Nienawidzę siebie za to jak bardzo ogromny mam wpływ na ludzi. Jak bardzo potrafię namieszać im w głowie i zepsuć im coś na co tak ciężko pracowali. Jak mam się czuć z tym że nauczycielka z wielkimi ambicjami i z wiedzą którą nie każdy jest w stanie przekazać, odchodzi z tego powodu że zakochała się w kimś kogo w ogóle kochać nie powinna? Jak mam czerpać przyjemność z życia i patrzeć się na nie pod kątem takim samym jak Buring, skoro wszystko się wali? Jak mam chodzić z uśmiechem na twarzy skoro w środku wiem że zraniłam ludzi na których w jakiś sposób mi zależy? Nie chce żyć i wszystkich dookoła gnębić. Nie chce by wszyscy ode mnie odchodzili z tego powodu że ich ranie. Nie chce mieć tak ogromnego wpływu na czyjeś życie. Nie chce mi się żyć. Skuliłam się w kącie trzymając wciąż kartkę od informatyczki. Nie byłam w stanie uspokoić swojego płaczu. I teraz kiedy znów czuje się fatalnie to nie ma przy mnie przyjaciółki której bardzo w swoim życiu potrzebuje. Nie chce prosić o wsparcie panią Buring, bo dziwnie bym się czuła na jej miejscu, gdybym miała pocieszać swoją dziewczynę która płacze za inną. Merch nigdy nie była zła... ona zawsze mnie kochała i wspierała na tyle ile mogła. Nie doceniłam jej. Nie przemyślałam jednak wszystkiego na poważnie. Jednak nie chce się cofać, bo wiem że jeszcze jest Buring za którą bardziej przepadam. Mogłam nie dawać nadziei pani MyAnnie. Mogłam po prostu raz ją pocałować i na tym to zakończyć, a ja głupia za bardzo się posłuchałam emocji. Życie uczy. Błędy uczą, ale też i krzywdzą.
Czy powinnam jej napisać list zwrotny? Nie wiem czy to by był dobry pomysł, ale czuje że się jej to należy. Napisałabym kilka dobrych słów na jej temat. Chociaż z drugiej strony, niby list pocieszający i dziękujący za wszystko a nawet i taka głupia po bazgrana kartka papieru może zranić człowieka. Nie wiem już co mam robić i czego bardziej posłuchać - serca które mówi zrób, czy rozumu które mówi odpuść. Zostałam w tym tak naprawdę sama. Nie mam na kogo w tym momencie liczyć, a Eryka nie chce mieszkać w moje głupie upodobania i w życie prywatne. Łez było coraz więcej. Zapewne ludzie by se pomyśleli dlaczego ja płacze z jej powodu? Bo czasem nawet strata tej mało ważnej osoby okazuje się być jednak strasznie bolesna. Jednak Merch była ważna. W pewnym momencie trochę ważniejsza niż Buring. Takich ludzi jak ja powinni trzymać w pomieszczeniu z którego nie mogą się wydostać, a przede wszystkim nie mogą nikogo absolutnie zranić. Mam ochotę otworzyć okno i pod wypływem tych złych jak i trochę dobrych emocji, wykrzyczeć że wciąż kocham panią MyAnne. Może i przesadzam, ale boli mnie serce i boli mnie myśl że komuś zepsułam psychikę. Najgorsze jest jednak to że zniszczyłam nadzieje osobie która jeszcze liczyła na smak cudownego szczęścia. I to teraz mam ochotę wsiąść do samochodu i pojechać do niej najszybciej jak tylko mogę, lecz właśnie... nie mogę. Wiem że tak głupimi choć z drugiej strony romantycznymi działaniami mogę nam obu zaszkodzić. Powoli odniosłam się z podłogi i podeszłam do lustra. Widząc swoją całą zapłakaną twarz uderzyłam mocno pięścią w lustro które nagle rozwaliło się na kilkanaście kawałków. Poczułam pieczenie na swojej dłoni. Spojrzałam na swoją rękę i ujrzałam długą krechę z której wypływała krew. Rana jednak nie wyglądała na głęboką. Podeszłam do kabiny i wzięłam rolkę papieru. Owinęłam rękę i usiadłam na parapecie co chwile owijając swoją dłoń. Spojrzałam na przyrodę za oknem, a następnie spojrzałam na sam dół.
- Taka jak Ty już dawno powinna leżeć tam na dole z rozwaloną głową- powiedziałam sama do siebie ze wściekłością. Nienawidzę siebie coraz bardziej. Nie chce by taki człowiek jak ja dłużej stąpał po tym świecie. Ja nie służę dobrze ludziom. Oni wszyscy będą przeze mnie cierpieć. Zeszłam z parapetu i otworzyłam okno. Jeszcze raz spojrzałam na dół i głośno przełknęłam ślinę. Weszłam na parapet i szybciej zaczęłam oddychać. W głowie miałam jedynie głosy które mówiły żebym skoczyła i zakończyła swoje życie. Chciałam to zrobić. Zamknęłam oczy i nachyliłam się w stronę otwartego okna. Wtem nagle wszedł ktoś do toalety i złapał mnie za przed ramię. Otworzyłam oczy i podniosłam się uderzając głową o ramę okna. Osoba trzymająca mnie za rękę pociągnęła mnie w swoją stronę i przytuliła delikatnie miziając mnie po plecach.
- Dobrze że pan Paweł kazał mi sprawdzić co się z Tobą dzieje. - przejechał dłonią po mojej głowie i delikatnie złożył mi na czubku głowy czuły pocałunek.
Nie wiedziałam czy powinnam, choć potrzebowałam mimo wszystko ogromnego wsparcia. Mocno wtuliłam się w przyjaciela i zamknęłam oczy wciąż głośno płacząc.
- Co za pomysł Ci wpadł Diana do głowy, to nawet nie mam ochoty komentować. - powiedział po chwili Eryk. Jedną wolną dłonią zamknął drzwi i znów mocno mnie do siebie przyciągnął dając mi ciepło, którego bardzo na ten moment potrzebowałam.Zbliżyliśmy się do drzwi pielęgniarki. Eryk rzucił na mnie wzrokiem i poklepał po plecach.
- Niech obejrzy tą ranę. - rzekł dodając mi otuchy. Chwycił pewnie za klamkę i otworzył drzwi. Obydwoje ujrzeliśmy zamyśloną pielęgniarkę siedzącą przy swoim biurku i opierającą się o nie łokciem. Spojrzała nagle w naszą stronę i widziałam jak jej wzrok poleciał od razu na moją dłoń zawiniętą w papier toaletowy.
- O mój Boże, Diana.. Co Ci się dziecko stało? - podniosła się z krzesła i szybkim tempem podeszła do naszej dwójki. Eryk puścił mnie a pielęgniarka mnie objęła i zaprowadziła na łoże na którym jakiś czas temu leżałam.
- Usiądź, zaraz zajmę się Twoją dłonią. Eryk, - spojrzała na mojego przyjaciela. - poinformuj nauczycielkę czy nauczyciela że Diana nie przyjdzie już na koniec lekcji. Weź jej rzeczy i Ty przynieś jak skończy się lekcja.
- Dobrze. - spojrzał na mnie ostatni raz i opuścił wzrok. Wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
- A teraz mi powiedz co się stało najdroższa? - rzuciła na mnie swymi lśniącymi oczyma. Wciąż trzymałam w dłoni kartkę od pani Merch. Pielęgniarka spojrzała się na tą kartkę i wyciągnęła dłoń w moją stronę. - Mogę?
Pomachałam głowo przecząco, a kobieta zabrała swoją rękę i znów spojrzała na moja twarz.
- Dobrze, rozumiem. Ale i tak musisz się Słońce odezwać bo muszę wiedzieć jak doszło to takiej rany na Twojej malutkiej dłoni.
- Przecięłam się szkłem. - powiedziałam bez emocji patrząc się na szafki będące za kobietą. Pielęgniarka wzięła swoje krzesło i postawiła przede mną. Usiadła i czule złapała moją zranioną dłoń. Odwinęła papier a ja zaczęłam syczeć kiedy odkrywała coraz więcej.
- Z kim masz mieć zaraz lekcje?- zapytała.
- Z panią Kasią Buring.
- Dobrze, zaraz ją poinformuje że tutaj jesteś i przyjdzie po Ciebie. Powiedz mi skąd do szkło?
- Rozwaliłam lustro na trzecim piętrze i się przecięłam.
- Rozumiem że ta złość jest spowodowana tą kartką którą tak mocno trzymasz w drugiej dłoni?
- Nie jest pani pedagogiem szkolnym by zadawać takiego typu pytania.
- Z miesiąca na miesiąc coraz bardziej się zmieniasz. - powiedziała i poszła po bandaż z gazą do szafki na które cały czas się patrzyłam. - Tak w naszej tajemnicy, wiem co z Kariną.
Powiększyłam swoje oczy i spojrzałam na pielęgniarkę idącą w moją stronę z bandażem i innymi pierdółkami w ręku.
- Co z nią? - spytałam.
- Wiedziałam że przemówisz do mnie wtedy kiedy zacznę jej temat. Dostaje informacje od lekarzy by wiedzieć jak się zachować kiedy wróci do szkoły. Wszystko jest z nią okej, jednak nie to Ci chciałam powiedzieć. Bardziej chciałam Cię poinformować o tym że dziewczyna wróci do szkoły w przyszłym tygodniu.
- To już za cztery dni... czyli na weekend powinna być w domu.
- Też tak myślę. A teraz daj mi się dotknąć. - powiedziała z delikatnym uśmiechem. Podałam kobiecie swoją dłoń. Dokładnie oczyściła mi dłoń i zawinęła w taki sposób by przez cały dzień bandaż się nie rozwiązał.Usłyszałam pukanie do gabinetu pielęgniarki. Drzwi nagle się otworzyły a w progu pojawiła się moja wysoka blondynka.
- Co się stało? - zapytała polonistka i spojrzała jednocześnie na mnie i na pielęgniarkę.
- Nerwy. - powiedziała pielęgniarka.
- Lustro było brudne. - wypaliłam.
- To w którą wersje mam wierzyć? - spytała ponownie polonistka.
- W obydwu. - powiedziałam. - Lustro było brudne i się zdenerwowałam. Uderzyłam więc w nie bardzo mocno i teraz siedzę tu z owiniętą bandażem dłonią.
- Rozumiem, a bardziej chciałabym rozumieć. - opuściła wzrok. - Dobrze, dziękuje Ci że się zaopiekowałaś Dianą. Wezmę jej rzeczy i pójdę do klasy.
- Nie ma sprawy, w końcu takie jest moje zadanie w tej szkole. A Ty Diana, następnym razem pomyśl ze sto razy zanim coś zrobisz. Pamiętaj że niektórzy mogą ucierpieć przez Twoją głupotę.
Słowa pielęgniarki na maksa mnie dowaliły. Cokolwiek nie zrobię - ranię.
CZYTASZ
Dzień Dobry Pani Buring
RomanceDiana idzie do starej szkoły jako 3-cio klasistka. Tam poznaje nową nauczycielkę od języka polskiego. Na początku Diana i polonistka są do siebie nastawione w normalny sposób, ale po kilku rozmowach ich życie staje się bardziej ciekawe a uczucia sta...