108. Uratuj mnie....

1.2K 106 12
                                    


- Iwan...! - zaczęłam krzyczeć bez sił. Miałam sucho w gardle i czułam potrzebę nawodnienia się. - Iwan...
Zacząłem słyszeć kroki schodzące po schodach.
- Co tak się wydzierasz? - zaczął otwierać drzwi.
- Iwan... Daj mi coś do picia...
- Do picia? - oparł się bokiem o ścianę. - Dam Ci kubeczek to przy okazji załatwisz potrzeby fizjologiczne.
Iwan wyszedł z pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi ale nie przekręcając je na klucz. Zrobił kilka kroków a ja miałam wrażenie jakby nie było go w okolicy. Wstałam i podeszłam do drzwi otwierając je, rozejrzałam się i zaczęłam po cichu stawiać kroki nie wiadomo tak naprawdę gdzie. Gdy usłyszałam kroki to szybko schowałam się w ciemnym kąciku. Lekko się wychyliłam by zobaczyć gdzie jest i czy mam pole ucieczki. Nigdzie go nie widziałam. Postanowiłam zrobić pewniej jeden krok a następnie drugi.
- Kogo obserwujemy? - usłyszałam za siebie i poczułam ciężką dłoń na swoim karku. Iwan złapał mnie mocno i zaczął ciągnąć w stronę pomieszczenia w którym mnie więzi. Brutalnie otworzył drzwi i rzucił mną o podłoże. Obok rzucił kubeczek i dodał zimno:
- Masz kubeczek.
- A woda? - popatrzyłam na niego miną zbitego psa.
- Nasikaj jak tak bardzo jesteś spragniona.
Wyszedł i zamknął drzwi klnąc coś pod nosem.

Pov. Diana

Siedziałam na posterunku policji i czekałam aż ktoś przyjemnie mnie bym mogła zgłosić porwanie. Obok mnie siedziała znużona Karina która leżała wpół przytomna na moim ramieniu. W moim kierunku zaczęła iść kobieta w średnim wieku. Posłała delikatny uśmiech i kazała mi iść za nią. Wzięłam Karinę pod ramię i poszłam za kobietą. Miała talie osy co mi się w niej spodobało. A spodnie policyjne idealnie opinały jej pośladki. Nie raz popatrzyłam się na jej tyłek, nawet Karina to zauważyła. Szturchnęła mnie łokciem a ja się ogarnęłam. Weszłyśmy do jednego z pomieszczeń i policjantka kazała nam usiąść przy biurku.
- A więc słucham panie, z czym przychodzicie? - zaczęła kobieta.
Odchrząknęłam i poczułam jak zalewa mnie pot ze stresu.
- Chciałabym zgłosić zaginięcie.
Kobieta zerknęła na mnie z powagą.
- Zaginięcie. Proszę się bardziej wypowiedzieć na ten temat.
- Osoba o której mowa nazywa się Katarzyna Buring, jest to nasza nauczycielka od języka polskiego.
- Skąd ten pomysł że zaginęła?
- Dzisiaj był pogrzeb jej matki na którym się nie pojawiła, co było dla mnie dziwne. Nie przyszła do nas na lekcje i też nikt z nauczycieli nie mógł wyjaśnić jej nieobecności. Z koleżanką pojechałyśmy do jej domu, wiem gdzie mieszka bo uczęszczałam do niej na korki. W domu nikogo nie zastałam. Drzwi były otwarte, a w środku był straszny bałagan jakby komuś starała się uciec.
- Czyli jednak porwanie...
- Wydaje mi się właśnie że w tym wszystkim maczały palce osoby trzecie. Wątpię żeby sama gdzieś zniknęła.
- Może nie jest w stanie pogodzić się ze śmiercią bliskiej dla niej osoby?
- Co nie oznacza że ma nie przyjść na pogrzeb. Pogodzenie się to jedno, a ostatnie pożegnanie to drugie.
- Racja... - zaczęła klikać po klawiaturze. - Przyjmę zlecenie, proszę zachować zimną krew.
- Będę informowana o śledztwie?
- Przykro mi, ale tylko o takich sprawach mogą wiedzieć bliskie osoby.
- Pani Katarzyna nie ma nikogo, została sama.
- Mhmm.. - znów zaczęła klikać w klawiaturę. - Wiecie może czy nie spotykała się z kimś ostatnimi czasy?
- Spotykała ze swoim byłym chłopakiem.
- Dużo wiesz... - uniosła jedną brew zerkając na mnie. - Znasz jego imię i nazwisko?
- Niestety znam tylko jego imię, nazywa się Iwan. Jednak mogę powiedzieć jak wygląda bo nie raz go widywałam z panią Kasią.
- Byłoby to dla nas wszystkich ułatwieniem.

Pov. Buring

Siedziałam w kącie wtulona w przytulankę. W jednej dłoni trzymałam zdjęcie moje z Dianą. Uroniła mi się łza. Opuszkiem wskazującego palca przejechałam po jej twarzyczce.
- Uratuj mnie... - wyszeptałam. - Proszę... Byłam taka głupia że Ciebie nie posłuchałam. - mocniej wtuliłam się w przytulankę a zdjęcie położyłam obok siebie. - Przepraszam...
Znów usłyszałam kroki po długim czasie ciszy. Iwan otworzył drzwi i przyniósł mi tace z jedzeniem. Położył ją na podłodze i lekko kopnął w moją stronę.
- Niech pójdzie w cycki. - powiedział sucho i miał zamiar już wychodzić.
- Jak długo będziesz mnie więził?
- Tak długo ile mi się podoba, już Ci się nie chce tu siedzieć?
- Chce iść na cmentarz do mamy.
- Spokojnie blondyneczko, jeszcze tam zamieszkasz razem z nią. - zaśmiał się i wyszedł zamykając drzwi na klucz.
Zrezygnowana wzięłam tacę i powąchałam jedzenie. Byłam głodna... bardzo burczało mi w brzuchu. Starałam się delektować jedzeniem mimo że nie należało ono do najsmaczniejszych.

Pov. Diana

- Czemu nie dałaś telefonu na komisariacie? - spytała zmęczona całym dniem Karina.
Obie siedziałyśmy w samochodzie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i schowałam go do schowka w samochodzie.
- Bo tym ktoś inny się zajmie.
- Kto? Eryk?
- Nie... nie mów mi o nim.
Ruszyłam samochodem przed siebie. Daleko do miejsca docelowego nie miałam, zaledwie 15 minut drogi.
Karinka zamknęła oczy i się zdrzemnęła a ja pewnie złapałam jedną dłonią za kierownice. Minęłam kilka ulic i zaparkowałam pod domem mojej informatyczki.
Poszturchałam Karinę po ramieniu i w międzyczasie wyjęłam ze schowka telefon Buring. Przyjaciółka otworzyła swoje zmęczone oczy i popatrzyła niepewnie na budynek przed sobą.
- Wstawaj idziemy do środka.
- Gdzie jesteśmy? - spytała zachrypniętym głosem.
- Pod domem Merch.
Przyjaciółka zerwała się uderzając głową o sufit samochodu.
- Co?! - zasyczała i złapała za czubek głowy. - Po co?
- Po to. - pokazałam jej telefon Buring. - Chodź, idziemy. Im szybciej to załatwimy tym lepiej.

Pani Merch była w domu sama, zaprosiła nas do swojego małego gabinetu i wzięła ode mnie telefon polonistki.
- Dla mnie to jest chore Diana, powinnaś była dać ten telefon na policji. Zajęliby się tym wszystkim i byłoby z głowy. - odezwała się przyjaciółka siedząc rozwalona na fotelu.
- Ty nie wiesz że na policję liczyć nie można? Machną dłonią na to wszystko i tyle zobaczymy Kaśkę.
- Jednak zgadzam się z Kariną, Diana... Powinnaś była dać to na policji. - wtrąciła się informatyczka grzebiąc coś w laptopie.
Zdenerwowana zaczęłam chodzić w kółko po pokoju. Co chwile zerkałam co się dzieje za oknem. Prawda jest taka że ta Buring może być wszędzie, jeszcze najgorsze że nie wiadomo w jakim stanie możemy ją odnaleźć. W głębi wierzyłam że ona żyje. Jednak złe myśli mówiły mi że niedługo będziemy chować i ją...
- To żeś jej napisała. - odezwała się po chwili informatyczka. - Nie dziwie się jeśli po tej wiadomości zniknęła.
- Co? - podeszłam do niej zdenerwowanym krokiem. Przeczytałam wiadomość wysłaną przeze mnie po małym incydencie z Erykiem. - Przecież ja to usunęłam.
- Nic nigdy się z internetu nie usunie moja droga. - odchrząknęła. - Miej jednak nadzieje że to nie przez to. -
odpięła z kabla telefon polonistki i wręczyła mi go do ręki. - Gotowe.
- Nie musiała pani czytać tej wiadomości.
- Wiem że nie musiałam, ale sama się pojawiła.
Przeglądałam telefon polonistki. Głównie zainteresowałam się jej SMS-ami z Iwanem. Trafiał mnie szlak jak widziałam emotki z jego strony wysłane do Buring. Starałam się dokładnie oddychać by niepotrzebnie się denerwować.
Wzrokiem trafiłam na adres zamieszkania Iwana. Wyciągnęłam szybko swój telefon i weszłam na mapę aby wyszukać dany adres.
- Mam skurwysyna... - powiedziałam głośno do dziewczyn.
- To co jedziemy zobaczyć? - odezwała się Karina.
- Od razu. - odwiedziłam pewna siebie.

———————

Przepraszam was moi kochani za brak aktywności. Zbyt dużo się dzieje. Obiecuje poprawę i proszę o rozgrzeszenie! Kocham was!

Dzień Dobry Pani BuringOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz