11. Gdzie jest pani Kasia?

2.2K 96 5
                                    


Następnego dnia wstałam i wyszykowana poszłam do szkoły.
Zazwyczaj chodziłam tą samą drogą, ale dzisiaj chciałam przejść się wyjątkowo przez malutki park za domkami sąsiadów. Nie był to park w którym siedziałam z panią Buring, nie było w nim żadnego placu zabaw czy fontanny, ale miejsce było urokliwe i spokojne.

Przechadzając się po parku nie spotkałam ani jednej żywej duszy, jakby ludzie w ogóle nie wiedzieli o istnieniu tego miejsca. Rozglądałam się idąc i słuchając ulubionych piosenek aż nagle pojawiłam się prawie pod samą szkołą.
- A ja przez cały ten czas męczyłam się chodzeniem po chodniku.
Powiedziałam cicho sama do siebie i otworzyłam furtkę do szkoły. Wiedziałam że za szkołą znajduje się mały lasek, ale nie wiedziałam że to jest akurat lasek prowadzący prawie do mojego domu. Kiedy zmierzałam w stronę tylnich drzwi, zaczepiła mnie po drodze Marta z równoległej klasy.
- Cześć Diana, mam sprawę do Ciebie.
- Hej, słucham Cię.
- Niedługo ma się odbyć olimpiada z polskiego i szukam osób którzy..
- Nie.
- Ale nawet mi nie dałaś dokończyć.
- Nie Marta. Ja się nie nadaje do takich rzeczy.
- Posłuchaj mnie do końca, wtedy powiesz ostatnie słowo.
- Dobra, ale nie zmienię zdania.
Marta tłumaczyła mi co i jak kiedy razem kierowałyśmy się w stronę tylnich drzwi.
- No więc słuchaj Diana. Szukam osób którzy chcieliby wziąć udział w olimpiadzie z języka polskiego i przy okazji sprawdzić samego siebie. Nie musisz wyjść jak najlepiej bo jasne że to ja wygram tą olimpiadę, ale po prostu szukamy ludzi bo z jedną osobą pani Buring nie wystąpi.
- Czekaj co z panią jaką?
- Buring, nie wiem czy znasz bo jest nowa. Taka długowłosa blondyna z ciemnymi oczami i zazwyczaj ubiera koszule i jeansy. Młodzieżówka na nią mówią.
- Czemu młodzieżówka?
- Bo ubiera się jakby miała z 19 lat.
- Dobra to w takim razie co jest do wygrania?
- Za pierwsze miejsce jest wycieczka szkolna. Znaczy wycieczka dla 10 osób. Pani Buring sama wybierze ludzi, ale na pewno pojadą Ci którzy brali udział w olimpiadzie. A za drugie miejsce mają być smartfony, ale wiesz jak to jest z tym wszystkim. Dadzą jakieś taniochy i tyle. Za trzecie miejsce słyszałam że mają być jakieś gadżety, ale prawdę mówiąc interesuje mnie główna wygrana.
- I słusznie.
Stanęłyśmy przed schodami na pierwsze piętro.
- Słuchaj Marta, myśle że mogę spróbować.
- Na prawdę? A co miałaś z polskiego?
- To nie istotne, ale Kocurek mnie uczyła.
- Uczyła, to kto teraz Cię uczy?
- Młodzieżówka.
- To czemu mówiłaś że jej nie znasz?
- Nie, zapytałam się dokładnie z jaką panią bo myślałam że się przesłyszałam.
- Czyli mam Cię zapisać?
- Tak, a teraz lecę na górę na lekcje.
- Nie ma sprawy, narka.
Machnęłam jej ręką i poszłam na trzecie piętro. Pierwszą godzinę zaczynałam od informatyki z panią Merch. Wchodząc po tych schodach zastanawiałam się nad rzuceniem papierosów bo czuje jakby zaraz płuca mi miały wyjść. Nawet nie chce wiedzieć jakiego koloru by one były.
Kiedy już stawiałam ostatnie kroki to zza ściany wyskoczył mi Eryk.
- Cześć Diana, chodź ze mną na dół.
Ja ledwo co chodząc i strasznie dysząc popatrzyłam się na niego.
- Czy... czy.. Ty... ja weszłam.. dopiero... nosz Ty.. kurwa.
- Dobra potem Cię wniosę.
- Ale gdzie Ty... chcesz iść?
- Muszę pójść do tej od polskiego.
- Ale.. my mamy.. z nią zaraz..
- A to chyba że, ale i tak mogę Cię wziąć na ręce skoro Ci tak ciężko.
- Nie.. ja już.. dojdę.
- To idę z Tobą.
- Nie bo... Ty się spieszysz.
- Nie będę już, obiecuje.
- To chodź.
Kiedy w sam raz podeszliśmy pod drzwi od klasy zadzwonił dzwonek. A za nami szła niska pani Merch. Jak zwykle miała przy sobie tysiąc niepotrzebnych rzeczy. Widziałam jak się męczy i opadają jej ręce z sił więc postanowiłam podejść do niej i jej pomóc.
- Wezmę te książki.
- Dziękuje słoneczko, cieszę się że chcesz mi pomóc.
- Nie ma problemu.
Nauczycielka od informatyki otworzyła drzwi do środka i weszliśmy do klasy. Podeszłam do jej stanowiska z komputerem.
- Gdzie je położyć?
- A możesz na parapecie za mną. Dziękuje Ci jeszcze raz słońce.
- Jeden raz wystarczy.
Nauczycielka się zaśmiała pod nosem.
- Dobrze. Robaczki, wzięliście wszyscy podręczniki tak jak was prosiłam?
Zapomniałam o „najważniejszym" słyszałam jak mówiła by wziąć ale ja najwyraźniej gdzieś się zamotałam.
- Widzę że nikt się nie zgłasza to znaczy że mogę zaczynać.
- No nie, bo ja nie mam pani Merch.
- No to ja Ci słoneczko pożyczę swoją na tą godzinkę, ja i tak wiem co mam robić więc bez książki se poradzę.
Nauczycielka podeszła do mnie i dała mi książkę z programowania. Przy okazji dotknęła mnie po ramieniu i odgarnęła moje włosy za ucho.
- Oddasz mi po lekcji.
- Dziękuje.
Ledwo co jej odpowiedziałam, jej dotyk był tak delikatny, a tak czuły że chciałabym żeby znów mnie dotknęła za ramię. Pani Merch zawsze była taka matczyna, od pierwszej klasy mówiła że lubi dzieci. Ale gdzie mi do dziecka? W pierwszej klasie mnie nie dotykała, poza tym ja wtedy za nią nie przepadałam. Dopiero w drugiej klasie się jakoś do niej przekonałam i okazało się, że pod tą niską osóbką kryje się bardzo troskliwa, kochana i wyrozumiała kobieta.
- Dobrze, skoro już wszyscy macie książeczki to odpalcie komputery i zaczynamy. Czas leci.
Wszyscy włączyliśmy komputery i wzięliśmy się do roboty.

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz