrem."
- Tak dokładnie. W takim razie kobieta jest porównaniem do czego?
- Nie wiem, do jakiejś pory roku? Do wiosny?
- Tak, a dlaczego, jak myślisz?
- Nie myśle.
Zaśmiała się kobieta tym razem nie sztucznym śmiechem.
- No ale jakbyś miała pomyśleć.
- Nie wiem, może dlatego że wtedy się poznali, kiedy zaczęła się wiosna?
- Jak chcesz to umiesz myśleć.
Kobieta zaczęła opowiadać o całej historii pisania tego tekstu. O tym jak mężczyzna kochał kobietę i jak się za nią uganiał, jakie czyny robił i jak się zachowywał wobec niej. Ale również opisała nam działania kobiety.
Na koniec znowu wzięła łyka wody i spojrzała się na mnie.
- Diana przeczytaj ostatnie polecenie z podręcznika.
- Na głos?
- A jak myślisz?
Zerknęłam do podręcznika i poszukałam wzrokiem ostatniego zadania.
- „Jaka według Ciebie jest miłość?".
- Słuchamy.
- Nie chcę się na ten temat wypowiadać. - powiedziałam oburzona.
- Pracujesz na ocenę, narazie jestem pod wrażeniem i jestem gotowa postawić Ci 5.
- To niech pani da mi 4 i tak będę zadowolona.
- Dawaj Diana bo lekcja się kończy.
Zerknęłam na całą klasę i przełknęłam ślinę...
- Nie ma jej. Miłość nie istnieje. Znaczy istnieje, ale często potrafi być mylna. Nie wiem, każdy ma wyrobioną inną opinię na ten temat.
- Ty jesteś jak ten facet z wiersza, cierpi.
Zmierzyłam ją wzrokiem i momentalnie posmutniałam.
- Najwyraźniej.
Zadzwonił dzwonek a wszyscy wybiegli z klasy. Ja przygnębiona założyłam torbę na ramię i wraz z Karinką wyszłyśmy z klasy.
- Widzę że zniszczyła Ci humor. - powiedziała przyjaciółka delikatnie mnie obejmując.
- To nie jej wina. - szłyśmy dalej. Wskazałam palcem na schody - Góra czy dół?
- Dół.
Zeszłyśmy. Karinka prowadziła mnie prosto na dwór. Szła szeroko uśmiechnięta dodając mi przy tym trochę wsparcia. Ja natomiast w głowie miałam same złe myśli. Zaczynając od tego jak miłość jest cholernie okropna, po jak naprawdę zniknąć z tego świata i mieć wszystko po dziurki w nosie.Wracałyśmy z Kariną ze szkolnej palarni. Szłyśmy w stronę trzech nauczycieli. Te wyrazy twarzy mówiły same za siebie, byli czymś bardzo przejęci, zaskoczeni i zainteresowani jednocześnie. Byliśmy coraz bliżej. Usłyszałam słowo które zostało trochę głośno wypowiedziane z ust nauczycielki z niemieckiego. „Umarła?". Teraz zaczęłam czuć strach i potęgę bólu.
- Co się stało? - zapytałam nauczycieli na co Ci spojrzeli się na mnie wzrokiem typu „Rozmów starszych się nie podsłuchuje". - Gdzie jest pani Buring?! - zaczęłam wypytywać będąc cała zdenerwowana.
- W szpitalu, jej mama nie żyje. - odpowiedziała jedna z nauczycielek. Widać było ze nie chciała mi mówić bo myśli że to nie mój interes, ale wiedziała że nie odpuszczę.
To może śmieszne, ale poczułam ulgę i jednocześnie dalej smutek bo przy tak trudnej sytuacji jak teraz, ja nie mogę przy niej być. A chciałabym ją wesprzeć tyle ile potrafię. Karina złapała mnie za ramiona i pociągnęła do siebie do tyłu chcąc bym odeszła od nauczycieli. Przeprosiła ich i odeszłyśmy.
- Co masz zamiar z tym zrobić. - zapytała.
- A co powinnam?
- Zadzwonić.
- Nie wiem, muszę pomyśleć. - odeszłam od niej idąc do damskiej toalety. Nie wytrzymałam... rozkleiłam się.
CZYTASZ
Dzień Dobry Pani Buring
RomanceDiana idzie do starej szkoły jako 3-cio klasistka. Tam poznaje nową nauczycielkę od języka polskiego. Na początku Diana i polonistka są do siebie nastawione w normalny sposób, ale po kilku rozmowach ich życie staje się bardziej ciekawe a uczucia sta...